Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! (Mt 5, 39).

1. Biblia

Zanim ludzkość powołała instytucję sądu, która egzekwowała sprawiedliwość, człowiek dążył do niej, dokonując osobiście aktów zemsty. Niebezpieczeństwo związane z tym systemem wynikało z faktu, że strona pokrzywdzona była osobiście zaangażowana, co utrudniało wymierzenie sprawiedliwości. Mimo to funkcjonujące w świecie starożytnym pojęcie zemsty nie zawsze odpowiadało współczesnemu wyobrażeniu odpłaty dokonanej w gniewie.

Zło popełniane wobec członka rodziny stanowi tło biblijnych opowiadań o zemście. Bracia Diny wywarli zemstę na mieszkańcach Sychem za zhańbienie ich siostry. Postawili mężczyznom z rodu Sychema warunek pojednania: obrzezanie. Kiedy ci spełnili go, synowie Jakuba wycięli ich w pień trzeciego dnia, gdy leżeli obolali (Rdz 34). Groźba zemsty ze strony Ezawa skazała Jakuba na trwające dwadzieścia lat wygnanie w Paddan-Aram. Według Starego Testamentu odpłata za czyny dobre lub złe następuje już na ziemi. Prawo i prorocy zapowiadają sankcje doczesne zarówno wobec ludu (Pwt 4, 40; 5, 33; 6, 3), jak też poszczególnych Izraelitów, obiecując im długie i szczęśliwe życie w zamian za przestrzeganie Prawa.

W Nowym Testamencie Jezus odrzuca dawną koncepcję ziemskiej odpłaty. Odpłata wieczna wiąże się najczęściej z dniem Jahwe, dniem zmartwychwstania, czy też dniem Sądu Ostatecznego (Mt 11, 20-25). Kryterium rozstrzygającym będzie wiara w Chrystusa, przejawiająca się w dobrych uczynkach (Mt 25, 31-46).

W Mt 5, 38-39 Jezus cytuje starotestamentową zasadę proporcjonalnej odpłaty „Oko za oko, ząb za ząb” (Wj 21, 24; Kpł 24, 20; Pwt 19, 21), która w zamierzeniu miała zapobiegać eskalacji przemocy poprzez uczynienie legalnych kar proporcjonalnymi do popełnionych przestępstw. Jednak choć Żydzi mogli zgodnie z prawem żądać odpłaty za doznane krzywdy, Jezus wzywa swych uczniów: Nie stawiajcie oporu złemu. Podaje szereg przykładów, które są dla Jego uczniów szokującym wezwaniem do tego, by opierali się pokusie odpłacania atakiem za atak. Uderzenie w prawy policzek wymaga od praworęcznej osoby uderzenia zewnętrzną stroną dłoni. Zgodnie z Miszną takie spoliczkowanie uznawane było za o wiele bardziej obraźliwe niż zwykłe uderzenie i w porównaniu z nim wymagało podwójnej odpłaty. A jednak Jezus wzywa swych uczniów, by zrezygnowali z finansowej rekompensaty, jaką mogliby otrzymać, a nawet by znieśli kolejną obrazę przez nadstawienie drugiego policzka.

Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. U Żydów mężczyźni nosili przeważnie dwie części garderoby: tunikę (spodnia część odzienia) i płaszcz (obszerniejsza i cięższa część wierzchnia). Choć można było trafić do sądu za kradzież tuniki, to unikał sądu ten, kto przywłaszczył sobie płaszcz, który dawał ciepło (Wj 22, 25-26; Pwt 24, 12-13). Jednak Jezus, co zaskakujące, wzywa swych uczniów, by w przypadku posądzenia o tunikę, oddali przeciwnikowi również płaszcz. Posłuszeństwo prawu moralnemu stanowi niezbędne minimum. Ale by żyć jako członkowie królestwa Bożego, musimy czynić więcej. Prawdziwi uczniowie muszą pielęgnować te wewnętrzne postawy i skłonnoś­ci, które przemieniają ich serca i pozwalają miłości wzrastać – takie jak cierpliwość, pokora, czystość i miłosierdzie, których Jezus uczy w Kazaniu na górze. To dlatego Jezus wzywa nas, byśmy wykraczali poza zewnętrzne posłuszeństwo względem nakazów prawa i naśladowali doskonałą miłość Ojca Niebieskiego, który sam jest miłością. Miłość, do której wzywa nas Jezus, jest poza zdolnościami naszej upadłej ludzkiej natury, ale umożliwia ją dar Ducha, który otrzymujemy przez wiarę i sakramenty (A. Tronina, Odpłata [w]: Nowy słownik teologii biblijnej, red. H. Witczyk, Lublin–Kielce 2017, s. 643–646; L. Ryken, J.C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, metafory, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 623; C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 83–86).

2. Sztuka

Święty Marcin urodził się w 316 r. na Węgrzech jako syn rzymskiego oficera. W 331 r. wstąpił do armii rzymskiej. Przed bramą miasta Amiens św. Marcin spotkał zziębniętego żebraka, któremu podarował połowę swego płaszcza. W nocy objawił mu się Chrystus ubrany w tę część płaszcza i okazało się, że to On był tym żebrakiem. Niedługo po tym objawieniu św. Marcin opuścił rzymską armię, ochrzcił się i udał na misje aż do Węgier. W 371 r. mieszkańcy Tours wybrali go na swojego biskupa. Niedaleko Tours święty założył klasztor, który stał się kościelnym centrum średniowiecznej Francji.

Ze wszystkich wydarzeń z życia świętego najczęściej przedstawiano właśnie podzielenie się płaszczem z żebrakiem. Święty Marcin ukazywany jest najczęściej konno. Scena ta stała się symbolem Kościoła, symbolem czynnej miłości do bliźnich (oraz – w późnym średniowieczu – symbolem szlachetnego rycerstwa). Pierwszy cykl przedstawień poświęcony życiu św. Marcina wykonany został w bazylice w Tours wybudowanej w V w. Za główny atrybut św. Marcina należy uważać postać żebraka, któremu daje płaszcz, jak na obrazie z XV w. Mistrza z Alfajarin (Martin Bernat) w Museo Diocesano y Comarcal de Lérida, gdzie ma on rysy twarzy Chrystusa młodzieńca i nimb krzyżowy. Do niezliczonych przykładów przedstawień św. Marcina zaliczyć należy m.in.: miniaturę z XIII w., Museu d’Art Cataluna, Barcelona; hiszpański anonim z XII w., Museu Episcopal w Vic (Serra da Montgrony); rzeźbę Guida da Como na fasadzie katedry, XIII w., Lucca; obraz Antona van Dycka, Święty Marcin dzielący swój płaszcz, Windsor Castle, 1621. Mniej więcej pod koniec XV w., zwłaszcza w Górnej Bawarii, atrybutem Marcina staje się również dzika gęś, co nawiązuje do faktu, że odlot tych ptaków zbiega się w czasie ze świętem Marcina i nastaniem zimy – 11 listopada (J. Seibert, Leksykon sztuki chrześcijańskiej. Tematy, postacie, symbole, Kielce 2007, s. 188; M.G. Balzarini, Marcin, święty [w]: Nowy leksykon sztuki chrześcijańskiej, red. L. Castelfranchi,
M.A. Crippa, Kielce 2013, s. 530; https://www.rct.uk/collection/405878/st-martin-dividing-his-cloak-0, dostęp: 03.09.2022).

3. Życie

„Mieszkał z nami Janek, który dwadzieścia pięć lat spędził w więzieniu. Do nas przyszedł jako człowiek zupełnie akościelny, achrześcijański, z dość osobliwą wizją Kościoła i księży w Kościele. Miał bardzo pobożną ciotkę, która była zelatorką różańcową – bał się jej jak ognia. Ona mu wychowywała córkę, która urodziła się, kiedy on był na zwolnieniu warunkowym. Potem wrócił do więzienia, a ciotka – naprawdę bardzo pobożna kobieta – została w zasadzie rodziną zastępczą tego dziecka. Facet przyszedł z kompletnie innego świata. Zanim się do nas wprowadził, mieszkał na działkach. Pewnego dnia zapytałem, czy nie pomógłby w remoncie kaplicy. Pomógł. Po pracy miała być Msza Święta – zapytałem, czy nie zostanie na Mszy. Został. Pamiętam do dziś, jak stał w drzwiach kaplicy, taki wysoki. Nie klękał, nie odpowiadał, tylko się przyglądał. Kolejnego dnia też przyszedł i też była Msza; znowu wziął w niej udział. Przy śniadaniu powiedział: „Kuźwa, dwadzieścia pięć lat nie byłem w kościele, a tutaj? Dwa dni i dwie Msze”. Później chętnie zaczął przychodzić na adoracje i rozważania, dzielenie się słowem Bożym. Pamiętam spotkanie, na którym rozmawialiśmy o miłości nieprzyjaciół. Wszyscy mówili, jakie to trudne, a Janusz długo milczał. Zapytany w końcu, powiedział: „Ja swoim nieprzyjaciołom przebaczam, ale pod jednym warunkiem – jeśli są dwa metry pod ziemią. Jakbym w więzieniu kierował się tym, co wy mówicie, już bym nie żył”.

Po spotkaniu czekał na mnie, kiedy szedłem do swojego pokoju. Stał z nożem sprężynowym w ręku – zresztą z powodu takiego noża został skazany w wieku osiemnastu lat... Powiedział, żebym zabrał ten nóż, wyrzucił, oddał komuś, bo on nie chce nikomu zrobić krzywdy. Byłem zaskoczony. Myślę, że wtedy naprawdę nie był w stanie przebaczać nieprzyjaciołom, ale zrobił pierwszy krok: nie chciał już nikogo krzywdzić. Co prawda dwa tygodnie później przyszedł po ten nóż, bo się na kogoś wkurzył, ale powiedziałem mu, że dałem go znajomemu wikaremu, który ma trudnego proboszcza, żeby obierał nim ziemniaki, jak się na niego zdenerwuje. Janek miał groźne spojrzenie, ale w różnych sytuacjach widziałem, że z jego twarzy przebija jakaś delikatność, może wrażliwość. Taka tkliwość dziecka. Kiedyś przyszła do nas znajoma pomóc gotować obiad i dała mu na ręce swoją córkę. Miałem wrażenie, że twarz mu się zmieniła, miał wtedy rozbrajający uśmiech. To światło, które siedziało w nim głęboko, przedzierało się na zewnątrz. Nie doświadczył całkowitego nawrócenia. Wciąż balansował między dobrem i złem. U nas niestety nie potrafił się odnaleźć. Wspólnotę traktował jak więzienie. Chciał nam narzucić więzienne zwyczaje. Powiedzieliśmy mu po roku, że to nie jest więzienie, więc musi stąd odejść.

Odszedł, ale pozostaliśmy w kontakcie i mieliśmy bardzo dobre relacje. Przyjeżdżał do mnie co jakiś czas się wyspowiadać. Wiedziałem, że zaraz po spowiedzi będzie prosił o pieniądze, i mówiłem mu, że mogę dać bez spowiedzi. Nie chciałem, żeby łączył spowiedź z kasą. „Jak się spowiadasz, pamiętaj, że się Bogu spowiadasz. Jeśli chcesz rzeczywiście grzechy wyznać, pojednać się, to w porządku” – mówiłem. Na wszelki wypadek od razu po spowiedzi udzielałem mu Komunii Świętej, którą chętnie przyjmował. Na ile te spowiedzi były szczere? Ufam, że były, bo spowiadał się, jak umiał. Kiedy zachorował na raka, byliśmy na pielgrzymce we Francji. Zadzwoniła do mnie jego ciotka, że chcą go zabrać do hospicjum, ale on się nie zgodził umierać z obcymi. Wolał zostać w noclegowni, wśród swoich. Zadzwoniłem i zapytałem, co u niego. „Zbieram się”. „Gdzie się zbierasz?” „Umieram”. „To może byś się wyspowiadał przed śmiercią?”. „No, wyspowiadałbym się”. Powiedziałem, że nie mogę go wyspowiadać, bo jestem we Francji, ale przyślę do niego fajnego księdza. Zgodził się. Ksiądz przyjechał, wyspowiadał Janka, udzielił mu namaszczenia chorych. Facet jeszcze zdążył się pojednać z córką, bo przyszła wtedy do jego noclegowni” (M. Tosza, Dzisiaj w Betlejem, rozm. P. Zworski, Kraków 2021, s. 127–129).