Na tym samym miejscu, ks. Kazimierz Skwierawski


Uroczystość Zesłania Ducha Świętego kończy obchód świąt paschalnych. Te pięćdziesiąt dni łączy swoista klamra. Kiedy bowiem zgromadziliśmy się w świątyni w Poniedziałek Wielkanocny, czytania liturgiczne mówiły o wydarzeniach, które miały miejsce przy pustym grobie, a także o dniu zesłania Ducha Świętego. Dzisiaj jest podobnie. Ewangelia przypomina nam wydarzenie z Wieczernika w dniu zmartwychwstania, kiedy Jezus przyszedł do zgromadzonych tam uczniów i tchnął na nich Ducha Świętego, zaś czytanie z Dziejów Apostolskich zaświadcza, że kiedy uczniowie ponownie przebywali na tym samym miejscu pięćdziesiąt dni później, zstąpił na nich Duch Święty. To wyraźnie wskazuje nam na jedność wydarzeń paschalnych. Kiedy wsłuchujemy się w słowa psalmu, to pojmujemy, że działanie Boga – to w dniu zmartwychwstania, jak i zesłania Ducha Świętego – jest tym samym działaniem, które dokonywało się podczas stworzenia. O tym właśnie wspomina psalmista, który jest głęboko przekonany, że każde istnienie zależy od Bożego tchnienia. Mówi z pokorą i bojaźnią: „Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój; gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swego prochu. Stwarzasz je, gdy ślesz Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104,29-30).

Ludzie zastanawiają się, czy istnieje życie na innych planetach, badają, czy w ogóle są tam odpowiednie warunki, aby ono mogło zaistnieć. My w świetle wiary widzimy jasno, że warunkiem koniecznym do zaistnienia życia jest stwórcze słowo Boga i Jego tchnienie, którego udziela, komu chce i tam, gdzie chce (por. J 3,8). Zatem uroczystość Zesłania Ducha Świętego przynagla do wyrażenia Bogu ogromnej wdzięczności za dar życiodajnego tchnienia, którym w sposób szczególny Stwórca obdarzył człowieka. Przypomina o tym Księga Rodzaju: „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (2,7). A chociaż zwykle zupełnie sobie tego nie uświadamiamy, to przecież tylko dzięki temu budzimy się i otwieramy oczy każdego dnia. Jest to wyraz wprost niewyobrażalnej Bożej łaskawości.

Z dziełem stworzenia wiąże się ściśle wcielenie Syna Bożego, który stał się człowiekiem, aby nas odkupić, i zmartwychwstał mocą Bożego Ducha. Ojciec wskrzesił swojego Syna, wskazując, że tą samą drogą i my możemy zostać wskrzeszeni. Dlatego zmartwychwstanie Chrystusa jest dniem tak wielkiej radości. Uobecniamy je w każdą niedzielę, bo wówczas wchodzimy w rzeczywistość tego samego wydarzenia. I nie chodzi tu wcale o żadne konkretne miejsce, w którym to się dokonało, ale o Chrystusowy ołtarz, na którym sprawowana jest Eucharystia. Bo wówczas On przychodzi do nas, tak jak przyszedł do Wieczernika owego pierwszego dnia, i Duch Święty zstępuje na tych, którzy się gromadzą pełni wiary i otwarci na Jego przyjęcie. Przybywa, aby przemienić to wszystko, co się Bogu w nas nie podoba, a o czym śpiewaliśmy w Sekwencji: „Nagnij, co jest harde, rozgrzej serca twarde, prowadź zabłąkane”.

W Dziejach Apostolskich słyszymy bardzo ważne słowa: „znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu” (2,1). Jest to wyraźne wskazanie, że Duch Święty przychodzi do tych, którzy są Mu posłuszni. Pan Bóg zsyła Ducha Świętego na wszystkich, ale dociera On tylko do tych, którzy się na Niego otwierają – podobnie jak deszcz pada na każdego, ale jeśli rozłożę parasol nad głową, to do mnie nie dotrze. Jakże więc istotne jest dla nas, abyśmy zawsze byli na tym samym miejscu. I znowu chodzi nie tyle o konkretną przestrzeń, ale o sposób naszego odniesienia do Boga. Albowiem być na tym samym miejscu oznacza trwać w stałym usposobieniu wobec Niego, otwierać się na przyjmowanie każdego Jego słowa i być zawsze gotowym do wypełniania go – a to jest właśnie postawa posłuszeństwa. Wyraża się ona także w nieustannym dążeniu do pozostawania zawsze w stanie łaski uświęcającej. Zmierzamy tą drogą od chrztu i powinniśmy czynić wszystko, aby z niej nie zboczyć; niezależnie od tego, czy jesteśmy zdrowi czy chorzy, mocni czy słabi, pełni zapału czy oschłości. Mamy bowiem być zawsze na tym samym miejscu, czyli wciąż trwać w pełnej pokory i wdzięczności postawie posłuszeństwa przed Stwórcą.

Módlmy się więc, aby każdy nowy dzień, który Bóg daruje nam w swej łaskawości, był naznaczony stałością naszego usposobienia względem Niego. Prośmy, aby nasze serca były otwarte i posłuszne – gotowe zawsze przyjąć z wielką radością Ducha Świętego, który pragnie także poprzez nas odnawiać oblicze tej ziemi (por. Ps 104,30).