Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski
Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10).
1. Biblia
Zarysowany w przypowieści dzień powszedni sługi odpowiada dniowi pracy na gospodarstwie wiejskim. Właściciel rozporządza raczej niewielką ilością sług, ponieważ on sam wyznacza im pracę w polu i w kuchni. Zasadniczo sytuacja niewolników na wsiach była bardziej uciążliwa, niż tych w miastach. Jakkolwiek przypowieść nie mówi o formie przemocy właściciela w stosunku do niewolników, to jednak sytuacja tych ostatnich jako „żywych narzędzi” w starożytnych świadectwach, ale też w omawianej przypowieści ukazuje się dość wyraźnie. Dopiero po wykonaniu obowiązków może on jeść i pić. W odróżnieniu do pracowników najemnych, niewolnik nie miał prawa do zapłaty. Jedzenie stanowi zapłatę za pracę. Wdzięczność nie była przewidywana.
Z tego też powodu ewentualne pragnienie niewolnika, aby po powrocie z pola zasiąść do stołu, być może wraz z panem, nie mogło się zrealizować. Nie oznacza to, że taka była bezwzględna reguła. Seneka wyśmiewa się z tych, którzy uważają za rzecz poniżającą spożywanie posiłku razem z niewolnikami. Ale już to samo świadczy, że stanowisko Seneki nie było regułą, ale raczej wyjątkiem. Relacja pomiędzy właścicielem a sługą była zupełnie jasna: ważniejsza osoba, czyli właściciel, był obsługiwany zawsze jako pierwszy. Reguła ta nie obowiązywała podczas rzymskiego święta Saturnaliów, kiedy to na pewien czas usuwane były wszelkie różnice pomiędzy stanami. Istnieją świadectwa mówiące o wspólnych posiłkach niewolników i panów, a nawet sytuacjach, kiedy to niewolnicy posilali się, podczas kiedy ich panowie usługiwali.
W przekładach tego fragmentu Ewangelii Łukasza Jezus zobowiązuje słuchaczy, aby myśleli o sobie jako „nieużytecznych” sługach. Tłumaczenie greckiego słowa achreios „nieużyteczny” wydaje się co najmniej niedokładne. Po pierwsze, sługa z przypowieści nie był wcale nieużytecznym sługą. Wszak cały dzień pracował w polu, a i po powrocie z pola otrzymał kolejne zadania do wykonania. Po wtóre, w oczach Bożych ludzie nigdy nie są bezużyteczni, bezwartościowi, w każdym razie nie ma takiej wypowiedzi w Piśmie Świętym. Po trzecie, słowo greckie achreios, które tłumaczymy jako „bezużyteczny” występuje do tego stopnia bardzo rzadko w literaturze greckiej, że trudno określić dokładnie jego znaczenie. Tłumaczenie „niegodny” byłoby już lepsze, ponieważ przywołuje obraz człowieka, który nie jest zdolny zasługiwać, nie jest godny zapłaty.
Z ogólnego kontekstu można byłoby wnosić, że idzie o człowieka, który nie zgłasza pretensji do wynagrodzenia. Wypowiedź Jezusa oznaczałaby więc, że idzie o człowieka, który jest w pełni świadom, że nic mu się nie należy, że nikt nie jest mu w czymkolwiek dłużny. W tym konkretnym wypadku idzie o to, że uczniowie Jezusa nie mogą zgłaszać pretensji do posiadania Bożej łaski jako należności za pełnienie woli Bożej. Bóg nie jest w żadnym wypadku dłużny człowiekowi. Przypowieść nie przeczy, że Bóg nagrodzi swój lud. Taką wypowiedź spotkamy na innym miejscu Ewangelii (np. Łk 12, 35-38). Podkreśla jednak, że relacja człowieka do Boga nie jest sprawą zasługi, ale opiera się w zupełności na łasce.
Wobec Boga ludzie są jak „nieużyteczni słudzy”, którym Bóg nie jest nic dłużny. Nie są to robotnicy, którzy mają prawo żądać wynagrodzenia. Bóg stawia przed każdym człowiekiem określone zadania i chce, żeby człowiek te zadania wykonał. Kiedy człowiek wykona już je najlepiej jak potrafi, nadal jest jak „nieużyteczny sługa”, ale też jak ukochane dziecko, w tym sensie, że dobra, jakimi Bóg chce go obdarzyć, nie mają charakteru zapłaty dla najętego do pracy robotnika, lecz są „dobrowolnym darem” miłości, którego wartość jest nieproporcjonalna do wykonanej pracy.
Jezus w ostatnim wersecie (Łk 17, 10) odwraca całą sytuację i utożsamia apostołów nie z panami, lecz właśnie ze sługami, którzy powinni robić to, co im polecono, nie narzekając i nie spodziewając się za to jakiegoś wyróżnienia. Pokazuje im w ten sposób, na czym polega prawdziwa służba. Ta lekcja odnosi się szczególnie do zadań misyjnych, które apostołowie będą wypełniać jako słudzy: orki, której celem będzie rozszerzanie królestwa Bożego; pasania trzody jako duszpasterze; gotowości do tego, by usługiwać innym i dawania im jedzenia i picia w formie Eucharystii. Na tym właśnie polega rola rządcy, którą Jezus powierza apostołom (A. Paciorek, Przypowieści Jezusa. Wprowadzenie i objaśnienie, Częstochowa 2013, s. 363–367; P.T. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 342–343).
2. Sztuka
„Jean-Francois Millet (1814–1875) chętnie malował chłopów pracujących w polu, podkreślając rytm ich życia zgodny z porami roku. W Zbierających kłosy (Paryż, Luwr) nie ma ani dramatu, ani pasji. Bohaterkami obrazu są trzy ciężko pracujące, dobrze zbudowane kobiety pokazane na tle oświetlonego słońcem pola. Poruszają się z monumentalną godnością. Jest w nich więcej dzielności niż we wszystkich oficjalnych portretach galerii bohaterów. Zdają się one mówić, że choć schylanie się po leżące na polu pozostałe po żniwach kłosy utrudzi im plecy, to jednak jest życiem dla biednych ludzi.
Millet rozmyślał też o ważności modlitwy. W Aniele Pańskim (Paryż, Musée d’Orsay) chłop i chłopka stoją na polu z pochylonymi głowami i nasłuchują dźwięku dzwonów z wiejskiego kościółka. Rankiem, w południe i wieczór przypominają one wiernym o cudzie wcielenia. Spokojnie, połączeni braterstwem, ludzie powtarzają słowa anielskiego pozdrowienia, składają Bogu dzięki i wysławiają Trójcę Świętą” (H. de Borchgrave, Chrześcijaństwo w sztuce, Warszawa 2002, s. 178).
3. Życie
„William Somerset Maugham przez dwanaście lat był nikomu nieznanym pisarzem. W tym czasie doświadczył wiele frustrujących rozczarowań i wydawało się, że jego kariera jest skazana na porażkę. On jednak zamiast koncentrować się na przeszkodach, myślał o tym, czego dowiedział się o ludzkiej naturze, i wyrażał swoje doświadczenia w sztukach teatralnych. Rozwijał się i pisał, chociaż pozornie nikt nie interesował się jego pracą.
Pewnego dnia londyński producent szukał czegoś w zastępstwie za sztukę, która okazała się klapą. Wtedy właśnie wpadł mu w rękę scenariusz, którym od dłuższego czasu nikt się nie interesował. Była to szuka Maughama – Lady Frederick. Opracowano ją i wystawiono. Jakież było zaskoczenie producenta, kiedy okazało się, że «zapchajdziura» została entuzjastycznie przyjęta przez publiczność i z dnia na dzień stała się absolutnym hitem. Wkrótce wszyscy chcieli wystawiać sztuki Maughama. A on był na to przygotowany. Nie minął rok, a trzy jego sztuki wystawiono jednocześnie – zawsze przy pełnej sali – a krytycy nie mogli się nachwalić nowo odkrytego geniusza.
Niech cierpliwość i wytrwałość Williama Maughama będą dla was przykładem” (J. Templeton, Uniwersalne prawa życia, Kraków 2019, s. 284).
Poprzednia strona: 27. NIEDZIELA ZWYKŁA (rok C)
Następna strona: Wiara, która może wszystko, ks. Janusz Mastalski