Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo (J 1, 1).

1. Biblia

Aby odczytać myśl Prologu (J 1,1-18), trzeba cofnąć się nie tylko do początku świata, ale... jeszcze wcześniej. Prolog zaczyna się od tego samego wyrażenia, od którego zaczyna się pierwsza (co do kolejności w kanonie) księga Starego Testamentu, Księga Rodzaju: „na początku”. W Księdze Rodzaju czytamy: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię...”, a tutaj: „Na początku było Słowo”. Co znaczy owo „na początku”? Starożytni Izraelici nie lubili abstrakcji, ich język był prosty i konkretny; nie znali takich słów jak wieczność czy wszechświat... Dlatego gdy autor Księgi Rodzaju chciał odnieść się do samych źródeł stworzenia, napisał po prostu: „na początku”. Natomiast autor Prologu Janowego dodaje coś niezwykłego: gdy dokonywało się dzieło stworzenia, „na początku”, Ktoś, nazwany tajemniczym tytułem „Słowo”, istniał wcześniej od stworzenia, bo na to wskazuje użyty grecki czas imperfectum: Słowo było, a stworzenie dokonało się w jakimś momencie, na początku. Zatem Słowo było przed tym początkiem.

My dobrze wiemy, że bohaterem Prologu jest Syn Boży. Dlaczego właśnie Słowo - gr. Logos - wydało się autorowi najwłaściwsze do wyrażenia tajemnicy Chrystusa? W obrazie Logos, przedstawionym zwłaszcza w J 1,1-18, odbija się starotestamentowe rozumienie słowa Boga. W Biblii greckiej logos jest zasadniczo odpowiednikiem hebrajskiego terminu dabar. Oznacza on „słowo”, „orędzie”, a także „rzecz”, „sprawę” (Rdz 18,14; Wj 2,14), „wydarzenie”, a stosowany w złożeniu z imieniem lub nazwą ogólną Boga służy jako określenie „słowa” Jahwe lub „słowa” Boga (debar Jhwh lub debar elohim). Odnosi się ono do dynamicznej rzeczywistości duchowej, która sprawia to, co oznacza. Słowo Boga opisuje istotę działania Boga oraz posiada odpowiednią moc sprawczą, decydującą o jego skuteczności przez wszystkie pokolenia, dzięki której wszystko mogło zaistnieć w przestrzeni i czasie.

Wiemy z doświadczenia, że jeśli spotykamy kogoś, kto milczy, niewiele możemy o nim powiedzieć dopóty, dopóki nie zacznie mówić. Owszem, możemy coś odczytać z mimiki, z gestów, ale trudno mówić o prawdziwym poznaniu osoby. Tym bardziej więc jak moglibyśmy poznać niewidzialnego Boga, gdyby On milczał? Na nasze szczęście Bóg pragnie wyrażać siebie na zewnątrz, co więcej, On sam w swojej istocie trwa w nieustannej relacji, w samym Bogu istnieje więź miłości pomiędzy Osobami Boskiej Trójcy. Gdy mówimy, że Bóg jest miłością, najczęściej rozumiemy to tylko w sensie: Bóg jest miłością, bo mnie kocha. Ale kiedyś mnie nie było, kiedyś nie było jeszcze żadnego człowieka... Czyż przed stworzeniem Bóg nie był miłością? Bóg zawsze jest miłością, bo zawsze Ojciec kocha Syna, a Syn Ojca, a ich wzajemna miłość to Duch Święty. Bóg jest miłością niezależnie od stworzenia. Boska Trójca żyje miłością i rozlewa tę miłość na stworzenie, a szczególnie objawiła nam ją przez Jezusa. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do udziału w tej miłości Boskich Osób. Pięknie wyraził to Rublow w słynnej ikonie Trójca Święta: przedstawił Trójcę przy kwadratowym stole, którego czwarty bok jest wolny, aby każdy, kto obserwuje ten obraz, czuł się zaproszony, by zasiąść do tego stołu.

Według Księgi Rodzaju Bóg stworzył wszystko swoim słowem: „Bóg rzekł i stało się...”. Oczywiście, Bóg nie potrzebował wypowiadać słów, by stworzyć świat. Autor opisu stworzenia chciał nam powiedzieć, że wystarczy samo Boże postanowienie, by rzeczy zaczęły istnieć. Autor Prologu mówi nam podobnie, że wszystko stało się przez Słowo, ale pragnie zaznaczyć, że tym Słowem jest Chrystus.

W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju Bóg dziesięciokrotnie zabiera głos, by stworzyć świat, a po wiekach, gdy naród wybrany stanie u stóp Synaju, Bóg przekaże dziesięć słów (= przykazań) Dekalogu, by uformować swój lud. Trafnie wyraził tę prawdę pewien komentator: Kiedy Bóg mówi do Izraela, wychodzi ze swojego misterium na spotkanie tego ludu, Jego słowo wznosi tam swój namiot, angażuje się w historię. Jego słowo jest już zarysem wcielenia, bo słowo Boga dociera na ziemię (D. Piekarz, Jezus, jakiego nie znamy. Spotkania z Jezusem w Ewangelii św. Jana, Kraków 2015, s. 24–27; H. Witczyk, Logos [w]: Nowy słownik teologii biblijnej, red. H. Witczyk, Lublin 2017, s. 464–465).

2. Sztuka

„Autor Księgi Rodzaju sięga myślą aż do początków świata i korzystając z własnej wiedzy i wyobraźni, w natchnieniu opisuje trud Boga - stwórcy wszechświata, ludzi i całej przyrody. Dzieli ten proces na sześć dni i kolejno, niczym odsłony w sztuce teatralnej, przedstawia sceny posłusznego stawania się naszej rzeczywistości na rozkaz Boga. Najdawniejsze przedstawienia tego zdumiewającego i niepojętego teatru zachowały się w średniowiecznych ewangeliarzach, na miniaturach towarzyszących tekstom w rękopisach, a najważniejsza w nich była zawsze postać Boga. Pokazywano Go na przykład jako architekta, wielkiego budowniczego, który z podstawowym narzędziem swej pracy, cyrklem, pochyla się nad kręgiem kilku warstw symbolizujących wszechświat, niebo, ziemię i wodę. Możemy to zobaczyć na miniaturze w Biblii z około 1220 roku, przechowywanej w zbiorach Biblioteki Narodowej w Wiedniu; Bóg w postaci młodego mężczyzny, bosy, w granatowej tunice i płaszczu w kolorze ognia, nachylony, prawą ręką mierzy cyrklem wielkość stwarzanej kuli wszechświata, ukazanej w przekroju, a lewą toczy to koło z żółtym kosmosem w środku, zaznaczonymi słońcem i księżycem, pasmem lądów i poszarpaną linią wód.

Nieco inaczej podeszli wcześniej do tego tematu mistrzowie mozaik z katedry w Monreale na Sycylii. Tamtejsza katedra to jedna z najwspanialszych budowli sakralnych przeszłości, wzniesiona w XII wieku, jedyna w swoim rodzaju: sześć tysięcy metrów kwadratowych ścian pokrytych złocistymi mozaikami. Tu, na mozaice w Monreale, zapowiedziane w Biblii nieboskłon i Ziemia już są, wprawdzie umowne, ale są. Stwórca siedzi sobie wygodnie na mniejszym kręgu - chyba ma to być Ziemia? - i prawicą uruchamia tarczę Słońca, jeden ze stwarzanych elementów na umieszczonym naprzeciwko kręgu większym. Wygląda niczym zegarmistrz nakręcający wielki zegar. A Słońce w postaci czerwonego kręgu w jasnej poświacie, znajduje się na wprost mniejszego kręgu Księżyca i pośród gwiazd rozrzuconych po ogromnym, wielobarwnym kręgu wyobrażającym wszechświat, a wszystko umieszczone na złotym tle mozaiki. Autor spróbował pokazać Boga jeszcze w akcji stwarzania, o czym świadczy gest wykonany ręką, bo choć wszystko już jest, trzeba to jeszcze wprawić w ruch” (B. Fabiani, Biblia w malarstwie, Warszawa 2020, s. 15–19; Bible Moralisée, Vienna, Österreichische Nationalbibliothek, Codex Vindobonensis 2554).

3. Życie

„Kiedy pracowałam w szpitalu, nieustannie miałam do czynienia z rodzicami bardzo chorych dzieci. Zawsze cieszyło mnie, gdy opowiadali, jak bardzo zmienił się ich związek, a zwłaszcza to, jak się komunikują. Zastanawiałam się, dlaczego tak często potrzeba tragedii albo traumatycznych doświadczeń, aby rodzice wysłuchali dzieci i wynieśli lekcję z tej sytuacji. Matka nieuleczalnie chorej nastolatki opowiedziała mi kiedyś, że jej córka podsłuchała, jak na korytarzu mówi do męża: Ona umiera. Dziewczyna od razu odparła: Mamo, do tego, żeby umrzeć, potrzeba tylko kilku sekund, przez resztę czasu żyjemy. Nigdy nie zapomnę tych prostych słów. Ta młoda, ale nad wiek mądra dziewczyna przypomniała nam w ten sposób, że mamy żyć, czy też, jak powiedziałby Lale Sokołów: Jeśli budzisz się rano, to znaczy, że jest dobry dzień.

W pięknej piosence What a Wonderful World Louis Armstrong śpiewa o tym, że inni posiądą wiedzę większą niż on. Ma tu na myśli kolejne pokolenia. Kiedy mój siedmioletni wnuk chce ze mną porozmawiać o ciemnej materii i teoriach grawitacji, nie odwracam wzroku, nie przewracam oczami i nie szukam ratunku u któregoś z jego rodziców. To, że w tak młodym wieku osiągnął to, o czym śpiewa Armstrong, zachwyca mnie i przeraża jednocześnie. Tłumaczę mu, że nie mam pojęcia o ciemnej materii, i proszę, żeby nauczył mnie tego, co wie. To, czy z jego definicją zgodziliby się specjaliści, nie ma w tej chwili znaczenia - ważne jest to, co mój wnuk chce mi powiedzieć. Ja zaś chcę to od niego usłyszeć, choćby tylko po to, żeby nawiązać z nim kontakt. Jego ojciec odkrył kiedyś, że mały niszczy każdy wieszak, jaki wpadnie mu w ręce, bo tworzy z nich rozmaite konstrukcje, których przeznaczenie tylko on potrafi pojąć. Owszem, to dużo wieszaków - odparł, kiedy go o to zapytano. - Potrzeba dużo wieszaków, żeby osiągnąć doskonałość” (H. Morris, Opowieści o nadziei. Znajdowanie inspiracji w codziennym życiu, Warszawa 2021, s. 179–180).