Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli (Mt 17, 6).

1. Biblia

Podobnie jak przy chrzcie Chrystusa, w scenie przemienienia mamy do czynienia z całą Trójcą: rozlega się głos Ojca, który jest w niebie, objawia się blask Jezusa – Syna i ukazuje się chwała Ducha – tym razem symbolizowana nie przez gołębia, lecz przez obłok. Głos z obłoku dokładnie powtarza słowa wypowiedziane przez Ojca do Jezusa podczas Jego chrztu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Scena przemienienia Jezusa jest jedną z najbardziej dramatycznych teofanii w Nowym Testamencie. Słowo „teofania” pochodzi od dwóch greckich słów: „Bóg” i „pokazać” i oznacza manifestację bóstwa. W hebrajskich pismach ukazania się Boga towarzyszyły ważnym wydarzeniom z dziejów Izraela. Wraz z upływem czasu opisy Boga stawały się coraz bardziej mistyczne i podkreślały wszechmoc i majestat. Sąsiednie ludy starożytne tworzyły posągi, malowidła i inne wyobrażenia swoich bogów. Być może z powodu zakazu czynienia podobizn (Wj 20, 4) Hebrajczycy tak wysoko cenili licznie pojawiające się w ich Pismach opisy spotkań z Bogiem. Jezus przemienił się, co oznacza, że się przeobraził. Jego fizyczny wygląd tak bardzo się zmienił, że twarz Jego zajaśniała jak słońce. To przywołuje na myśl Mojżesza, którego twarz promieniała, gdy zszedł z góry Synaj (Wj 34, 29-35). Jednak, choć są tu podobieństwa z Mojżeszem, Mateusz pokazuje, że Jezus go przyć­miewa: twarz Mojżesza jaśniała, odbijała bowiem Boską chwałę ujrzaną przez Mojżesza, tymczasem twarz Jezusa jaśnieje Jego własną chwałą, jeszcze zanim na górze pojawia się obłok i rozbrzmiewa Boski głos. Jezus posiada tę chwałę, którą widział Mojżesz. Na Górze Przemienienia Piotr, Jakub i Jan zobaczyli obłok Bożej obecności. W Starym Testamencie obecność Boża ukazywała się Izraelitom w formie gęstego i świetlistego obłoku. Bóg prowadził Izraelitów przez pustynię w słupie obłoku (Wj 13, 21-22). Na Synaju obłok chwały Bożej okrył górę, gdy Mojżesz otrzymywał Dziesięć Przykazań (Wj 24, 15-18). Później obłok wypełnił przybytek (Wj 40, 34). Wypełnił on również świątynię jerozolimską podczas jej poświęcenia przez Salomona (1 Krl 8, 11). Jednak w VI wieku p.n.e. prorok Ezechiel doświadczył wizji, zgodnie z którą obłok chwały Pańskiej opuścił świątynię i Jerozolimę ze względu na grzeszność ludzi (Ez 10). Ta chwała budzi w uczniach przerażenie – bojaźń religijną – którą zawsze zwykło się przeżywać przy spotkaniu z bóstwem (por. Łk 1, 29 n). Pełni lęku i podziwu uczniowie upadli na twarz. Bojaźń Boża to lęk budzący się w człowieku pod wpływem wielkości, świętości i majestatu Boga, skłaniający do respektowania Jego woli. Nie jest ona przeciwieństwem miłości, ale jej elementem. Bojaźń Bożą można rozumieć jako odczucie pozytywne oraz jako odczucie konieczne do zachowania właściwej relacji ze Stwórcą, polegającej na postawie pełnej szacunku, a z drugiej strony – lęku rozumianego jako postawa emocjonalna wobec Kogoś potężnego i niepojętego. Po hebrajsku obie postawy wyrażane tym samym określeniem -yr’, co wskazuje, że choć różne, są one jednak splecione ze sobą, trudno je niekiedy do końca oddzielić, zwłaszcza że często dzięki doświadczeniom Bożego działania lęk ewoluuje ku pozytywnemu odczuwaniu bojaźni Bożej; jednak i wtedy pozostaje zawsze przekonanie, iż stoimy wobec Kogoś, kto nas nieskończenie przewyższa. Doświadczenie lęku wobec zdumiewającego Bożego działania może być pierwszym krokiem na drodze do głębszej wiary. Gdy uczniowie podnieśli ponownie oczy, Mojżesz i Eliasz już zniknęli. Jezus pozostał sam, by wypełnić dzieło zbawienia, zapowiedziane przez te dwie starotestamentowe postacie. Scena przemienienia jest swoistym lustrzanym odbiciem opowiadania o ukrzyżowaniu z wersetów Mt 27, 32-54. W pierwszej, prywatnej epifanii wywyższony Jezus, w lśniącym odzieniu, stoi na wysokiej górze, mając po bokach dwóch religijnych gigantów z przeszłości. Wszystko jest światłem. W drugiej scenie, będącej publicznym spektaklem, poniżony Jezus, z którego zdarto odzienie, by je następnie podzielić, zostaje podniesiony na krzyżu, mając po bokach dwóch skazanych pospolitych przestępców. Wszystko jest ciemnością. Mamy tu obrazowy dyptyk, gdzie na obu tabliczkach rysunek jest podobny, lecz kolory są inne. Paralelność tych scen podkreśla grozę Wielkiego Piątku oraz wielkość Jezusowej miłości do nas. Na Kalwarii zostanie ukrzyżowany nie zwykły człowiek, lecz umiłowany Syn Boży, objawiony w chwale podczas przemienienia (C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 230–234; L. Ryken, J.C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, metafory, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 1007–1010; D. Piekarz, (Nie)bój się Boga. Co Biblia mówi o lęku?, Kraków 2017, s. 14–15, 24–25; P. de Surgy, Przemienienie [w]: Słownik teologii biblijnej, red. X. Leon-Dufour, Poznań–Warszawa 1973, s. 807–808).

2. Sztuka

„Góra, miejsce szczególnego spotkania ziemi i nieba, była w Biblii miejscem teofanii. Ewangelie nie podają nazwy góry Przemienienia. Orygenes jako pierwszy identyfikuje ją z Taborem. W opisach ewangelicznych szczególną rolę odgrywają znaki-symbole: góra, światło, słońce i obłok. W egzegezie patrystycznej można wyróżnić kilka aspektów tajemnicy Przemienienia Pańskiego: mesjański, paschalny, eschatologiczny, trynitarny i mistyczny. Ukształtowany już w VI wieku kanon ikonograficzny Przemienienia przetrwa z niewielkimi zmianami w malarstwie ikonowym do czasów nowożytnych. Reprezentują go między innymi dwie ikony z 1. połowy XVI w. z Muzeum Historycznego w Sanoku, a także dziewiętnastowieczna ikona rosyjska z Muzeum w Szamotułach. Chrystus, Mojżesz i Eliasz stoją na trzech wierzchołkach wysokiej góry, podkreślającej niedostępność Tajemnicy, która promieniami Boskich energii powala na ziemię Piotra, Jakuba i Jana. Około połowy XVII wieku w ikonografii Przemienienia zachodzi szereg zmian pod wpływem sztuki zachodniej, co pokazują ikony namiestne z Topolan i z Koniuszy. Apostołowie nie są już powaleni na ziemię w ekstatycznych pozach, ale spokojnie siedzą u stóp góry, kontemplując niezwykłe zjawisko. Mistyczna góra Tabor przemienia się w naturalne wzgórze. Postaci Chrystusa, Mojżesza i Eliasza oddziela od apostołów pas obłoków, podkreślający transcendentny charakter wizji. Po obu stronach zbocza widać dwie symetryczne grupy: Chrystus z trzema Apostołami wchodzą na Tabor, z drugiej strony schodzą z Taboru – element narracyjny spotykany już w XII wieku. Unikalna pod względem ikonograficznym jest ikona z pierwszej połowy XVIII wieku z Muzeum Historycznego w Sanoku. Chrystusowi na Taborze towarzyszy Maryja i św. Michał Archanioł. Poniżej, obok apostołów, ukazany jest Mojżesz z krzewem gorejącym i Eliasz w jaskini. Nad Chrystusem widnieje Bóg Ojciec i gołębica Ducha Świętego. Uczestników tej niezwykłej wizji łączy dialog, zapisany w postaci dziesięciu biegnących pomiędzy nimi napisów. Są to cytaty z Biblii i liturgii, których tematem jest chwała Boga objawiona w świetle Taboru” (M. Janocha, Ikony w Polsce. Od średniowiecza do współczesności, Warszawa 2009, s. 170).

3. Życie

„Kilkukrotnie byłem świadkiem sytuacji bardzo dwuznacznych. Kiedyś umierało nam dziecko, nastoletnia dziewczyna, która miała krańcową niewydolność nerek. Byłem przy jej śmierci. Dziewczyna znajdowała się już w tym ostatnim stadium, miała zniszczoną całą jamę brzuszną, zatruty cały organizm, wszystkie organy zaczęły szwankować. Leżała na łóżku, w pewnej chwili próbowała wstać. Mama trzymała dziewczynę i pytała: Gdzie ty idziesz? Takie zwyczajne pytanie. Ja już idę, ja już muszę iść. Puść mnie – odpowiedziała. Spojrzałem na twarz tej dziewczyny: spoglądała w jakieś miejsce i uśmiechała się, patrząc na nie. Po chwili wydała ostatni oddech. (…) Kolejna sytuacja. Siedemnastoletnia umierająca dziewczyna z chorobą nowotworową. Kiedyś przyszedłem do niej i mówię: Madziu, pewnie ci przykro, że nikt cię nie odwiedza? Jej odpowiedź mnie zaskoczyła. Nie chciałam, żeby koleżanki przychodziły, bo to jest coś koszmarnego. Jedna przyszła i mówi, że nie zdała jakiegoś egzaminu i że to jest największy dramat, druga przyszła i mówi, że paznokieć jej się złamał i to jest dramat. Trzecią chłopak zostawił i to jest jeszcze większy dramat. I wtedy sobie pomyślałam: to co ja im powiem? Że umieram? Że mój dramat wygrywa w tym rankingu? Poprosiłam mamę, żeby już nie przyjeżdżały – powiedziała. Powiedz, jak sobie radzisz – poprosiłem ją. Ciotka przyjeżdża, wujek przyjeżdża, babcia zaczęła przyjeżdżać – odpowiedziała. Chwilę później rozmawiam z jej mamą, a ona mi mówi, że babcia, o której Madzia wspomniała, zmarła rok temu. Wróciłem do Madzi i pytam, jak to jest z tą babcią. Dziewczyna się uśmiecha i mówi: Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, pomyślałam, że zwariowałam. Stała tam, trochę dalej niż teraz siedzisz. A potem, gdy przyszła drugi raz, siadła na tym miejscu, gdzie siedzisz w tej chwili. Nie bałaś się? – zapytałem. Jak przyszła pierwszy raz, to oczywiście mało nie osiwiałam ze strachu i pomyślałam, że to halucynacja. Ale ona tam stała i czułam od niej dużo ciepła i miłości, choć nic nie mówiła. A potem, gdy przyszła kolejny raz, siadła sobie na łóżku i dalej czułam od niej ciepło i miłość. Potem była trzeci raz, a teraz marzę o tym, żeby mnie odwiedziła. Jeszcze Iza. Kiedy odchodziła, miała cztery lata. Patrząc na ścianę, niemalże na chwilę przed śmiercią zobaczyła Matkę Bożą. Uśmiechała się i chwilę potem umarła. Neurobiolodzy powiedzą: mózg się chroni przed umieraniem. Oczywiście medycznie można to wszystko wyjaśnić. Farmakoterapia, bardzo intensywne leki przeciwbólowe, ograniczona liczba bodźców. Neuropsychologia powie, że każdy człowiek potrzebuje odpowiedniej liczby bodźców, a jak ich nie ma, to sam sobie je wytwarza. Wiele wyjaśnień można jeszcze podać. Ja je znam, ale mówię, że byłem świadkiem pewnych sytuacji, którym nadałem takie znaczenie, że uczestniczę w sytuacji granicznej. Ale to nie wszystko. Rodzice opowiadają mi także, że po śmierci dziecka mają poczucie jego obecności w domu. Oczywiście można powiedzieć, że to urojenia, OK, ale matka mówi tak: Wiem, że moje dziecko nie żyje, wiem, że jest w niebie, ale czasami bardzo intensywnie czuję jego obecność; często mówią tak ludzie, którzy są lekarzami, którzy mają wyższe wykształcenie. I to jest doświadczenie bardzo realne: poczucie dotyku, bliskości zmysłowej. Z mojej zawodowej perspektywy najważniejsze jest to, czy te obrazy służą tej rodzinie, czy nie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy to są jakieś ich prywatne objawienia. Mogę im tylko powiedzieć, że jeżeli ktoś nadaje temu takie znaczenie i to mu bardzo pomaga, to ja też w to wierzę” (F. Buczyński, Z Bogiem trzeba się kłócić. O pomocy, przeprowadzaniu na drugą stronę i osobistych cudach. O. Filip Buczyński OFM w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim, Kraków 2022, s. 32–36).