Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu (Łk 19, 5).

1. Biblia

Jerycho znajdowało się w pobliżu granicy podległej Rzymianom Judei z Pereą, na szlaku handlowym biegnącym z zachodu na wschód, Zacheusz zaś był zwierzchnikiem celników, nadzorując pobór ceł i podatków od kupców. To zajęcie zakładało współpracę z Rzymianami i dlatego był w oczach ludzi „grzesznikiem”. Jednak nawet celnicy mogą żałować za swoje grzechy tak, jak to robił celnik w przypowieści (Łk 18, 9-14). Zacheusz był bogaty (plousios), co jeszcze bardziej komplikowało jego sytuację, wziąwszy pod uwagę to, że ten sam przymiotnik znajdziemy w opisie bogatego dostojnika (Łk 18, 23) i w przestrodze Jezusa mówiącej, jak trudno wejść bogatym do królestwa (Łk 18, 25). W tej perykopie łączą się dwa wątki Ewangelii, jeden dotyczący celników, drugi bogaczy, i przywołuje ona z pamięci nauczanie pojawiające się w wielu wcześniejszych perykopach.

Zacheusz, podobnie jak przed chwilą niewidomy, musi najpierw uporać się z trudnością wynikającą z jego osobistych uwarunkowań: był niskiego wzrostu. Dodatkową przeszkodą był tłum. Niewidomy głośno „wołał” (Łk 18, 39), żeby zwrócić na siebie uwagę Jezusa, natomiast Zacheusz wspiął się na sykomorę, aby zobaczyć Jezusa. Sykomora to dziki figowiec o niskich konarach, dzięki czemu łatwo było się na niego wspiąć. Opisana tu sytuacja przypomina werset z perykopy o uzdrowieniu paralityka (Łk 5, 19). Tam także przeszkodą był „tłum” i dlatego przyjaciele wnieśli go, wchodząc na dach, podobnie jak tu Zacheusz wchodzi na drzewo.

Celnika Zacheusza cechuje pokora. Nie boi się zrobić z siebie głupca przez wzgląd na Jezusa. Jezus zatrzymuje się przy Zacheuszu, podobnie jak zatrzymał się przy niewidomym, woła go po imieniu i każe mu zejść. Jego słowa wskazują, że nie jest to przypadkowe spotkanie, lecz wynik Bożego zrządzenia po to, by spełnił się plan Boga. Zatrzymanie się w domu Zacheusza to coś, co Jezus musi zrobić, pora zaś, by to zrobić, to dziś.

Jedyna właściwa odpowiedź na takie Boże odwiedziny to działanie z pośpiechem, czyli prędko. Podobnie Abraham zareagował szybko, gdy przyjął do swego namiotu Bożych posłańców (Rdz 18, 1-5). Zacheusz, „syn Abrahama” (Łk 19, 9), naśladuje gościnność patriarchy. Wcześniej w Ewangelii Marta podobnie „przyjęła” Jezusa (Łk 10, 38). Co więcej, ów bogaty człowiek przyjmuje Go rozradowany, co jest przeciwieństwem postawy bogatego dostojnika, który po spotkaniu z Jezusem „mocno się zasmucił” (Łk 18, 23).

Zwracając się do Jezusa „Panie”, Zacheusz odpowiada poprzez decyzję zmiany swojego życia. Część majątku odda ubogim, a więc właściwie zrobi to, do czego zachęcał Jezus bogatego dostojnika (Łk 18, 22). Z tego, co zostanie, zwróci wszystkim, których oszukał, i to zwróci poczwórnie, a więc w stopniu znacznie większym, niż wymagało tego zazwyczaj Prawo (Kpł 5, 24; Lb 5, 7). Jego postanowienie wskazuje na dobre owoce będące dowodem jego nawrócenia.

Końcowe słowa Jezusa adresowane do Zacheusza mówią, że to, co zginęło i zgubiło się – tak jak Zacheusz – zostało odnalezione, podobnie jak owca, moneta i syn we wcześniejszych przypowieściach (Łk 15, 4. 6. 8-9. 24. 32). Spotkanie Jezusa Zbawiciela wyznacza zatem punkt zwrotny w życiu zwierzchnika celników – tak, jak to miało miejsce wcześniej w życiu celnika Lewiego (Łk 5, 27-32) – i przynosi zbawienie do jego domu. Innymi słowy, przykład Zacheusza pokazuje, że „możliwe” jest „bogatemu wejść do królestwa Bożego” i „być zbawionym”! Taka jest misja Syna Człowieczego, co wyjaśnia, dlaczego musi dziś zatrzymać się u Zacheusza. Zacheusz sądzi, że to on „chciał zobaczyć” Jezusa, lecz w rzeczywistości to Jezus przyszedł odszukać go i zbawić (P.T. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 371–375).

2. Sztuka

Sztuka wczesnochrześcijańska przedstawia Chrystusa najchętniej jako triumfatora, nowego władcę świata, dlatego też Jego wjazd do Jerozolimy przedstawiany był na wzór wjazdu (adventus) zwycięskiego cesarza rzymskiego. Na sarkofagu Juniusa Bassusa (359 r., Rzym, podziemia kościoła św. Piotra) scena wjazdu do Jerozolimy pojawia się poniżej Chrystusa tronującego w niebie – Jego wjazd do Jerozolimy, miasta, w którym poniesie śmierć ofiarną, jest jednocześnie wjazdem do niebiańskiej Jerozolimy, triumfalnym pochodem nad śmiercią i grzechem, symbolizowanym w sąsiednim reliefie przez Adama i Ewę. W sztuce bizantyjskiej Kościoła wschodniego, gdzie wjazd do Jerozolimy należy do cyklu ikon świątecznych, Jezus – według orientalnego zwyczaju – dosiada oślicę z boku i jedzie w kierunku bramy miejskiej. Jego uczniowie podążają za Nim piechotą. Na jednym z drzew widać mężczyznę – Zacheusza. Na innych drzewach, bądź też przy drodze, pojawiają się dzieci, które, według opisów pozabiblijnych, tak jak dorośli rozpościerają przed Jezusem gałązki i płaszcze. Na Zachodzie wjazd do Jerozolimy otwiera cykl przedstawień męki Pańskiej.

W Bazylice (dolnej) św. Franciszka z Asyżu znajduje się fresk Pietra Lorenzettiego (1280–1348). Wjazd Chrystusa do Jerozolimy (ok. 1320). Centralną postacią jest tutaj Jezus wjeżdżający w bramy Jerozolimy na osiołku, odziany w granatowy płaszcz. Za nim podążają Apostołowie – Piotr kroczy tuż za Jezusem. Witający Jezusa tłum ścieli przed nim płaszcze i gałązki oliwne – znak chwały i męczeństwa. Powyżej wspinający się na drzewa młodzieńcy przywodzą na myśl epizod z Zacheuszem, człowiekiem niewielkiego wzrostu, który wspiął się na drzewo, aby móc zobaczyć Jezusa (J. Seibert, Leksykon sztuki chrześcijańskiej. Tematy, postacie, symbole, Kielce 2007, s. 360–361; S. Zuffi, Nowy Testament. Postacie i epizody, Warszawa 2007, s. 246–247; P. Lorenzetti, Entry of Christ into Jerusalem, c. 1320, https://www.wga.hu).

3. Życie

W 1981 roku zostały opublikowane fragmenty dziennika Etty Hillesum, prowadzonego przez półtora roku, od marca 1942 do czerwca 1943 roku. Teksty te ukazały niezwykłą drogę duchową młodej holenderskiej Żydówki, która zginęła w obozie zagłady w Auschwitz. Po dojściu do władzy w Niemczech w 1933 roku naziści zaczęli realizować politykę podkreślającą wartość „Aryjczyków”, a wyrażającą pogardę dla Żydów. Kolejne środki, wprowadzane początkowo w Niemczech, a następnie w krajach okupowanych, jak Holandia, stopniowo doprowadziły do pozbawienia Żydów wszystkich praw. Etty zaznała kolejnych etapów ogołocenia.

W listopadzie 1941 roku w Holandii Żydzi zostali wykluczeni z życia społecznego, z zakazem korzystania z przestrzeni publicznej: ze szkół, teatrów, basenów, parków. Żydzi zostali pozbawieni możliwości pełnienia funkcji publicznych. W lipcu 1943 roku otrzymali zakaz swobodnego poruszania się, w Amsterdamie nie mogli korzystać z rowerów. Wyrzucanie ich z niektórych dzielnic ostatecznie wiązało się z przymusem przeniesienia się do getta. W ostatnich miesiącach 1941 roku masowe egzekucje odbyły się na terenach przyłączonych do ZSRR (Polska, Litwa, Ukraina), co miało być wprowadzeniem do ludobójstwa, czyli tak zwanego „ostatecznego rozwiązania”.

Etty pochodziła z niezbyt aktywnie praktykującej żydowskiej rodziny, lecz otrzymała wychowanie, które nauczyło ją cenić kulturę, studia, otwartość na świat. Obdarzona znaczną inteligencją, uzyskała dyplom ukończenia studiów prawniczych, lecz pasjonowała się przede wszystkim literaturą i nauką języków. Jej ciekawość intelektualna i otwartość na istotne kwestie ówczesnej epoki niejednokrotnie prowadziły ją w studenckie kręgi socjalistyczne. Zdarzały się jej okresy depresji i skłonna była wówczas uważać, że nie ma na świecie osoby nieszczęśliwszej od niej. Sensu swojego życia szukała w psychologii. Obdarzona silnym, namiętnym temperamentem, szukała również miłości ludzkiej, mnożąc miłosne relacje, które jej nie zadowalały. W lutym 1941 roku poznała Juliusa Spiera, berlińskiego Żyda wysiedlonego do Amsterdamu, i rozpoczęła terapię pod jego kierunkiem.

Regularne spotkania z Juliusem, terapeutyczna praca nad sobą poprzez pisanie dziennika, lektury duchowe... – w naturze Etty dokonywała się głęboka przemiana. Odpowiedź, której Bóg udzielił „poganinowi” Hiobowi, wyraziła się na skutek kontemplacji świata. W przypadku Etty, rozmiłowanej w psychologii, odpowiedź od Boga przyszła w wyniku poznawania siebie samej. Im bardziej wnikała ona w siebie, tym bardziej odczuwała potrzebę „wielkich wewnętrznych porządków”. Etty, niezakorzeniona w żadnej tradycji religijnej, szła od jednego odkrycia do drugiego, dowiadując się, że każdy potrzebuje ludzkiej i duchowej pomocy ze strony osoby towarzyszącej, i że każdy musi żyć określoną ascezą, by móc panować nad sobą: W ten sposób tropiłam moją zmysłowość aż po jej najgłębiej ukryte zakamarki, najmniej widoczne, i w końcu udało mi się ją wykorzenić. Dążyła do coraz większej spójności pomiędzy myślą i życiem: Prawdą jednak jest, że jeśli nie będę się zmuszać, by moje życie codzienne nawet w najdrobniejszych szczegółach zgadzało się ze szczytnymi, głoszonymi przeze mnie poglądami, wówczas te poglądy nie będą miały żadnego sensu. Odczuwała głęboką potrzebę zagospodarowania skupieniem swojej przestrzeni wewnętrznej.

Ostatecznie Etty potwierdziła odkrycie Boga w sobie: Jest we mnie bardzo głęboka studnia. W tej studni znajduje się Bóg. Czasami udaje mi się Go dosięgnąć, lecz najczęściej kamienie i żwir zatykają studnię i Bóg jest pod nimi pogrzebany. Wówczas należy Go wydobyć spod przytłaczającej warstwy. Młoda kobieta po odkryciu adoracji podjęła prosty i nieustający dialog z tą Obecnością w niej. Dziś po południu nagle się okazało, że klęczę na brązowym dywaniku w łazience, z głową ukrytą w szlafroku porzuconym na trzcinowym taborecie. Nie potrafię właściwie uklęknąć, wzbudza to we mnie jakieś zakłopotanie. A przecież od czasu do czasu rodzi się we mnie głębokie pragnienie, żeby uklęknąć. Rok po poznaniu Juliusa Etty zdobyła się na odwagę, by napisać: ten rok bez wątpienia okazał się najbogatszym, a także najszczęśliwszym w moim życiu.

Etty nie zamykała się w swojej duchowości, która mogłaby stać się niczym bańka chroniąca ją przez nieznośną rzeczywistością. Patrzyła na świat przenikliwie, realistycznie, i nie chciała się karmić złudzeniami. Miała pełną świadomość, że ogólna wola zagłady Żydów realizuje się na jej oczach, a mimo to postanowiła przyjąć życiowe wypadki w takiej postaci, w jakiej zostały jej dane. Nie było to poddanie się ani fatalizm, lecz przekonanie, że może zaistnieć tajemnicza alchemia i że znosząc trudne doświadczenia, można je przemienić w dobro (...), zawsze, kiedy okazywałam gotowość stawienia im czoła, trudne doświadczenia przemieniały się w piękno” (O. Belleil, Zachować ufność. Jak sobie radzić w trudnych chwilach na podstawie ośmiu historii biblijnych, Kraków 2017, s. 293–300).