Pieśń o winnicy, ks. Szymon Tracz


Dzisiejsze słowo Boże emanuje barwami jesieni. Oto w tę niedzielę października przed naszymi oczami ukazują się łagodne stoki pokryte winnym sadem. Nasze kroki przemierzają cieniste alejki pomiędzy umiejętnie przyciętą winną latoroślą, która ugina się pod ciężarem słodkich winogronowych kiści. Jesienne promienie słońca w geście ostatniego pożegnania dotykają winnych gron, które ludzka ręka delikatnie układa w koszach, by później w tłoczni zamienić je w doskonały napój bogów, jak mawiali starożytni. Choć nasz kraj nie jest ojczyzną winnic, to wielu z was wie, co to jest winnica, niektórzy może nawet uczestniczyli w winobraniu we Francji, Włoszech czy niedalekiej Austrii. Obok pięknej sielanki malowanej jesiennymi kolorami pamięta się trud, zmęczenie i bolące ramiona.

Wbrew pozorom praca w winnicy nie jest łatwa. Wino to owoc winnego krzewu i pracy rąk ludzkich – te znamienne słowa wymawia podczas każdej Mszy Świętej kapłan, który w geście ofiarowania podnosi złoty kielich, by w nim ten przedziwny napój mocą słów przeistoczenia mógł stać się Krwią Pana. Tak, Krwią Pana.

Pierwsze czytanie to przepiękna opowieść Izajasza o winnicy, zaś wyśpiewany przed chwilą psalm responsoryjny śmiało możemy nazwać jej modlitwą: „Powróć, Boże Zastępów, wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl. I chroń to, co zasadziła Twoja prawica, latorośl, którą umocniłeś dla siebie”. Obraz winnicy był bliski samemu Jezusowi, który wielokrotnie w jej cieniu szukał odpoczynku, napawając się pięknem dojrzewających winogron. Dlatego winnica i winna latorośl wielokrotnie w nauczaniu Jezusa stają się głęboką parabolą, za pomocą której przekazuje niezwykłe treści swojego boskiego przesłania. Dziś słyszeliśmy opowieść o przewrotnych dzierżawcach winnego sadu. Spróbujmy zatem pomyszkować pomiędzy winnym krzewem, szukając boskiego przesłania dla nas.

W tej przypowieści możemy dostrzec dwie przenikające się płaszczyzny. Pierwsza to przestrzeń nawiązująca do historii narodu wybranego, który często sam utożsamiał się z winną latoroślą, którą Bóg z powrotem przesadził z Egiptu na łagodne wzgórza Ziemi Obiecanej. Oni są winnicą, Bóg zaś jest Tym, który ją uprawia. Jednak, jak głosi usłyszany przed chwilą psalm, nie jest to łatwa praca. Pomimo wielu wysiłków ze strony dobrego Boga Jego winnica nie zawsze przynosiła słodkie winne grona, a często wręcz przeciwnie – wydawała cierpkie jagody. Jednym słowem Izraelici zbuntowali się przeciw Bogu, a On sam został zmuszony do wymierzenia im sprawiedliwości. Stąd też bardzo obrazowo mówi Izajasz: „Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak że wyjdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz”. Jak zaznacza dalej prorok, Bóg od swego narodu oczekiwał sprawiedliwości i prawowierności, a nie doczekawszy się tego, wymierzył mu karę, której skutkiem był rozlew krwi i krzyk grozy. Jerozolima ze świątynią została zburzona, a naród w kajdanach uprowadzony do niewoli babilońskiej.

Wejdźmy teraz w drugi wymiar Jezusowego przesłania. Chrystus wobec arcykapłanów i starszych ludu jeszcze dobitniej precyzuje zarzut podjęty przez Izajasza. To dzierżawcy się zbuntowali, a nie winnica, ludzie, a nie ziemia. Jednak Jezus nie chce niszczyć winnicy. Wynika z tego, że to nie plany i obietnice zostaną zmienione, lecz adresaci obietnic. Po prostu królestwo Boże – ta niezwykle piękna i wspaniała winnica – zostanie przekazane innemu ludowi. Aluzja Jezusa do własnej śmierci, a wcześniej do odrzucania przez naród wybrany przesłań różnych proroków, jest tu bardzo czytelna. Za to, że tak się stało, naród ten został rozproszony i zastąpiony innym, który stał się dziedzicem obietnicy zbawienia. Te słowa odnoszą się do nas. To my jesteśmy nowymi dzierżawcami winnicy. Przez chrzest staliśmy się obywatelami Kościoła – tej cudownej winnicy. W tym kontekście jeszcze bardziej doniośle brzmią Jezusowe słowa zapisane u św. Jana: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, ten przynosi owoc obfity [...]. Ten, kto we mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie” (J 15,5-6).

Widzimy zatem, że Bóg nie odrzuci już więcej swojej winnicy, bo jest nią Jego umiłowany Syn – Jezus Chrystus. My zaś, idąc za usłyszanymi przed chwilą słowami Ewangelii, możemy być pewni, że dopóki trwamy przy Chrystusie, jesteśmy w Niego wszczepieni i pulsuje w nas Jego pełne łaski życie, będziemy przynosić piękne owoce i nic złego się nam nie stanie. Ale jeśli sami zdecydujemy się na odejście, wtedy nie przyniesiemy owoców, ale będziemy usychać, a to grozi odcięciem oraz skazaniem na spalenie.

Często zastanawia mnie to, że tak wielu ludzi, również młodych, rezygnuje z przynależności do Bożej winnicy, do Kościoła. Ale są też tacy, którzy uważają się za chrześcijan, ale na co dzień po cichu odrzucają Chrystusa i Jego uzdrawiające przesłanie. Często selekcjonują prawdy wiary i sami umawiają się ze sobą, w co będą wierzyć i jak będą żyć. Stąd też słyszymy: „Jestem wierząca, ale nie praktykuję”. „Kocham Boga, ale nie zgadzam się z nauczaniem Kościoła odnośnie do antykoncepcji i współżycia przedmałżeńskiego. Przecież my się kochamy, mamy prawo do własnego szczęścia, a papież i Kościół nam tego zabraniają”. Takich opinii można przytoczyć więcej.

Sprawa staje się jeszcze bardziej poważna, gdyż dotyczy nas samych. Bóg w swej dobroci dał nam wszystko. Zasadził nas w Kościele, wszczepił w Chrystusa podczas chrztu, ożywia nas sokami łaski uświęcającej płynącej ze spowiedzi i Komunii, jak tyczką wzmocnił nas sakramentem bierzmowania. Opiekuje się nami, a nade wszystko bardzo nas kocha. Ma więc prawo przyjść i zażądać owoców. I tak naprawdę On nieustannie do nas przychodzi, choć my często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przychodząc, podobnie jak właściciel sadu, szuka owoców. Gdy ich nie znajdzie, ma prawo latorośl odciąć. Po co ma zagrażać innym i wyjaławiać ziemię?

Dlatego dziś każdy z nas musi sobie zrobić głęboki rachunek sumienia i zapytać samego siebie: Jaką jestem latoroślą? Jakie przynoszę owoce? W jaki sposób okazuję Bogu swoją wdzięczność za Jego niezgłębione dary? Na ile jestem dobrym dzierżawcą Jego winnicy, którą jest Kościół? A jeśli dostrzegam, że usycham, że moje owoce są cierpkimi jagodami, że coraz słabiej pulsuje we mnie życie łaski, bo ostatnia spowiedź była już tak dawno, to trzeba coś z tym jak najszybciej zrobić! Dlatego i naszą modlitwą musi być wołanie opuszczonej winnicy z dzisiejszego psalmu: „Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie, daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili”. Amen.