Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Racz więc dać Twemu słudze serce rozumne do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła (1 Krl 3, 9).

1. Komentarz naukowy

Rozmowa Salomona z Bogiem zwykle interpretowana jest jako nauka o prawdziwej mądrości i prawdziwych wartościach, które człowiek winien uczynić celem swoich działań, budując w ten sposób niezniszczalny skarb. Jednak omawiany tekst, zawarty w rozdziale trzecim Pierwszej Księgi Królewskiej, prowokuje także do postawienia innych pytań, np. czy długie życie jest samo w sobie pozytywną wartością i czy człowiek powinien (ma prawo) kiedykolwiek o nie zabiegać lub domagać się go?

Spotkanie Salomona z Bogiem miało miejsce w czasie snu młodego władcy, który udał się do Gibeonu, aby tam złożyć Bogu krwawe ofiary (1 Krl 3, 4). Potomek i dziedzic króla Dawida przeżywał zapewne wiele trosk i niepewności związanych z czekającymi go rządami. Doznając objawienia Bożej obecności, Salomon usłyszał, że może prosić o wszystko, co Jahwe mógłby mu ofiarować (l Krl 3, 5). Salomon zdaje sobie sprawę w prezentowanej modlitwie, że jego ojciec, a zarazem król Dawid zawdzięczał swoją wielkość i zaszczytne imię sługi Jahwe wielkiej łaskawości Bożej.

Salomon prosi Boga o serce mądre, serce pełne rozsądku, serce pojętne. Zwrot ten w Biblii hebrajskiej znaczy dosłownie: serce (zdolne) do słuchania i to nie tylko serce jako siedlisko zmysłów, ale także jako siedlisko umysłu i woli człowieka do wypełniania woli Bożej ujawnionej w szczególny sposób w Prawie Bożym i stosowania jej w życiu osobistym i narodu. Salomon prosi o „serce pojętne” w tym celu, aby mógł sądzić swój lud mądrze i rozumnie oraz by mógł rozpoznać między tym, co jest dobre, a tym, co złe. Życzenie wyrażone przez młodego króla jest zaskakujące dla samego Boga. Jakkolwiek niecodzienna wydawać się może prośba Salomona, ważniejsze od niej są słowa Jahwe, stanowiące jej istotne uzupełnienie oraz wyjaśniający komentarz. Słowa te bowiem, poświadczone absolutnym autorytetem Bożym, możemy potraktować jako wyraz i świadectwo ostatecznej prawdy. Jednoznaczna aprobata, z jaką Bóg przyjął prośbę Salomona, dowodzi, że król wypowiedział słowa prawdziwej mądrości. Z tego powodu Jahwe nie tylko przychyla się do jego życzenia, lecz spełnia je z nawiązką.

W słowach Boga zawarte jest uznanie dla Salomona za to, że nie poprosił o trzy rzeczy: o długie życie dla siebie, bogactwo oraz zgubę swoich nieprzyjaciół. Zdecydowana większość ludzi właśnie o takie rzeczy prosi, pragnąc jak najdłuższego życia, rozmaitych bogactw oraz wytracenia swoich wrogów. Jeśli zaś nawet ludzie proszą niekiedy Boga także o dar mądrości, to w przeciwieństwie do Salomona chodzi im raczej nie o umiejętność rozróżniania dobra od zła, by sprawiedliwie postępować względem innych osób, lecz o to, by dzięki uzyskanej mądrości innych przewyższyć. Już z tego powodu młody władca jawić się musi jako człowiek niepospolity.

Długie życie, nawet jeżeli jest dobrem, może w pewnych okolicznościach okazać się dobrem uciążliwym, a nawet niebezpiecznym. Mając wszak bezwarunkową pewność długiego życia, Salomon mógłby się rozzuchwalić i popaść w pychę, a nawet podejmować wiele działań nierozważnych (czy wręcz zgubnych dla siebie i swoich poddanych). Pewność długiego życia mogłaby też zaślepić w nim lęk przed śmiercią, który zwykle chroni ludzi przed zbyt wielkim ryzykiem, przypomina bowiem, że utrata istnienia jest ciągłym zagrożeniem, stojącym przed każdym z nas. Nieustanna możliwość śmierci uczy w ten sposób prawdziwej pokory i umiaru w formułowaniu celów działania oraz sposobów ich realizacji; inaczej mówiąc – uczy racjonalnego korzystania z życia i jego dóbr (I. Ziemiński, „Nie błagałeś dla siebie o długie życie...” – próba filozoficznej interpretacji snu Salomona, Filo-Sofija nr 5(2005), nr 1, s. 47–64; J. Łach, Modlitwa króla Salomona o mądrość (1 Krl 3, 6-15), Ruch Biblijny i Liturgiczny 37(1984), nr 1, s. 41–45).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Prawdziwa dojrzałość idzie zawsze w parze z prostotą. Prostota nie oznacza spłycenia życia i myśli, nie neguje złożonego charakteru rzeczywistości, ale jest umiejętnością uchwycenia istoty każdego problemu, odkrycia jego zasadniczego sensu i jego związku z całością. Prostota jest mądrością” (Jan Paweł II, W poszukiwaniu „oblicza Boga”. Homilia, 23 X 1998 [w]: Jan Paweł II, Myśli na każdy dzień, Poznań 2017, dz. 12 VII).

3. Z życia wzięte

Wraz z grupą braci wspólnoty Taizé pojechaliśmy do Bari, na południe Włoch. Zamieszkaliśmy w starej dzielnicy Bari Vecchia. To była trochę taka enklawa. Życie toczyło się głównie na ulicy. Kobiety przed domami wałkowały ciasto, mieszkańcy większość czasu przesiadywali w cieniu kamienic. I tam był mały kościółek św. Scholastyki, który należał do parafii katedralnej. Zamieszkaliśmy na terenie parafii w na wpół zniszczonym domu. Modliliśmy się razem, tak jak w Taizé. Do kościoła na nasze modlitwy przychodziły początkowo same starsze panie. Brat Roger mówił o nich, że są żywymi ikonami. Różaniec odmawiały tak szybko, że nie można było za nimi nadążyć (śmiech). Młodzi prawie w ogóle nie przychodzili. Niektórzy tylko zza węgła albo z pobliskiego baru przyglądali się temu, co robiliśmy. I trochę się dziwili, że do ich staruszek przyjechało kilkunastu młodych braci z Francji. Przedpołudniami, żeby lepiej poznać lokalną społeczność, pracowaliśmy ze śmieciarzami. W ten sposób nawiązaliśmy pierwsze bliższe kontakty z mieszkańcami dzielnicy.

Po jakimś czasie zaczęli do nas przyjeżdżać młodzi ludzie z innych części Włoch, którzy znali Taizé, i jak się dowiedzieli, że tu jesteśmy, chcieli się z nami pomodlić. Czasem było ich naprawdę dużo. To była okazja, żeby jakoś spróbować zaangażować też młodych z dzielnicy, którzy wciąż przyglądali się nam z pewnego dystansu. Poprosiliśmy ich o małą pomoc przy kierowaniu ruchem po wąskich schodach prowadzących do pomieszczenia, gdzie przyjmowaliśmy naszych gości. Dopiero po naszym wyjeździe okazało się, że coś się zmieniło. W tym kościółku pracował młody, sympatyczny ksiądz, don Angelo. Był bardzo oddany parafii, tym staruszkom, nas też serdecznie ugościł. I kiedy wyjechaliśmy, ci młodzi mieszkańcy dzielnicy, którzy przyglądali się nam zza węgła, zaczęli się zastanawiać, co się stało. Po pierwsze odkryli, że gdyby nie staruszki, które codziennie przychodziły do ich kościoła i się w nim modliły, pewnie już dawno zostałby on zamknięty, tak jak inna pobliska świątynia. Odkryli też, że w ich dzielnicy jest mnóstwo symboli i znaków wiary, na każdym rogu ulicy. Wszędzie były jakieś figurki, obrazki, kapliczki. To im uzmysłowiło, że ich dzielnica była kiedyś miejscem otwartym na obecność Boga (Bóg. Cisza. Prostota. Brat Marek z Taizé w rozmowie z Piotrem Żyłką, Kraków 2019, s. 116–118).