Radość z nawrócenia?, ks. Janusz Mastalski


Czy współczesny człowiek potrafi jeszcze się cieszyć? Nie chodzi oczywiście o wesołkowatość czy uśmiech przyklejony do twarzy. Mam na myśli raczej wewnętrzny stan osoby, która posiada pokój. Niestety, coraz częściej można zaobserwować ludzi smutnych, zagubionych, niemających perspektyw. Coraz więcej łez wylewają matki, widząc, jak żyją ich dzieci. Coraz więcej łez wylewają dzieci, kiedy po raz kolejny nie czują zrozumienia ze strony rodziców. Można więc zapytać: Czy współczesny człowiek jest skazany na smutek? Czy potrafimy się jeszcze cieszyć?

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii słyszymy słowa: „W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”. Chrystus w sposób dobitny podkreśla, że każdy z nas powinien znajdować radość i pokój w ciągłym wracaniu do Pana. Nawrócenie natomiast jest nieustannym przekraczaniem siebie samego. Na czym ono polega?

Najpierw chodzi tu o przekraczanie swoich słabości, które uniemożliwiają lub osłabiają wierność i konsekwencję trwania przy Bogu. Mogą to być upokarzające nałogi, ale i niełatwe do pokonania przywary, które utrudniają współżycie z innymi ludźmi. Radość z pokonania takiej skazy jest ogromną nagrodą za trud wracania. Niech przykładem będzie sam św. Augustyn, który błądząc i szukając modus vivendi, coraz bardziej brnął w niebezpieczny, hulaszczy tryb życia. Kiedy odnalazł drogę do Pana, kiedy zaczął walczyć ze swoimi przyzwyczajeniami, mógł napisać: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu”. Iluż leczących się alkoholików, narkomanów, palaczy cieszy się z tego, że kolejny dzień potrafią żyć bez nałogu! Ile radości może przynieść umiejętność zamilknięcia, kiedy ktoś prowokuje nas do wybuchu i kłótni?

Przekraczanie siebie samego oznacza również bycie „bardziej dla innych”. Nawrócenie oznacza przede wszystkim pokonywanie własnego egocentryzmu. Egoizm może zakłócać relacje z innymi, sprawiać, że będziemy dla innych „dopustem Bożym”. Przykładem może król Herod. Mniej uciążliwym człowiekiem, ale mającym wpływ na relacje międzyludzkie był także Jeremiasz. Ciągle sfrustrowany, myślący o swoim życiu w perspektywie bólu i cierpienia, zarażał innych zgorzknieniem.

Jeśli człowiek istnieje jedynie dla siebie, staje się toksyczny dla innych. Nie można więc zamykać się tylko w kręgu własnych spraw. Trzeba próbować zapomnieć o sobie, otwierając się na potrzeby innych. Ważne jest, aby odnajdywać w służbie bliźnim prawdziwą radość płynącą z faktu bycia potrzebnym.

Kiedy dziś słyszymy wezwanie Chrystusa do radości z nawrócenia, przypatrzmy się naszym powrotom i starajmy się nie zniechęcać w chwilach, gdy stają się one trudne.

Goethe pisał: „Zrozumienie zaczyna się od podziwu”. Podziwiajmy ludzi radosnych, nawracających się, a wtedy lepiej zrozumiemy tych, którzy żyją blisko Boga!