Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Trzy kroki ku homilii

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, na tych, którzy oczekują Jego łaski, aby ocalił ich życie od śmierci i żywił ich w czasie głodu (Ps 33, 18-19).

1. Komentarz naukowy

Psalm 33 jest podzielony na 22 wiersze (tyle, ile liter zawiera alfabet hebrajski). Jest pieśnią, która wychwala Pana wszechświata i dziejów. Od pierwszych słów mówi o radości: Sprawiedliwi, radośnie wołajcie na cześć Pana, prawym przystoi pieśń chwały. Śpiewajcie Mu pieśń nową. Temu śpiewowi towarzyszy muzyka, a wyraża on wewnętrzny głos wiary i nadziei, szczęścia i ufności. Pieśń jest nowa nie tylko dlatego, że odnawia przekonanie o Bożej obecności w stworzeniu i ludzkich losach, ale również dlatego, że antycypuje doskonałe uwielbienie, jakie będzie rozbrzmiewać w dniu ostatecznego zbawienia, kiedy Królestwo Boże urzeczywistni się w chwale.

Św. Bazyli ma na myśli właśnie to ostateczne wypełnienie się wszystkiego w Chrystusie, gdy tak oto wyjaśnia ten fragment: Zazwyczaj nazywamy „nowym” coś, co jest niezwykłe lub co niedawno powstało. Gdy zastanawiasz się, w jak zadziwiający i przechodzący najśmielsze wyobrażenie sposób doszło do wcielenia się Pana, z ust twoich płynie pieśń nowa i niezwykła. I jeśli w myśli odtwarzasz proces odrodzenia i odnowy całej ludzkości, postarzałej na skutek grzechu, i głosisz tajemnice zmartwychwstania, również wtedy śpiewasz pieśń nową i niezwykłą (Homilia o Psalmie 33). Tak więc, według św. Bazylego, słowa psalmisty: Śpiewajcie Bogu pieśń nową, dla wierzących w Chrystusa oznaczają: Oddawajcie cześć Bogu nie według starodawnego zwyczaju, czyli zgodnie z „literą”, lecz w nowości „ducha”.

W swej zasadniczej treści hymn dzieli się na trzy części, stanowiące niejako pochwalny tryptyk. W pierwszej części sławione jest stwórcze słowo Boże. Wspaniała architektura wszechświata, podobna do kosmicznej świątyni, wyłoniła się i rozwinęła nie w wyniku walki bogów, jak sugerowały niektóre kosmogonie starożytnego Bliskiego Wschodu, lecz jedynie dzięki skutecznemu Bożemu słowu. Tak naucza pierwsza stronica Księgi Rodzaju (por. Rdz 1): Bóg rzekł... I wszystko się stało. Szczególne znaczenie ma dla modlącego się panowanie nad wodami morskimi, ponieważ w Biblii są one znakiem chaosu i zła. Choć świat jest pełen ograniczeń, Stwórca zachowuje go w swojej opiece i rozkazuje morzu, by zatrzymało się na skraju plaży. Bóg jest również Panem ludzkich dziejów, jak stwierdza druga część Psalmu 33 w wierszach 10–15. Projekty ziemskich potęg są głęboko sprzeczne ze wspaniałym planem, jaki Bóg kreśli w historii. Ludzkie programy zastępcze wprowadzają niesprawiedliwość, zło, przemoc, przeciwstawiają się bowiem Bożemu planowi sprawiedliwości i zbawienia.

Trzecia i ostatnia część Psalmu podejmuje temat wyłącznego panowania Boga w ludzkich dziejach z dwóch nowych punktów widzenia. Najpierw z pozycji możnych, zachęcanych przede wszystkim, by nie ulegali złudzeniu, jakie może stwarzać militarna siła wojska i kawalerii. Następnie z pozycji wiernych, często uciskanych, wygłodzonych i bliskich śmierci: są oni zachęcani do pokładania ufności w Panu, który nie dopuści, by pogrążyli się w otchłani zniszczenia. Pokora tych, którzy służą Bogu – wyjaśnia św. Bazyli – pokazuje, jak ufają oni Jego miłosierdziu. Kto bowiem nie liczy na własne wielkie dzieła ani nie oczekuje usprawiedliwienia ze względu na swe czyny, pokłada jedyną nadzieję zbawienia w Bożym miłosierdziu (Jan Paweł II, Hymn ku czci Bożej Opatrzności. Psalm 33. [Audiencja generalna, 8 sierpnia 2001] [w:] Jan Paweł II, Benedykt XVI rozważają Psalmy, Izabelin-Warszawa 2006, s. 91–92).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Jestem tak nieskończenie wdzięczna Bogu, że mnie właśnie kazał to wszystko czynić. Że mnie zaskoczył, jakoś olśnił. Że mi już tu, na ziemi, okazał Swoje miłosierdzie, że mi przebaczył tak wiele zła, które Jemu Samemu czyniłam długo w swym pokręconym życiu. Bo przecież to, że mnie rzucił do pracy wśród chorych, to przecież dowód przebaczenia i łaski. Bóg, jak wiem, jest huraganem miłości. I każąc mi tak a nie inaczej służyć, porwał mnie w ten wir, w ten huragan, jako drobny listek, jako pyłek kręcący się na peryferiach tylko, ale i tak porwany ruchem, niepojętym ruchem Miłości” (bł. Hanna Chrzanowska, Drogowskazy, wybór i oprac. M. Florkowska, Kraków 2018, s. 53).

3. Z życia wzięte

„Ożenił się, mając lat trzydzieści. Był lekarzem ani lepszym, ani gorszym od wielu innych, miał praktykę ani większą, ani mniejszą od wielu kolegów, z którymi razem kończył uniwersytet. Zdolny, rozsądny, nie odznaczał się zbytnią pracowitością. Dość walczył, będąc młodym chłopcem, dość namarnował sił i zdrowia, nim zdobył sobie stanowisko. Dziś stracił wiele zapału, uspokoił się, odrzucił ambitne pragnienia. Żonę kochał bardzo, dom przekładał nad wszystko, a synka swego, trzyletniego Jasia, ubóstwiał. Nieszczęście, które spadło na niego niespodzianie jak grom, pozbawiło go przytomności na długo. Żona jego, poczciwa, skromna, uwielbiana, dając mu córkę, zmarła w jego oczach. On, mąż: lekarz – musiał patrzyć na zgon niewinnej istoty. Gdy płacz niemowlęcia przywrócił do przytomności nieszczęśliwego ojca, wstał, podszedł do kołyski i rzekł cicho, lecz groźnie: – Ja zabiłem twoją matkę, dziecino! Gdybym był pracował, zamiast wylegiwać się w leniwej atmosferze szczęścia rodzinnego, gdybym był zbadał wszystkie tajniki tej rozległej nauki – medycyny, byłbym ją uratował. Ja ją zabiłem swoim nieuctwem. Podły jestem! Został więc wdowcem z dwojgiem dzieci, na które przelał całą miłość zbolałego, osieroconego serca. W charakterze jego zaszła zmiana poważna. Wziął się do pracy, ale tak gorączkowo, z taką zawziętością, jakby chciał odbić sobie stracone lata, zgłębić do dna medycynę i wskrzesić zmarłą. Po dwóch latach zaczęto mówić o nim jako o jednym z najzdolniejszych lekarzy, później zaczęto o nim pisać, aż przez pewne znaczniejsze odkrycie stał się sławnym. Janek w wieku 11 lat poważnie zachorował. Lekarz skupił całą uwagę, wytężył myśl, gotował się do walki. Śmierć nie wypuszczała swej ofiary, doktor zbrojny w wiedzę nie ustępował, jako wódz obliczał swe środki, siły organizmu dziecięcego, moc przeciwnika śmierci.

Nie ma obawy – myślał sobie, siedząc przy łóżku śpiącego Janka – dziś nie jestem już takim, jakim byłem wówczas. – Ojczulku – szepnął nagle Janek. Ja wiem, o czym myślałeś w tej chwili. Ja nie mam gorączki tylko ja słyszę, co ty myślisz. Ojczulku, ty jesteś wielkim lekarzem, a mimo to ja umrę. Mnie mama mówiła teraz, że ja umrę. Ty nie wierzysz może? Wierz, wierz, ojczulku, bo jest Bóg silniejszy niż twoje lekarstwo, o, stokroć silniejszy. -Bóg ci i Zochnę odbierze, Mama ci to kazała powiedzieć. A teraz poproś księdza. Lekarz pogrążył się w jakieś straszne dumanie. On, który przez lat tyle uważał człowieka za jakąś złożoną maszynkę, która się psuje często, którą trzeba odżywiać, naprawiać, dziś spotyka się przez usta chorego dziecka z jakimś światem ducha, stokroć silniejszym od niego. Nad ranem Janek umarł. – Nie ja ciebie zabiłem szepnął ojciec – ale śmierć cię zabiła. Nazajutrz zachorowała Zosia. Znów rozpoczęła się walka zaciekła, znów bezskuteczna. Lekarz padł na kolana przed łóżkiem chorej, wlepił oczy w ciemniejący na ścianie krzyż żelazny, objął rękami wątłą postać dzieciny i szepnął, łkając: – Boże. Boże, nie karz mnie, Boże. Przebacz mi, boś Ty miłosierny. Boże, który przebaczasz grzesznikom, przebacz mi. Boże. Boże! Zosia, znać zbudzona słowami modlitwy, otworzyła swe modre oczęta, objęła szyję ojca i zapytała: – Czemu płaczesz, ojczulku? – Bo cię kocham, maleńka, szepnął ojciec. – Kochaj mnie, tatuniu, ja ciebie też kocham. Zosia wyzdrowiała.

Doktor dziś jest profesorem uniwersytetu, a rokrocznie, gdy widzi nowy zastęp studentów medycyny, zaczyna swój wykład słowami: – Panowie, istnieją dwa światy: świat ducha i materii. Pierwszy pozostawmy Bogu. Poznaniu drugiego poświęćmy życie. Młodzi, nie dajcie się oślepić fałszywym blaskom wiedzy ludzkiej, nie bądźcie zarozumiali z tych okruchów poznania. Wiedza wasza wówczas tylko silną będzie, gdy ją wesprze wiara” (Janusz Korczak, Wiara [w:] J. Korczak, Na mównicy. Publicystyka społeczna (1898–1912), (Dzieła / J. Korczak; t. 3), Warszawa 1994, s. 59–62).