Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata (J 1, 29).

1. Biblia

Tematyka ukazująca Jana Chrzciciela jako świadka Chrystusa pojawia się aż pięć razy na kartach czwartej Ewangelii. Zapowiada ją już tekst Prologu (J 1, 6-8. 15). Teraz Jezus pojawia się w Ewangelii po raz pierwszy, a Jan Chrzciciel daje o Nim świadectwo.

Jan Chrzciciel nazywa Jezusa Barankiem Boga, przypisując Mu funkcję „gładzenia grzechów”. W całym Nowym Testamencie ten chrystologiczny tytuł występuje tylko w świadectwie Jana Chrzciciela (J 1, 29. 36). Świadectwo Jana zostaje wzmocnione przez użycie formuły wykrzyknikowej „oto”, która nadaje uroczysty charakter całej wypowiedzi Prekursora Jezusa. Użycie tytułu Baranek Boga nawiązuje do tradycji ofiary baranka paschalnego podczas niewoli egipskiej (Wj 12, 21-28). W narracji czwartej Ewangelii w opisie śmierci Jezusa występuje wyraźne nawiązanie do symboliki paschalnej. Według J 19, 14 Jezus zostaje skazany na śmierć w dniu przygotowania Paschy około godziny szóstej – dokładnie w czasie, gdy w Świątyni Jerozolimskiej zabijano baranki przeznaczone na ucztę paschalną. „Baranek” zatem przywołuje ofiarę ze zwierząt, przynoszącą rytualne obmycie z win i pojednanie z Bogiem. Jezus jednak nie jest po prostu kolejną liturgiczną ofiarą, On jest Barankiem, który ostatecznie gładzi grzechy i zło ciążące na całym ludzkim rodzaju oraz przynosi pełne pojednanie z Bogiem.

W obrazie Baranka Boga można także widzieć cierpiącego Sługę Pana prowadzonego jak baranek na zabicie (Iz 53, 7). Funkcja Baranka Boga gładzącego grzechy świata może nawiązywać do opisu funkcji Sługi Pana w tekście proroka Deutero-Izajasza. Tytuł Baranek Boga wypowiadany przez Jana Chrzciciela można także głębiej zrozumieć w kontekście Księgi Apokalipsy, w której postać Baranka odgrywa istotną rolę. W pełnych symboliki i ekspresji obrazach tej księgi krew Baranka uwalnia z grzechów (Ap 1, 5) i pozwala nabyć dla Boga nowy lud (Ap 5, 9). Dzięki swojej krwi Baranek dokonuje ostatecznego zwycięstwa nad wszystkimi wrogami zbawienia. W swoim świadectwie (J 1, 30-31) Jan Chrzciciel nawiązuje do żydowskiej idei „Mesjasza Nieznanego”. Myśl ta może mieć swoją genezę w proroctwie Mojżesza (Pwt 18, 15. 18) zapowiadającego wzbudzenie proroka, który wyzwoli lud z niewoli i objawi prawdę pochodzącą od Boga.

W świadectwie Jana Chrzciciela Jezus zostaje przedstawiony jako „Mesjasz Nieznany”, który stopniowo objawia ludzkości swoją godność mesjańską i tożsamość Syna Bożego. W J 1, 32-33 Jan Chrzciciel daje świadectwo o Duchu, który zstąpił na Jezusa w postaci gołębicy. Jezus w tym świadectwie zostaje ukazany jako „Przyjmujący Ducha”. Jan pragnie przedstawić Jezusa jako Mesjasza napełnionego i namaszczonego Duchem Bożym. Teksty starotestamentalne w sposób szczególny akcentują asystencję Ducha Bożego w życiu proroków. Dzięki Duchowi prorok może słuchać Bożych słów, mieć wizję Chwały Bożej oraz przemawiać w imieniu Boga. Pod wpływem Ducha prorocy stają się narzędziami zbawczego działania Boga.

Wielu biblijnych proroków nauczało, że Bóg, gdy dopełni swojego ostatecznego dzieła zbawienia na końcu czasów, wyleje Ducha Świętego. Ezechiel mówi, że Bóg obdarzy swoim Duchem swój lud odkupiony, gdy zawrze z nim nowe przymierze: „Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36, 27). Podobnie przemawiał Pan przez proroka Joela: I wyleję potem Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze prorokować będą (Jl 3, 1-2). Zwrot „wyleję ducha” to zapowiedź przyszłego różnorodnego błogosławieństwa. Pośród błogosławieństw związanych z wylaniem Ducha Świętego są następujące: pojednanie z Bogiem; oczyszczenie z grzechów i powtórne stworzenie przez Boga; stworzenie posłusznych serc, które są otwarte i zdolne do miłości oraz błagalnej modlitwy; dary charyzmatyczne, takie jak prorokowanie. Gdy ta obietnica wypełniła się w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, została nam objawiona jako osobowa obecność samego Ducha Świętego we wnętrzu wierzących, Ducha, który oświeca, umacnia i daje radość (F. Martin, W.M. Wright IV, Ewangelia według św. Jana. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 18–20; M.S. Wróbel, Świadectwo Jana Chrzciciela w czwartej Ewangelii, Verbum Vitae 28 (2015), s. 213–233).

2. Sztuka

Chrzest Chrystusa Joachima Patinira ze zbiorów Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, to obraz namalowany w 1515 roku. Przed oczami mamy rzekę wijącą się wśród niziny, z której sterczą w odstępach jakieś postrzępione formacje skalne, a wzrok biegnie hen, aż po daleki horyzont z błękitnymi górami. Widać zamiłowanie flamandzkiego malarza do pejzażu. Na pierwszym planie stoi Chrystus w wodzie po kolana, z biodrami przepasanymi białym prześcieradłem. Na skalistym brzegu leży Jego błękitny płaszcz. Obok Jezusa klęczy Jan i lekko pochylony, podpierając się lewą ręką, prawą polewa mu głowę wodą z rzeki. Jan nie ma na sobie włochatej skóry wielbłądziej, lecz kawał czerwonej tkaniny przewiązanej paskiem na ciele, niby tunikę pozbawioną rękawów. Nad Jezusem wysoko, wysoko w prześwicie chmur wychyla się, całkiem jak z okna, siwobrody i siwowłosy Bóg i wypuszcza z dłoni białą gołębicę unoszącą się dokładnie nad głową Chrystusa. To symbol Ducha Świętego. W głębi, po lewej stronie obrazu, ukazał malarz inny epizod: święty Jan stoi na tle kępy drzew i naucza grupę wiernych, wskazując postać Chrystusa. Znamy słowa Jana: „oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Część obecnych zwraca ku Chrystusowi głowę.

W sztuce symbolicznej zarówno Chrystus, jak i członki Jego Mistycznego Ciała przedstawia się pod postacią baranka. Nieliczne wizerunki Baranka Bożego pochodzące z czasów wczesnochrześcijańskich należą do epigrafiki. Powstały one w czasach prześladowań chrześcijan, które żądały ustawicznej gotowości do ponoszenia ofiar. Baranek jest przedstawiony jako ofiara, dlatego nigdy w pozycji stojącej. Od czasu zwycięstwa Konstantyna nad pogaństwem Baranek Boży jest przedstawiany najczęściej w pozycji stojącej. Rzeźby pochodzące z tego okresu – na sarkofagach, ołtarzach itd. – łączą ideę ofiary z ideą triumfu. W VI i VII w. wykonywano krzyże, na których w miejscu przecięcia się belek umieszczano wizerunek Baranka w obramowaniu mającym także kształt krzyża. Gdy w średniowieczu przedmiotem pobożnych rozważań stały się raczej bolesne niż chwalebne aspekty męki Zbawiciela, a także szerzej rozwinął się kult eucharystyczny, stojącego Baranka zaczęto przedstawiać z raną w boku, z której krew strumieniem spływa do kielicha. W epoce romańskiej postać Chrystusa-Baranka chętnie umieszczano w tympanonach portalów, w późnym średniowieczu – na zwornikach sklepień, na hostiach, pastorałach biskupich i wyrobach rzemiosła artystycznego (B. Fabiani, Gawędy o sztuce sakralnej, Warszawa 2020, s. 120–121; D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 262–263).

3. Życie

„Rodzice rozstali się, kiedy miałem prawie czternaście lat. Pewnego wieczoru, kiedy wróciłem do domu, razem z siostrą zauważyliśmy, że panuje między nimi silne napięcie. Mama się rozpłakała. My od razu zaczęliśmy płakać razem z nią. Siostra od razu powiedziała mi: „Tata ma inną!”. Szok! Widziałem, że między nimi coś jest nie tak, ale nie spodziewałem się czegoś takiego, tak nagle!... Nie, naprawdę na coś takiego nie byłem przygotowany. Kiedy się nie układa między rodzicami, dziecko to czuje, wyczuwa zagrożenie, ale nie bardzo wie jakie. Poczułem się całkiem zagubiony. Szok odczułem fizycznie, wszystko mnie bolało, od stóp do głów. Skręcałem się z bólu. Tato został jeszcze w domu na dwa miesiące, potem się wyprowadził.

Potem gniew zastąpił smutek. Rozzłościłem się na ojca, zacząłem go osądzać. Przy nim zachowywałem lodowaty spokój, a on nie wiedział zupełnie co robić, byłem jak z kamienia. Zupełnie się wycofałem, rzuciłem się w wir nauki, żeby zapomnieć o wszystkim. W ogóle przestałem rozmawiać na ten temat. Potem przyszła następna fala, jeszcze jedna burza – moja matka też się z kimś związała. Trzeba było zrobić wysiłek, żeby się z tym pogodzić... Ludzie naokoło bagatelizowali sprawę: „Przecież wiesz, to samo życie, sporo par się rozchodzi”. Tak, ale dla mnie to nie było takie zwyczajne, przecież nie jestem „sporo ludzi”.

Wtedy zwróciłem się do Boga, mówiąc sobie, że dzięki modlitwom On może zmienić bieg spraw, to jednak nic nie zmieniało. To było niesprawiedliwe, jednak nie odwróciłem się od Boga, dalej się modliłem i coraz bardziej zbliżałem do Kościoła. Znajdowałem w jego nauczaniu właściwe słowa, pasujące do mojego cierpienia. W sprawie separacji i rozwodów Kościół wskazywał na niesprawiedliwość i cierpienie dzieci. Poczułem się doceniony i wspierany. Ponieważ w najbliższym otoczeniu nie mogłem znaleźć solidnego oparcia, Kościół posłużył mi za takie, bo mówił o miłości, prawdzie, sprawiedliwości, wierności możliwej dzięki Bożej pomocy i mocy sakramentów. Potrzebowałem silnego punktu odniesienia. Ujrzałem oblicze, które zdecydowało o moim życiu, świętego Jana Pawła II. Przywiązałem się do niego jak do ojca, chociaż go nigdy z bliska nie spotkałem. Jego słowa były prawdziwe, słuszne, pełne miłości i pocieszające. Później zacząłem czytać jego pisma, szczególnie jego „teologię ciała”, które wywarły na mnie wielkie wrażenie. Rozwód ciągnął się przez pięć lat. W tym okresie, który przypominał gumę do żucia, musiałem odgrywać rolę pośrednika między rodzicami, bo nie byli w stanie się porozumieć. Świetnie bym się obył bez tej niewdzięcznej misji!

O tak! Kościół mnie wzmocnił Eucharystią i swoim nauczaniem, zwłaszcza na temat rodziny i przebaczenia. Powoli mogłem pozbyć się poczucia niesprawiedliwości i uczucia buntu. W końcu pewnego dnia naprawdę przebaczyłem ojcu – z całego serca. Ważny etap był już za mną. Miałem wtedy siedemnaście lat. Ale nadal jestem kimś, kto poszukuje sensu, uznania i miłości. Ta rana się powoli zagoi, jestem tego pewien.

Dziś jestem w seminarium, na drodze do kapłaństwa. Muszę uściślić, że nie poczułem powołania z powodu rozstania rodziców, co mogłoby wyglądać jak ucieczka albo utrata wiary w miłość ludzką i małżeństwo. Ta myśl o kapłaństwie kiełkowała we mnie od czasu, gdy skończyłem siedem lat, nie wiem, jak to wyjaśnić. Wiarę i ufność w Panu wzbudzili we mnie dziadkowie. Dla mnie najpiękniejszym wzorem kapłana jest znowu Jan Paweł II, duszpasterz świadczący o prawdzie i pełen współczucia dla biednych i maluczkich. Jeśli pewnego dnia zostanę księdzem, z góry się cieszę, że będę udzielał ślubów, żeby młodym ludziom dawać świadectwo, jak piękna jest miłość, a zwłaszcza miłość czerpiąca ze swojego boskiego Źródła.

Ja, który przeżyłem ból rozwodu, chciałbym powiedzieć wszystkim rozwiedzionym i tym, którzy ponownie zawarli małżeństwo: „Jesteście nadal w związku małżeńskim z waszą pierwszą miłością, z tą osobą, której powiedzieliście «tak». Drugie małżeństwo to wasza sprawa. Przy czym bynajmniej nie osądzam tego. Bo musicie zrozumieć, że urodziłem się z pierwszej miłości moich rodziców. W przeciwnym razie straciłbym korzenie, nie wiedziałbym, kim jestem. Potrzebuję myśleć, że ich pierwszy związek pozostaje nierozerwalny, zgodnie z nauczaniem Kościoła. Zrozumcie, że dla mnie to sprawa życia. Wybaczcie, jeśli moje słowa was ranią..., ale już tak jest. Nawet jeśli cieszy mnie wasze obecne szczęście, bo widzę, że jest wam dobrze razem, coś ciągle mi się wydaje niedokończone, mam poczucie wykluczenia z tej pierwszej miłości, która mnie karmiła i chroniła. Ten ból nadal we mnie tkwi” (J. Pralong, Rodzina (nie) idealna. O akceptacji tego, co trudne, Częstochowa 2022, s. 133–136).