Śmierć w tajemnicy krzyża, ks. Tadeusz Mrowiec


„Było około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozerwała się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: «Ojcze, w twoje ręce powierzam ducha mojego». Po tych słowach wyzionął ducha” (Łk 23,44-46).

1. Konanie Jezusa rozjaśnia doświadczenie śmierci

Godzina. Ewangelista Łukasz podaje dokładnie godziny konania Jezusa. Według ówczesnego liczenia czasu w Izraelu Zbawiciel umierał od godziny szóstej do godziny dziewiątej, to znaczy od południa do godziny piętnastej. To ścisłe określenie pory dnia ma znaczenie w kontekście okoliczności, które towarzyszyły Jego śmierci (zaćmienie słońca i trzęsienie ziemi). Niemniej godzina śmierci Jezusa ma przede wszystkim znaczenie zbawcze. Jezus, zapowiadając swoją mękę, wiele razy wskazywał, że przyszedł na ziemię właśnie na tę godzinę. Zbliżający się czas męki i zmartwychwstania nazywał swoją godziną.

O której godzinie zmarł(a) N.? W niektórych środowiskach istnieje taka tradycja, że zatrzymuje się wskazówki zegara w pokoju zmarłego na godzinie i minucie jego śmierci. Ponownie wprawia się je w ruch po pogrzebie. Ma to uświadomić krewnym i znajomym, że dla osoby zmarłej rozpoczął się nowy czas, mierzony już inną miarą. Zatrzymane wskazówki zegara stawiają też pytanie żywym o to, jak przeżywają swój własny czas, i przypominają, że on też będzie miał swój kres.

Ciemność. W godzinie śmierci Jezusa, w południe, „mrok ogarnął całą ziemię, słońce się zaćmiło”. Święty Augustyn powie, że to stworzenie pierwej niż człowiek rozpoznało tajemnicę Jezusa, stało się to wtedy, gdy się narodził w znaku betlejemskiej gwiazdy, i wtedy, gdy umierał w znakach na niebie i na ziemi. Stworzenie poruszyło serce człowieka, uświadomiło mu, co zrobił – zabił swojego Boga.

Podobnie dzieje się w doświadczeniu ludzkiej śmierci. Kiedy umiera bliska nam osoba, umiłowana i znana, doświadczamy trzęsienia serca, nawet całego wnętrza. Możemy powiedzieć, że ogarniają nas ciemności uczuć: lęk, obawa, cierpienie z powodu utraty bliskiej relacji. Zaćmienie i trzęsienie serca to nie koniec świata. To okazja, aby nasze życie dojrzewało, aby na nowo Bóg i Jego sprawy pojawiły się na pierwszym miejscu.

Krzyk. Przed skonaniem Jezus zawołał donośnym głosem. W swoim życiu wypełnił On proroctwo Izajasza, który pisał o Mesjaszu: „Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze” (Iz 42,2). Niemniej kiedy stawał w obliczu życia i śmierci, podkreślał ważność wydarzenia. Na przykład swoim wołaniem wyprowadził Łazarza z grobu.

Człowiek dotknięty śmiercią matki czy ojca ma ochotę głośno wołać. Krzykiem są łzy, tęsknota, milczenie. Ważne jest, aby ten krzyk nie pozostał na ziemi, ale by przekraczał granicę śmierci, by w kształcie modlitwy docierał do Boga.

2. Wiara w spotkaniu ze śmiercią

Święta Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein), wychowana i wykształcona w Niemczech Żydówka, od 1916 roku była asystentką słynnego filozofa Husserla. Utraciła wiarę swoich rodziców, a po spotkaniu z filozofią Husserla, Schelera i Reinacha otwierała się stopniowo na doświadczenie religijne w Kościele. W 1917 roku Reinach, któremu Edyta zawdzięczała wiele w poszukiwaniach prawdy, zginął na froncie I wojny światowej, a Edyta pojechała na jego pogrzeb.

„Jechała, szukając rozpaczliwie jakichś sensownych słów pociechy. Nie znajdowała ich. Strata Reinacha zdawała się być jej osobistą stratą. W tym trudnym stanie pociesza ją głęboko wierząca żona zmarłego. Pani Reinachowa rozpoznała smutek i rozbicie Edyty i znalazła w sobie tyle siły, że zdołała uspokoić i pocieszyć Edytę. Mówiła prosto, z serca do serca. Wskazywała na Chrystusa jako źródło życia i na krzyż, który do życia prowadzi. Edyta doświadczyła wówczas mocy Chrystusowego Bóstwa. Wyzna potem: «Było to moje pierwsze spotkanie z krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą. Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża»” (I. Adamska, Prawda o miłości).

3. Katechizm o śmierci Jezusa

„Śmierć Chrystusa jest równocześnie ofiarą paschalną, która wypełnia ostatecznie odkupienie ludzi przez Baranka, który gładzi grzech świata, i ofiarą Nowego Przymierza, przywracającą człowiekowi komunię z Bogiem oraz dokonującą pojednania z Nim przez Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (KKK 613).

Jezus Chrystus dobrowolnie przyjął śmierć, aby odkupić grzech człowieka i pojednać nas z Ojcem. Śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego otwierają człowiekowi drogę do zbawienia i wiecznej szczęśliwości. Podczas Mszy Świętej, po przeistoczeniu, wspólnie wyznajemy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. To w czasie Mszy Świętej uobecnia się śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa, przez ofiarę Mszy Świętej życie zmarłego polecamy Bogu. W rękach Boga życie każdego człowieka jest bezpieczne, jest wiecznym odpoczynkiem. Dlatego trzeba pamiętać o Mszach Świętych za zmarłych.

Święty Ambroży w dziele O błogosławieństwie śmierci pisze:

„Tak więc śmierć jest przejściem, które obowiązuje wszystkich. Trzeba, abyś ustawicznie przechodził: ze skazitelności do nieskazitelności, ze śmiertelności do nieśmiertelności, z niespokojności do spoczynku. Niech zatem nie przeraża cię imię śmierci, ale radują dobrodziejstwa szczęśliwego przejścia. Czymże bowiem jest śmierć, jeśli nie pogrzebaniem wad i wskrzeszeniem cnót? (...) Pan przyjął na siebie śmierć, aby ustał grzech; by jednak na skutek śmierci natura nie uległa unicestwieniu, udzielił daru zmartwychwstania”.