Śmierć jako spotkanie, ks. Dawid Leśniak


1 J 3, 1–2; J 6, 37–40

Przeszyci bólem po nieodżałowanej pamięci N.N., Bracia i Siostry.

Nasz zmartwychwstały Pan prowadzi dzisiaj dialog z naszymi ścieśnionymi żalem sercami poprzez swoje Słowo. Bo tylko ono może wprowadzić promień światła tam, gdzie zapanował mrok śmierci. To promień Zmartwychwstałego Jezusa. Zapewnia nas On, że pragnie zbawienia każdego człowieka. Znaczy to, że w całym naszym życiu Pan Bóg nas szuka na drogach, nieraz krętych, innym razem stromych, ale na drogach naszego życia. Z naszej strony potrzeba tylko i zarazem aż otworzyć się na ów zbawczy promień poprzez wiarę.

Wszyscy, jak tu jesteśmy, mamy zaproszenie do życia z Panem Bogiem w niebie. To zaproszenie aktualne od momentu chrztu świętego i całym naszym życiem próbujemy na nie odpowiadać. Skoro już teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, skoro już tu na ziemi Pan Bóg się nami interesuje, pomimo naszych słabości i niewierności, to jakże wielkie będzie to spotkanie, które czeka nas po śmierci? Nikt nie potrafi sobie tego wyobrazić. Jedyne, czego się spodziewamy, to fakt, o którym wspomina św. Jan Apostoł: Będziemy do [Boga] podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. To szczególne wyróżnienie dla człowieka – móc być zaproszonym do chwały Boga, co więcej – być odbiciem tej chwały...

Jakże to wyróżnienie zobowiązuje! Życie nasze powinno być odzwierciedleniem tej szczególnej więzi z Bogiem. Dlatego kształt naszym relacjom nadaje wiara, która się staje mocą ożywiającą: kto widzi Syna i wierzy w Niego, ma życie. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Wiara nas prowadzi poprzez wszystkie koleje życia, o ile tylko na tę wiarę się otworzymy – daje nam to: codzienna modlitwa, żywa rozmowa z Bogiem; uczestnictwo w sakramentach, dotknięciach Bożej łaski; odkrywanie Boga w słowie Pisma Świętego; sumienne i uczciwe podejmowanie codziennych obowiązków w domu i w pracy – wierność powołaniu, jakim nas obdarzył Pan; pełnienie uczynków dobroci – spotykanie Boga w drugim człowieku... Idąc drogą tego otwarcia na Pana Boga w różnych przejawach naszego życia zdążamy do radosnego spotkania z Nim, gdy przyjdzie odpowiedni moment. A Jezus czeka na ten właściwy moment, aby nas do siebie powołać – aby każdy mógł dostąpić łaski zbawienia. I choć, po ludzku, wiele jest zdumień związanych ze śmiercią – bo raz odchodzi dziecko, kiedy indziej nastolatek, często osoba starsza – to przecież Pan Bóg wie, kiedy jest ten odpowiedni moment, aby człowiek dojrzał do życia wiecznego. Sam Zbawiciel zapewnia nas: Jest wolą Tego, który mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. Pan Bóg nie chce naszej zguby, dlatego w różnych momentach się o nas upomina – tak, abyśmy mogli osiągnąć nagrodę nieba. To nas nie zwalnia od starania się o to, aby być gotowym na moment, w którym On nas powoła do siebie – to jest nasza cząstka na drodze do Niego, ta wspomniana – otwartość na dar wiary.

Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Bracia i Siostry, te słowa św. Jana Apostoła uświadamiają nam radość z faktu przynależności do Bożej rodziny. Nie tylko w ziemskim wymiarze, ale i w wieczności dokąd sięgają więzy rodziny Kościoła łączące nas z Bogiem. Kiedy z wiarą popatrzymy na to nasze życie w Kościele, w tej Rodzinie, to zrozumiemy, że zarówno życie tu – na ziemi, jest piękną sprawą, jak i życie w niebie – razem z Bogiem. I jest to pocieszające spostrzeżenie – nasza zmarła siostra N.N. ciągle jest obecna w naszej Rodzinie Kościoła, tyle, że już tego triumfującego – w niebie. A my – ciągle podążając drogą Kościoła pielgrzymującego tu na ziemi – chciejmy podejmować z miłością wszystkie nasze codzienne sprawy, aby tą drogą wierności naszemu powołaniu dojść do spotkania ze Zmartwychwstałym Panem, z którym – jak ufamy – jest już N.N.