Przesłanie ewangeliczne, ks. Janusz Mastalski
Żyjemy w czasach wielkich zdobyczy cywilizacyjnych. Współczesny człowiek potrafi sobie poradzić z wieloma problemami. Jesteśmy zmechanizowani, a w dobie informacji coraz więcej wiemy, widzimy i słyszymy, choć nie zawsze wychodzi nam to na dobre, jest pożytkiem doczesnym i wiecznym. Istnieje jednak taka rzeczywistość, o której dzisiejszy fragment Ewangelii opowiada w sposób jednoznaczny, której człowiek nie jest w stanie do końca zrozumieć. Jest nią śmierć wpisana w naturę ludzką. Stąd też wysiłki człowieka, aby ją pokonać, są z samej definicji skazane na niepowodzenie.
Śmierć stanowi jedną z największych tajemnic człowieka, a jedyna pewna kwestia z nią związana dotyczy prawdy o jej nieuchronnym nadejściu, choć na szczęście nie wiemy, kiedy to nastąpi. Nie spodziewamy się jej i często myślimy, że będziemy żyć dłużej, niż nam jest to dane.
Czym więc dla współczesnego człowieka jest śmierć? Dla jednych stanowi przejście z życia do egzystencji wiecznej! Dla innych to ulga, kiedy cierpienie jest tak dotkliwe, że proszą, aby Pan ich zabrał. Choć wiemy, że w opiece paliatywnej można wyeliminować ból w 95 procentach, zostaje jednak cierpienie psychiczne, związane np. z niesprawnością. Śmierć można traktować jako tragedię wówczas, gdy przychodzi ona znienacka i odbiera sens życia tym, którzy tracą kogoś bliskiego. Coraz częściej słyszymy o osobach młodych i dzieciach, które giną na przykład w wypadkach drogowych. Dla niewierzących śmierć jest końcem wszystkiego.
A czym śmierć powinna być dla nas? W świetle Ewangelii powinna być znakiem, wskazaniem. Skoro na końcu życia czeka nas śmierć i sąd, to nasz czas na ziemi trzeba przeżyć jak najrozsądniej, zgodnie ze swoim powołaniem. Niestety, śmierć może przynosić także zwadę. Są takie rodziny, w których śmierć rodziców podzieliła ich dzieci, bowiem już nad trumną rozdzielały one między sobą majątek, który – jak się później okazało – został zapisany obcym osobom, na przykład jako podziękowanie za opiekę.
Dzisiejsza perykopa zawiera wiele wskazówek. Musimy się nad nią pochylić. Trzeba bowiem w kontekście dotychczasowych rozważań zapytać, co zrobić, aby nie znaleźć się w położeniu owego ewangelicznego bogacza.
Chrystus ukazuje faryzeuszom przykład „bogacza, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił”. Przekaz jest bardzo czytelny: źle pojęte bogactwo może się stać nieszczęściem! Nie chodzi o to, że człowiek ten się bawił, ale chodzi o styl życia: dzień w dzień obnosił się ze swoim bogactwem. To ważna lekcja. Przecież każdy z nas pragnie coś posiadać, być szczęśliwym, mieć ładny dom, dobry samochód. Czy jest w tej postawie coś złego? Odpowiedź jest prosta: to prawidłowa postawa, ale z pewnym zastrzeżeniem. Demokryt mawiał: „Sława i bogactwo bez rozumu są niepewnym nabytkiem”. Trzeba zatem umieć posiadać, a bogactwo nie powinno przesłaniać innych wartości.
Analizując dzisiejsze przesłanie ewangeliczne, nie można nie zauważyć, że bogacz zrozumiał swój błąd dopiero po śmierci. Za życia nie potrafił albo nie chciał przewidywać. W tej postawie zawarte jest kolejne pouczenie: trzeba dbać o sumienie „przeduczynkowe”! Wielu z nas sumienie „pouczynkowe” ma dobrze rozwinięte – bije się w piersi po grzechu! Chodzi więc o to, aby najpierw przemyśleć, dokonać prawidłowej oceny, a potem czynić! Trzeba zatem żyć w perspektywie eschatologicznej, w perspektywie życia wiecznego! Święty Augustyn w jednym ze swoich biblijnych komentarzy wzywał: „Wróć do swego sumienia, jego pytaj! Zejdźcie więc bracia do waszego wnętrza i we wszystkim, co czynicie, patrzcie na Świadka – Boga”. Każdy z nas dokonuje wyborów, których się wstydzi. Może trzeba byłoby w imię tej perspektywy wiecznej nazwać je po imieniu, aby w przyszłości je wyeliminować!
Ta pełna ukrytych pouczeń perykopa zawiera jeszcze jeden ważny drogowskaz. Bogacz, myśląc o swoich żyjących krewnych, próbuje na Bogu wymóc szczególny znak. Mówi: „Gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Jest to więc prośba o nadzwyczajny znak. Patrząc na współczesny świat, na ogrom zła, które istnieje także w Kościele, wielu może mieć wątpliwości, czy wiara ma sens. W dobie antyklerykalizmu wielu wierzących ma coraz więcej wątpliwości. Nadzwyczajny znak dany od Boga rozwiązałby problem. Jednak Chrystus szanuje naszą wolność. Pragnie naszego wolnego, nieprzymuszonego odkrywania Jego obecności w zwyczajnych znakach. Antoine de Saint-Exupéry pisał: „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Odkrywajmy prawdę o Bogu w drugim człowieku, w zwyczajnym życiu. Jeden z ojców wychowujących syna z chorobą autystyczną wyznał kiedyś na łamach pewnego czasopisma, że dobroć Boga odkrył w jednym słowie. Było to po piętnastu latach wychowywania dziecka, walki o każdy jego gest, gdy usłyszał wypowiedziane z uśmiechem słowo „tato”. Również cierpienie i śmierć są znakiem Bożej obecności. Te rzeczywistości nie powinny nas przygniatać, lecz oczyszczać i pouczać.
Goethe napisał przed laty: „Możesz stworzyć coś pięknego nawet z kamieni napotkanych na swojej drodze”. Nawet jeśli jest wiele łez, dużo cierpienia, można mieć perspektywę, którą ukazuje nam Łazarz!
Poprzednia strona: Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski
Następna strona: Posiadać mądrze, ks. Szymon Drzyżdżyk