Ręce połączą serca, ks. Mirosław Czapla


(J 2, 1-11)

Drodzy narzeczeni! Za chwilę podacie sobie ręce. Czyniliście to już wiele razy. Ludzie rozpoznawali was na ulicy jako narzeczonych przez znak waszych splecionych rąk. Zbliżamy się teraz do wydarzenia, gdzie wasze splecione dłonie staną się znakiem wewnętrznej jedności uświęconej przez Boga. Kapłan zaplecie stułą wasze połączone prawice, wy zaś wypowiecie słowa przysięgi małżeńskiej. Stuła zostanie zdjęta, ręka mężczyzny po jakimś czasie puści rękę kobiety, ale powstanie wewnętrzna jedność łącząca wasze osoby, którą nazywamy węzłem małżeńskim.

Od najdawniejszych czasów podanie prawicy było znakiem zgody. Na złotych kielichach używanych w czasie uczty weselnej znajdowały się wyobrażenia splecionych rąk nowożeńców. „Dextarum coniunctio”, czyli złącznie prawicy męża i żony było od zawsze istotnym znakiem węzła małżeńskiego. Ręce stanowią najdoskonalszy organ ciała człowieka w wykonywaniu zewnętrznych prac, szczególnie wyrażają zdolność człowieka do służby, do nawiązania duchowego kontaktu z bliźnimi. W przypadku rąk narzeczonej i narzeczonego, gdy splatają się w jedno przed ołtarzem wyrażają nie tylko fizyczny kontakt, ale przekazanie całego duchowego wymiaru osoby – miłości, wierności, gotowości do ofiary i przebaczenia (por. D. Forstner OSB, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990 s. 351).

Początek drogi małżonków rozpocznie się od aktu przymierza małżeńskiego przy podanych prawicach mężczyzny i kobiety. Tak było również na ślubie w Kanie Galilejskiej, gdzie młodzi z radością trzymali swoje ręce, z ufnością i nadzieją patrzyli w swoje oczy. Wiemy jednak z Ewangelii, że w czasie przygotowań do tamtego wesela zaszły jakieś zdarzenia, które przyczyniły się do poważnego stresu gospodarza w czasie małżeńskiej biesiady – zabrakło wina. Jak więc można było przeżywać radość zaślubin, gdy mogło się okazać, że brakuje najbardziej elementarnego napoju w kraju śródziemnomorskim? Odkryty przez sługi deficyt wina wzbudził w nich lęk, a może przerażenie. Nad małżonkami, na których weselu zabrakłoby wina, rozciągnęłaby się smuga szyderstwa, ciągnąca się przez pokolenia. Ewangelia opowiedziała o czujnych oczach Matki Jezusa. O Jej dyskretnej obserwacji przebiegu uroczystości, w której Maryja wyłowiła ludzki niepokój. O Jej cichym, ale stanowczym podszepcie skierowanym do Zbawiciela. Powiadomiony przez swą Matkę Chrystus dostrzegł poważne zakłopotanie służących. Jego oczy zlustrowały sytuację. Potwierdziło się, że mogą być wielkie nieprzyjemności dla gospodarzy i hańba dla niewinnych nowożeńców. Słowa Jezusa skierowane do Matki zaskakują: „Niewiasto, czy nie nadeszła jeszcze godzina moja?”. Jakby oczekiwał większej motywacji, dodania nowego czynnika, by w tych okolicznościach objawić Bożą moc. Usłyszał więc słowa adresowane do sług, ale przecież skierowane także do Niego: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Słowa budzące Jego odwagę. Podjął zatem okryte tajemnicą działanie. Woda stała się winem. Ręce sług rozlały ze stągwi do dzbanów wino lepsze niż oczekiwano. Młodzi zostali uratowani. Zamknął się łańcuch czujnych oczu, dyskretnego wstawiennictwa Matki i ofiarnych rąk służących.

Sakrament małżeństwa ma być właśnie takim znakiem jedności męża i żony, gdzie czujne oczy badają wspólne sprawy, usta umieją wypowiedzieć to, co ważne, a ręce wspierają się wzajemnie. Miłość małżonków wyrazi się wzajemną pomocą i troską we wszystkich obszarach życia we dwoje. Wtedy mąż będzie uświęcał życie żony, a żona życie męża. Ich ufne spojrzenia i praca dobrych rąk będzie kształtować klimat domowego ciepła, w którym rosnąć będą ich dzieci. Miłość objawi się hojnie w czułym i skromnym dotyku, który będzie umacniał małżonków i dzieci. Tak jak Jezus kładł ręce na chorych, ułomnych, ślepych, głuchych i trędowatych, by odebrać cierpienie, a przynieść ulgę i uzdrowienie, tak ręce małżonków będą mogły nieść błogosławieństwo. Będziecie ślubować sobie wierność w zdrowiu i w chorobie, trwanie aż do śmierci. Oznacza to, że wasze ręce mają być narzędziem Bożej miłości dla męża i żony do końca. Nikt nie żąda od was wydawania się na cierpienie i śmierć na miarę wyciągniętych na krzyżu rąk Zbawiciela. Wszakże każda pomoc w cierpieniu żonie, wsparcie w chorobie i poniżeniu męża będzie ręką Boga, którą On się posłuży przez małżonka.

Chcę powiedzieć na koniec jeszcze jedno. Odwiedziłem znajomego w szpitalu. Przez kilkanaście dni znajdował się w śpiączce farmakologicznej. Powiedział mi otwarcie: Otrzymałem drugie życie od Boga. Muszę odkryć, co ja mam teraz robić? Dlaczego Bóg mnie zachował od śmierci? A potem wziął dłoń swojej małżonki i długo ją ściskał. Marysia bardzo się o mnie troszczy. Patrzyli na siebie z ogromną miłością, nie odczuwali wcale onieśmielenia moją obecnością. To było piękne! Ręce żony uświęcały cierpiącego męża. Ręce, które go pielęgnowały, pomagały w rehabilitacji, przygotowywały posiłki i podejmowały wiele innych działań.

Drodzy Narzeczeni! Życzę wam, aby wasze ręce i wasze oczy dawały wyraz waszemu zaufaniu i budowały waszą jedność.

Amen.