Przekroczyć próg wieczności, ks. Tadeusz Mrowiec


Czyt. 2 Kor 5,1.6-10; J 14,1-6
(Obrzędy, s. 229 i 272)

„Tak więc mając tę ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuść nasze ciało i stanąć w obliczu Pana. Dlatego też staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy” (2 Kor 5, 6-9). „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele” (J 14, 2).

Św. Paweł ukazuje życie chrześcijanina w obrazie pielgrzymki, w której człowiek ufnie zmierza na spotkanie z Chrystusem. Na tej drodze wiary i ufności chce on przekraczać granice doczesności. Chce opuścić ciało i stanąć przed obliczem Pana.

Progi życia

„Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich
lepszy jest niż innych tysiące:
wolę stać w progu domu mojego Boga,
niż mieszkać w namiotach grzeszników”.
(Ps 84,11)

W wielu drzwiach znajdują się progi, niskie stopnie, które nie utrudniają przejścia, ale skłaniają do świadomego i uważnego przekraczania granicy dwóch sąsiadujących ze sobą przestrzeni. Progi zwracają naszą uwagę na różnicę, jaka zachodzi pomiędzy tym, co zewnętrzne, a tym, co znajduje się wewnątrz. Skłaniają do tego, aby przez jedną chwilę przygotować się na spotkanie, które nastąpi po otwarciu drzwi. Progi mogą budzić w sercu człowieka przedsmak radości spotkania, ale także lęk przed nowym doświadczeniem.

W życiu mamy do czynienia z rozmaitymi progami. Spośród wszystkich szczególne znaczenia mają te dotyczące czasu. Ludzie podkreślają przekroczenie progu kolejnego roku, nowego stulecia, czy nawet tysiąclecia. W historii życia każdego z nas pojawiają się osobiste, ważne granice czasu; począwszy od narodzin, przez stopniowe dorastanie, podejmowane coraz to nowych zadań aż po jego kres. Szczególnym i tajemniczym progiem jest śmierć.
(W tym miejscu można wspomnieć o najważniejszych etapach życia zmarłej osoby).

W wielu kulturach, w kontekście szacunku, jakim prosty lud darzył progi domu, rozwinęło się wiele tradycji. Na progu domu dziecko przyjmuje błogosławieństwo matki i ojca, przed rozpoczęciem życia w małżeństwie czy w kapłaństwie. Przed próg domu wychodzi gospodarz, gdy wprowadza do domu szczególnego gościa. Na wioskach pozostał jeszcze piękny zwyczaj wychodzenia przed drzwi domu z zapaloną świecą, kiedy kapłan przychodzi z Najświętszym Sakramentem do chorych. Nad progiem głównych drzwi trzykrotnie unosi się i obniża trumnę zmarłego, w symbolicznym pożegnaniu z doczesnym domem.

Niebieska świątynia

„Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich
lepszy jest niż innych tysiące:
wolę stać w progu domu mojego Boga,
niż mieszkać w namiotach grzeszników”.
(Ps 84,11)

„Kościół zarówno dawniej, jak i teraz, dochowuje wierności staremu zwyczajowi. Kto, jako wierzący, przekracza progi świątyni, tego zaprasza się, aby uczynił to świadomie. Wiąże się z tym potrójny ryt: zanurzenie dłoni w kropielnicy z wodą święconą, uczynienie znaku krzyża świętego, oraz oddanie czci Chrystusowi przez przyklęknięcie przed tabernakulum”[1]. Przekraczając próg świątyni, wchodzimy w świętą przestrzeń. Opuszczamy to, co było na zewnątrz, cały świat pełen trosk, zabiegania, a wkraczamy w to, co wyodrębnione dla Boga, święte, ciche, napełnione błogosławieństwem. Przekraczając próg świątyni, przygotowujemy się na śmierć, na przekroczenie progu wieczności, na wejście do świątyni niebieskiej.

Taki jest właśnie sens modlitwy psalmisty. Chce on stać w progu domu Bożego. Znużyło go mieszkanie na ziemi, mieszkanie w namiotach grzeszników. Stając na progu Bożego przybytku, już przeczuwa szczęście, które tam na niego czeka. Już wie, że jeden dzień w wieczności będzie lepszy niż tysiące na ziemi.

Czy wobec tego możemy zatrzymywać zmarłego na ziemi? Nawet gdy po ludzku sądząc, zbyt szybko ją opuścił?



[1] E. Kapellari, Święte znaki w liturgii i codzienności, Kraków 2002, s. 40.

Więcej:
Wejdź do radości Pana