Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa (Łk 21, 12-13).

1. Biblia

Wydawać świadectwo, to znaczy stwierdzić rzeczywistość jakiegoś faktu, nadając temu stwierdzeniu charakter urzędowy, wymagany przez okoliczności zewnętrzne. Naturalne ramy do składania świadectwa stwarza proces lub spór prawny. Biblia zajmuje się przede wszystkim świadectwami wydawanymi przez ludzi, podkreślając ich wagę. Przepisy prawne regulowały sposób dawania świadectwa: nie wolno nikogo potępiać bez wysłuchania zeznań świadków (Lb 5, 13). Lecz gdzie wchodzi w grę ludzkie słowo, tam zawsze może się wśliznąć także kłamstwo: psalmiści często uskarżają się na fałszywych świadków, którzy ich obciążają (Ps 27, 12); znane są też tragiczne procesy, w których fałszywi świadkowie odgrywają zasadniczą rolę (1 Krl 21, 10-13; Dn 13, 34-41). Dekalog bardzo surowo zakazuje składania fałszywych zeznań. Ponad świadectwem ludzkim znajduje się świadectwo Boże, którego nikt nie jest w stanie podważyć. Jest On również gwarantem zobowiązań, jakie ludzie biorą na siebie w Jego obecności.

W świecie zachodnim istnieją trzy rodzaje świadków: (1) potwierdzający przez złożenie podpisu prawdziwość wyrażenia woli lub innego dokumentu; (2) naoczny świadek przestępstwa lub jakiegoś ważnego wydarzenia; (3) zaświadczający prawdzie religii, którą wyznaje. Wszystkie trzy znaczenia zawiera biblijne pojęcie „świadek”, a w sposób szczególny łączą się w koncepcji świadka z Nowego Testamentu. Jan Chrzciciel składał świadectwo o Chrystusie (J 1, 15. 19. 32-34). Ludzie, którzy doświadczali dobra dzięki wierze w Jezusa, stali się de facto Jego świadkami, gdyż zostali napełnieni Duchem Świętym (J 15, 26-27; Dz 5, 32). Jednak uczniowie, którzy oglądali Zmartwychwstałego, mieli szczególną pozycję wśród Jego świadków, niczym składający podpisy potwierdzające autentyczność czyjejś woli (np. Dz 1, 22; 10, 41; 22, 15). Składanie takiego świadectwa mogło się łączyć z męczeństwem: w Księdze Apokalipsy greckie słowo martyr („świadek”) zyskuje takie znaczenie. Świadkowie potwierdzający wydarzenie zbawczej śmierci Jezusa mogą to świadectwo przypieczętować własną śmiercią.

W okresie zamętu przed upadkiem Jerozolimy sprawujący władzę zaczną prześladować uczniów Jezusa. Zgodnie z planem Boga będzie to dla nich sposobność, by dawać o Nim świadectwo. W Dziejach Apostolskich Łukasz opisuje spełnienie się tych słów (Dz 4, 8-13. 20; 5, 29-32) i pokazuje apostołów cieszących się z tego, że mogli cierpieć dla imienia Jezusa. Ludzie będą tropić uczniów w synagogach (Dz 9, 2; 22, 19; 26, 11), wtrącać do więzień (Dz 5, 18; 8, 3; 12, 4; 16, 23) oraz prowadzić przed królów (Dz 9, 15; 25, 23) i namiestników (Dz 23, 33; 24, 1; 25, 6). Podczas swojej obrony (Dz 24, 10; 25, 8; 26, 1-2) otrzymają mądrość, której ich przeciwnicy nie będą w stanie sprostać. Pouczy ich wówczas Duch Święty, tak jak Jezus zapowiedział już wcześniej (Łk 12, 11-12). Paradoksalnie jednak, pozostając w nienawiści z powodu imienia Jezusa, uczniowie otrzymają to, co zapowiedział w błogosławieństwach – wspaniałą nagrodę w niebie. I dlatego Bóg weźmie ich w opiekę do tego stopnia, że włos im z głowy nie spadnie (12, 7) – jeśli nie tu, na ziemi, to na pewno w życiu przyszłym. Ich wytrwałość przyniesie owoc w życiu wiecznym.

Nowy Testament – a szczególnie nauczanie św. Pawła – wnosi zadziwiająco pozytywne spojrzenie na śmierć i to, co po niej następuje, jako na drogę do wiecznego spotkania z Chrystusem. Gdy uwięziony Paweł czekał na wyrok, nie wiedząc, czy spotka go śmierć, czy uniewinnienie, tak pisał o możliwości śmierci: „Pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze” (Flp 1, 23). Paweł czeka na spotkanie ze swoim ukochanym Mistrzem, pragnie być z Nim na wieki. Ci, którzy należą do Chrystusa, winni oczekiwać tych czasów z radosną nadzieją, bo przecież odtąd „zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4, 17). Warto o tym pamiętać, bo być może właśnie niezdrowy lęk przed spotkaniem z Panem, jakże obcy chrześcijanom pierwszych wieków sprawił, że... niemal w ogóle przestaliśmy czekać na Chrystusa, odłożyliśmy ten temat do dogmatów, w które się wierzy, ale nie dopuszcza się ich wpływu na codzienne życie (P.T. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 412–413; L. Ryken, J.C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, metafory, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 980–981; M. Prat Mal, P. Grelot, Świadectwo [w]: Słownik teologii biblijnej, red. X. Leon-Dufour, Poznań–Warszawa 1973, s. 949; D. Piekarz, (Nie)bój się Boga. Co Biblia mówi o lęku?, Kraków 2017, s. 147–148).

2. Sztuka

Dziesięć tysięcy męczenników to datowany na 1508 r. obraz Albrehta Dürera (Wiedeń, Kunsthistorisches Museum, Gemaldegalerie). „Według średniowiecznej legendy rzymski cesarz Hadrian wysłał pogańskiego księcia Achacjusza wraz z armią dziewięciu tysięcy wojowników, rozkazując im stłumić powstanie buntowników. Gdy aniołowie pomogli Achacjuszowi odnieść zwycięstwo, wódz razem ze wszystkimi swoimi ludźmi oraz z tysiącem żołnierzy rzymskich przyjęli religię chrześcijańską. Wszystkich żołnierzy zaciężnych, którzy przyjęli nową wiarę, Hadrian kazał pozabijać na górze Ararat. Dürer podejmował już wcześniej ten temat, uważany za modelowy przykład niewzruszonej wiary chrześcijańskiej, w drzeworycie z około 1496 roku. W 1507 roku, kiedy elektor saski zamówił obraz, chcąc uzupełnić swój zbiór relikwii przechowywanych w kościele zamkowym w Wittenberdze, artysta norymberski wykorzystał drzeworyt jako punkt wyjścia. Kompozycja obrazu ukończonego dopiero w 1508 roku jest lustrzanym odbiciem kompozycji drzeworytu, wzbogaconym o nowe motywy. Obok postaci żołnierzy strącanych ze skały Dürer przedstawił także inne formy męczeńskiej śmierci: jedni są kamienowani, inni przebijani mieczami, krzyżowani, bici aż do śmierci lub – jak na pierwszym planie – pozbawiani głów. Co ciekawe, zarówno cesarz Hadrian, jak i jego sprzymierzeniec, król perski, ubrani są w tureckie stroje osmańskie, które Dürer miał okazję oglądać w Wenecji. Artysta z dużą dozą pewności umieścił w centrum kompozycji swój własny wizerunek, a także wizerunek humanisty, Konrada Celtesa, zmarłego w 1508 roku” (T.-H. Borchert, Dürer. Zbliżenia, Warszawa 2021, s. 274–275).

Życie

Robert Brenner, więzień z Oświęcimia, tak napisał: „Kiedy byłem więźniem w Auschwitz, nie przychodziło mi do głowy kwestionowanie działań lub braku działań Boga, chociaż wiedziałam oczywiście, że inni to robili. (…) To, co robili naziści, nie zmieniało mojej pobożności i nie sądzę, żeby w jakikolwiek sposób podważyło moją wiarę w Boga. Nigdy nie przyszło mi do głowy wiązanie z Bogiem okrucieństw, jakie nas spotkały, oskarżanie Go o nie, moja wiara nie osłabła ani jej nie utraciłem, ponieważ nie przyszedł nam z pomocą. Bóg nie jest nam winien pomocy ani czegokolwiek innego. To my Jemu zawdzięczamy nasze życie. Kiedy ktoś sądzi, że Bóg jest odpowiedzialny za śmierć milionów, bo zaniedbał zrobienia czegoś, żeby ich uratować, stawia sprawę na głowie. Zawdzięczamy Bogu te kilka czy kilkanaście lat życia i mamy obowiązek czcić Go i stosować się do Jego przykazań. Po to właśnie istniejemy na tej ziemi: żeby stać w służbie Boga i słuchać Jego rozkazów” (H. Kush­ner, Dlaczego właśnie ja? Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom, Poznań 2021, s. 119).