O odwadze, ks. Edward Staniek


Miłosierdzie jest zawsze aktem odwagi. Trzeba bowiem w nim opowiedzieć się po stronie człowieka skrzywdzonego. Nikt nie ma obowiązku bronić samego siebie. Ale uczeń Jezusa ma obowiązek reagować na krzywdę społeczną – ile razy widzi krzywdzonego, winien mądrze stanąć w jego obronie.

Jezus wzywa do odwagi. Nie bójcie się ludzi! „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało!” (Mt 10,28). Jeremiasz oddaje pomstę za wyrządzone mu krzywdy w ręce Boga. Znalazł się bowiem w takiej sytuacji, że już nie może liczyć nawet na przyjaciół. Tak w życiu bywa. Bóg zawsze stoi po stronie krzywdzonego, choć nie zawsze interweniuje natychmiast, by go ratować. Stał po stronie Syna na Golgocie, ale nie interweniował, lecz czekał, aż On wykona zadanie do końca.

Lęk potrafi sparaliżować serce tak, że nie jest ono w stanie podjąć dzieł trudnych, w których trzeba ryzykować. Miłosierdzie wobec ludzi słabych polega w wielkiej mierze na tym, by ich ochronić przed agresją środowiska, przed niesprawiedliwym sądem, butami, które depcą, pięściami, które uderzają, słowami, które ranią. Tak jest w rodzinie, w szkole, w zakładzie pracy, na ulicy, w mediach... Trzeba wejść między tego, kto jest raniony, a tego, który zadaje ból. Wiele dzieł miłosierdzia nie jest podejmowanych tylko ze strachu przed mocnymi.

Odwaga jest potrzebna do doskonalenia wyobraźni miłosierdzia. Miłosierdzie musi się bowiem liczyć z atakami na tego, kto je okazuje.