Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt 10,38).
1. Biblia
W I w. po Chr. kara ukrzyżowania była jednym ze środków stosowanych w przypadkach buntu wobec Rzymu lub wzniecania politycznych rozruchów w prowincjach cesarstwa rzymskiego. Przed ukrzyżowaniem skazańcy byli biczowani. Kiedy ofiara została przywiązana lub przybita do krzyża, zdzierano z niej szaty i wyszydzano ją. Ból umierania na krzyżu był potworny. Po śmierci ciało skazańca często pozostawiano na krzyżu, by uległo zepsuciu i stało się pokarmem padlinożerców.
Obraz krzyża zawarty w Ewangeliach synoptycznych wyraża radykalny sposób pojmowania uczniostwa, które prowadzi do cierpienia, a niekiedy nawet do męczeńskiej śmierci. Bardzo zniechęcające wydaje się więc stwierdzenie Jezusa, że uczeń musi brać swój krzyż i iść za Mną. To pierwsza wzmianka o krzyżu w Ewangelii Mateusza i, co zadziwiające, wskazuje przede wszystkim na przeznaczenie nie tyle Jezusa, co uczniów. To wspomnienie o więźniu dźwigającym belkę krzyża na swoje własne ukrzyżowanie musiało być szokujące dla uczniów. Dla współczesnych chrześcijan idea wzięcia na siebie krzyża często jest metaforą opisującą borykanie się ze zwykłymi trudnościami życiowymi: długim staniem w korku, problematycznym szefem, przeziębieniem. Jednak dla żyjących w I wieku Żydów obraz wzięcia na siebie krzyża był czymś wzbudzającym przerażenie i wstyd. Jednak Jezus wykorzystuje właśnie ten odrażający obraz, by opisać drogę ucznia godnego tego miana. Ten, kto nie chce podążyć za Jezusem ku tej upokarzającej i bolesnej śmierci, nie jest Go godzien.
Wyrażenie „wziąć krzyż” nawiązuje do powszechnie stosowanej praktyki, zgodnie z którą skazaniec niósł poprzeczną belkę krzyża na miejsce swej egzekucji. Takie żądanie oznaczało, że wszyscy naśladowcy Jezusa muszą być przygotowani na cierpienie i ukrzyżowanie. Droga Jezusa, wiodąca do cierpienia i śmierci, określana „drogą krzyża”, stała się wzorem posłuszeństwa i poddania Bogu dla wszystkich, którzy staną się Jego uczniami. W tym kontekście powołanie do uczniostwa jest wezwaniem do zaparcia się samego siebie i do cierpienia. Gotowość wzięcia na siebie krzyża – postawa, którą Jezus zalecał swoim uczniom – jest wyrazem wyrzeczenia się własnego ja.
Choć nie każdy uczeń zostanie wezwany do faktycznego męczeństwa, wszyscy są powołani do codziennego umierania dla siebie. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Ci, którzy szukają w życiu szczęścia poprzez dążenie do własnych korzyści, nigdy nie zostaną zaspokojeni. Tylko przez oddawanie się Bogu i innym doświadczamy trwałego spełnienia, jakiego chce dla nas Bóg (L. Ryken, J. C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, metafory, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 340–341; M. Lurker, Słownik obrazów i symboli biblijnych, Poznań 1989, s. 102; C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 146–147).
2. Sztuka
„Znak krzyża jest pieczęcią, którą według Ap 7, 3 nosi na sobie każdy sługa Boży. Kiedy zaczyna się budowę nowego kościoła, na miejscu, gdzie ma stanąć w przyszłości ołtarz, umieszcza się zazwyczaj drewniany krzyż. Wznoszone od początku XIV stulecia kościoły na planie krzyża (skrzyżowanie nawy głównej z nawą boczną) miały wyobrażać Ukrzyżowanego, który swymi rozpostartymi ramionami obejmuje cały wszechświat. Do artystycznych przedstawień krzyża w sztuce doszło dopiero wtedy, gdy cesarz Teodozjusz Wielki zniósł definitywnie karę śmierci przez ukrzyżowanie, wskutek czego nie istniało już niebezpieczeństwo negatywnych skojarzeń. Najstarsze przedstawienie Ukrzyżowanego (na drzwiach bazyliki św. Sabiny w Rzymie z V w.) uważa się za reakcję na herezję monofizycką, której zwolennicy utrzymywali, że Chrystus nie mógł doznawać żadnego cierpienia. Cała literatura i sztuka średniowieczna ukazują ideę dalszego soteriologicznego pojmowania krzyża przez wiarę jako ciągle obecnej rzeczywistości zbawczej, czemu towarzyszy eschatologiczne rozumienie krzyża jako znaku nadziei pełnego zbawienia. Krzyż, umieszczany od XI stulecia w ołtarzach naszych kościołów, wyobraża i zastępuje niejako Chrystusa zmartwychwstałego i wyniesionego do chwały” (M. Lurker, Słownik obrazów i symboli biblijnych, Poznań 1989, s. 103).
3. Życie
Warto pamiętać, że nie tylko mamy nieść swój krzyż, ale także mamy robić wszystko, aby nie stawać się krzyżem dla innych ludzi. Czasem niestety tak jest, że widzimy problemy u innych, a nie dostrzegamy, jak wielkie problemy sami stwarzamy. Czy ludziom obok ciebie nie jest zbyt trudno żyć blisko ciebie? Czy nie wkładasz na innych zbyt ciężkiego krzyża?
„Joy jest doskonałym przykładem tego, jak można zlikwidować problem sztywności w myśleniu. Przez wiele lat była żoną mężczyzny nadużywającego przemocy. Traktował ją z pogardą i lekceważeniem, ranił ją słowami, ograniczał finansowo i regularnie groził jej, przykładając rewolwer do głowy. Przetrwała dzięki prowadzeniu pamiętnika, skrupulatnie katalogując ich wzajemne relacje, spisując to, co każde z nich zrobiło i powiedziało. Był to swego rodzaju dziennik małżeńskiego zdrowia psychicznego – śledzenie prawdy dzień po dniu. (...)
Gdy umarł, Joy kipiała złością. Wcześniej kurczowo trzymała się nadziei, że pewnego dnia mąż przeprosi ją za te wszystkie lata upokorzeń, że przyzna się do błędów. (...) A kiedy umarł, musiała zaakceptować fakt, że nie doczeka się przeprosin. Wiedziała, że nigdy nie wygra tej walki. Próbując pogodzić się z przeszłością, powróciła do swoich pamiętników. To, co w nich przeczytała, bardzo ją zszokowało – nie chodziło wyłącznie o okrucieństwo męża, ale też o to, jak ona okrutnie traktowała jego.
– Dręczyłam mojego męża – powiedziała. – Myślałam, że on mnie prześladuje, ale okazało się, że robiłam to samo. Nie pozwalałam dzieciom, by się z nim spotykały, zabraniałam mu różnych rzeczy, nastawiałam dzieci przeciwko niemu, ponieważ chciałam go zranić. Byłam totalnie zdesperowana. Myślałam, że nie ma innego wyjścia. Nie byłam w stanie otrząsnąć się z tej dramatycznej sytuacji. Ale nie tylko on był winien rozpadu naszego małżeństwa. Ja też się do tego przyczyniłam” (E. Eger, Dar. 12 lekcji, dzięki którym odmienisz swoje życie, Poznań 2021, s. 137–139.
Nosimy swoje krzyże, ale też niejednokrotnie nakładamy krzyże na cudze barki.
Poprzednia strona: 13. NIEDZIELA ZWYKŁA (rok A)
Następna strona: Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski