Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski
Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1, 19).
1. Biblia
Prawda o małżeństwie Maryi i Józefa wysuwa się na pierwszy plan w Mateuszowej i Łukaszowej Ewangelii dzieciństwa Jezusa (Mt 1-2; Łk 1-2). Obydwa zapisy wydarzeń związanych z Jego narodzeniem i okresem dzieciństwa jednoznacznie potwierdzają, że małżeństwo Maryi i Józefa nie było pobożnym pozorem, ale prawdziwym małżeństwem. Jednak z uwagi na to, że zgodnie z zamysłem Boga miała urzeczywistnić się w nim tajemnica Wcielenia Syna Bożego, przybiera ono wyjątkowy i niezwykły charakter. Mateusz zwraca na to uwagę, koncentrując się na przeżyciach Józefa, natomiast Łukasz interesuje się bardziej rolą Maryi. W Mt 1, 18-19 poznajemy dwa ważne fakty na temat Maryi i Józefa. Po pierwsze, byli po zaślubinach, czyli zaręczynach, których nie należy mylić ze współczesnymi zaręczynami. Do żydowskiego sposobu kojarzenia się ich małżeństwa nawiązuje Mateuszowe sformułowanie: „wpierw nim zamieszkali razem”. Użyty w nim czasownik synerchomai dosłownie znaczy „zejść się razem” i w odniesieniu do małżeństwa oznacza „zamieszkać razem”. Stanowi to odwołanie właśnie do żydowskiego zwyczaju zaręczyn, któremu musieli podporządkować się także Maryja i Józef. Choć Biblia nie zna pojęcia narzeczeństwa w naszym rozumieniu, należy przyjąć, że zaręczyny Maryi i Józefa poprzedzał okres bliższej znajomości i przyjaźni. Umożliwiał ją pobyt w tym samym miejscu zamieszkania, jakim był Nazaret, pośród własnych rodzin zatroskanych o przyszły los swoich dzieci. Tego rodzaju „zaręczyny” stanowiły pierwszy etap dwustopniowego procesu zawarcia małżeństwa. Mężczyzna i kobieta wobec świadków wzajemnie składali sobie śluby i od tego momentu byli uważani za prawnie zaślubionych, lecz jeszcze nie zamieszkiwali razem. Potem żona jeszcze do roku pozostawała u swych rodziców przed drugim etapem małżeństwa, znanym jako „zejście się razem”. To wtedy żona rozpoczynała mieszkanie z mężem, a małżeństwo było konsumowane. Mateusz wprost stwierdza, że Maryja i Józef są tu na pierwszym etapie małżeństwa, czyli po zaręczynach, oraz że Maryja stała się brzemienną, wpierw nim zamieszkali razem – innymi słowy, zanim rozpoczęli drugi etap małżeństwa.
Nie odpowiadając na pytanie, w jaki sposób Józef dowiedział się o brzemienności Maryi i czy małżonkowie porozumieli się w tej sprawie, Mateusz informuje o jego wątpliwościach co do trwałości małżeństwa. Wynikały one z całej sytuacji, w jakiej się znalazł. Józef miał pewność, że nie jest biologicznym ojcem poczętego przez Maryję Dziecka. Nie podejrzewał też swej Małżonki o wiarołomność, ale zdawał sobie sprawę z niezwykłości przyczyny Jej brzemienności. Ponieważ w naturalny sposób nie potrafił wytłumaczyć sobie odmiennego stanu Maryi, szukał rozwiązania, odwołując się do swej sprawiedliwości.
Nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: na czym polegała sprawiedliwość Józefa? Mając na uwadze środowisko Starego Testamentu, należałoby w niej widzieć wierność wobec Bożego Prawa w sprawie świętości małżeństwa. Zgodnie ze Starym Testamentem cudzołożnica powinna zostać ukamienowana. Księga Powtórzonego Prawa (22, 13-24) konkretnie nakazuje ukamienowanie zaręczonej kobiety, która popełniła cudzołóstwo lub w przypadku której odkryto, że w chwili skonsumowania małżeństwa nie była już dziewicą. Jednak w I wieku, gdy Żydzi znajdowali się pod rzymskim panowaniem, kara śmierci została zakazana i w takich sytuacjach standardową praktyką był rozwód podczas rozprawy publicznej. Z perspektywy ewangelicznej sprawiedliwość Józefa byłaby gotowością łączenia wierności woli Bożej z szacunkiem i miłością do człowieka. Rozwiązanie Józefa co do przyszłości swego małżeństwa idzie w tym ewangelicznym kierunku, wyrażonym przez Mateusza: „i nie chcąc narażać Jej na zniesławienie”. A ponieważ z racji oficjalnych zaręczyn był związany prawem, mógł to tylko uczynić w ramach możliwości, jakie ono dawało. Józef rezygnuje więc z publicznego ujawnienia tajemnicy Maryi, uznając, że najbardziej właściwe będzie rozstanie się z Nią „po kryjomu, po cichu”. Ten sposób rozejścia się małżonków mógł być prawnie zrealizowany jedynie przez list rozwodowy, tylko że bez rozgłosu, „po cichu”, jedynie w obecności dwóch świadków.
Rozwiązanie, jakie odnajduje Józef na bazie swej „sprawiedliwości”, ale w ramach przepisów Prawa żydowskiego, zostaje poddane weryfikacji za sprawą specjalnego Bożego objawienia. Józefowi ukazuje się we śnie anioł, by wprowadzić go w tajemnicę Wcielenia, co wcześniej stało się w przypadku jego Małżonki. Nazwanie Józefa przez anioła synem Dawida jest zwróceniem uwagi na królewskie pochodzenie samego Józefa oraz na jego kluczową rolę w przekazaniu Dawidowego pochodzenia Jezusowi. We śnie Józef otrzymał polecenie nadania Dziecku narodzonemu z Maryi imienia Jezus. Nadanie dziecku imienia oznaczało uznanie go za własne, równało się to z wyznaczeniem Józefowi przez Boga misji bycia prawnym ojcem Jezusa. Mimo że Jezus nie jest biologicznym synem Józefa, jako jego legalny syn posiadałby wszystkie prawa dziedziczenia po nim, wliczając w to odziedziczenie królewskiego, Dawidowego pochodzenia Józefa. Z chwilą otrzymania Bożego objawienia Józef zrozumiał, że tajemnica Wcielenia nie może zrealizować się poza jego małżeństwem z Maryją. Zrozumiał też, że nie będzie ono stanowić jedynie zewnętrznej, kulturowej oprawy dla Wcielenia, ale będzie jego integralną częścią. W świetle Bożego objawienia Józef odkrył, jak wielkie jest jego powołanie w zbawczym planie Boga. Dlatego „wraca do życia” (egertheis – „wstawszy”: 1, 24a), by je zrealizować (C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 12–15; S. Haręzga, Małżeństwo Maryi i Józefa, Salvatoris Mater, R. 11, nr 3 (2009), s. 11–20).
2. Sztuka
Ewangelie kanoniczne milczą o życiu Józefa z Nazaretu, przedstawianego razem z Maryją i Dzieciątkiem Jezus na licznych wizerunkach Świętej Rodziny, gdzie zazwyczaj jest starcem opierającym się na lasce. Przedstawienia Józefa stały się coraz częstsze począwszy od XVI w., kiedy dominikanin Isidoro de Isolanis zaczął rozpowszechniać apokryfy o życiu świętego, między innymi Ewangelię apokryficzną o Józefie stolarzu, w której opowiedziane jest życie Świętej Rodziny w Nazarecie i praca Józefa jako rzemieślnika wyrabiającego drewniane sochy i jarzma na woły.
Ewangeliści wspominają o wahaniu Józefa, czy dochować przysięgi małżeńskiej po tym, jak zobaczył on Maryję brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Józefowi, który chciał oddalić Maryję potajemnie, ukazał się we śnie anioł i przekonał go o niewinności Maryi. To wydarzenie, znane jako Sen św. Józefa, przedstawił w XVI w. Bernardino Luini na fresku w kościele Santa Maria delia Pace w Mediolanie (obecnie w Pinacoteca di Brera): na pierwszym planie odmalowano anioła ukazującego się śpiącemu Józefowi. W głębi, powyżej postać Maryi, która siedząc, pochyla się nad przyborami do szycia. Święty Józef śpi oparty na drewnianej ławie. Anioł – ze złotymi skrzydłami i w powłóczystej białej szacie – zwraca się i przemawia do Józefa, w lewej ręce trzyma białą lilię – zupełnie jak w scenach zwiastowania Maryi – a prawą wskazuje na niebo (A.M. Ferrari, Józef, Oblubieniec NMP [w]: Nowy leksykon sztuki chrześcijańskiej, red. L. Castelfranchi, M.A. Crippa, Kielce 2013, s. 375–376; B. Luini, Sen Świętego Józefa, Pinacoteca di Brera, https://pinacotecabrera.org/en/collezione-online/opere/il-sogno-di-san-giuseppe/, dostęp. 5.06.2022).
3. Życie
„Do hospicjum trafiła młoda kobieta. Wydawało się, że nie zostało jej już wiele czasu. Któregoś razu, idąc korytarzem, usłyszałam jej rozmowę z narzeczonym. To było coś niesamowitego, bo chłopak szedł normalnie rano do pracy, a po południu przybiegał, zjadał w hospicjum obiad i do późnych godzin wieczornych spędzał z nią czas czy to w sali hospicyjnej, czy wożąc ją na wózku inwalidzkim po ogrodzie. Kiedy przechodziłam, usłyszałam, jak on jej mówi: Kochanie, weźmy w końcu ten ślub. Ona słabym głosem odpowiedziała: Ale ja przecież umieram. Tak, ale umrzesz jako moja żona. Ostatecznie zgodziła się wyjść za niego za mąż. Odeszłam od tej sali dalej, bo nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia. Za chwilę ten młody mężczyzna przyszedł do mnie do biura i powiedział, że chciałby zorganizować ślub w hospicjum. Zgodziłam się. To było jeszcze w Gorzowie Wielkopolskim. Złożyliśmy się na suknię ślubną, udekorowaliśmy pięknie wózek inwalidzki. Był biały welon, bukiet z białych chryzantem. To był ślub radości, ale i ślub łez. Było wesele, były tańce. Pierwszy taniec wyglądał tak, że pan młody wziął panią młodą na ręce i zaczął z nią tańczyć, później trafiła ona na ręce świadka i kolejnych gości weselnych.
A później właściwie już ręce nie były potrzebne, bo ta młoda kobieta zaczęła siadać, z czasem chodzić, w końcu wypisaliśmy ją z naszego hospicjum. Okazało się, że jest zdrowa. Nasze relacje wtedy już były bardzo bliskie. Ci młodzi nie mieli mieszkania. Pamiętam, że poszłam do prezydenta miasta, opowiedziałam mu tę historię i poprosiłam o mieszkanie socjalne dla nich. Prezydent miał łzy w oczach i zapewnił, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by młodzi to mieszkanie dostali. Tak też się stało. I co jest ciekawe? Kiedy już pracowałam w Wilnie, pojechałam do Gorzowa Wielkopolskiego, poszłam do centrum handlowego, bo chciałam sobie kupić buty. I tak biegałam, biegałam, i nagle z tyłu ktoś zarzucił mi ręce na szyję. Odwróciłam się i zaniemówiłam, bo to właśnie była ta kobieta. Okazało się, że ona została mamą, pracuje w tym centrum handlowym. I to jest cud miłości. Umrzesz jako moja żona - powiedział jej narzeczony i w cudzie miłości dokonało się to, że ona dała życie. Cud miłości, kobieta miłości i decyzja miłości” (M. Rak, Mężczyźni mojego życia. O miłości, miłosierdziu i dobrym pomaganiu. W rozmowie z Małgorzatą Terlikowską, Kraków 2022, s. 94–95).
Poprzednia strona: 4. NIEDZIELA ADWENTU (rok A)
Następna strona: Nie bójcie się wziąć Chrystusa, ks. Janusz Mastalski