Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości (Iz 61, 10).

1. Komentarz naukowy

Tekst kantyku Iz 61,10 – 62,5 uczeni wiążą z epoką, kiedy to Izrael po powrocie z niewoli babilońskiej (VI w. przed Chr.) rozpoczyna na nowo swe życie jako wolny naród na ziemi ojców i odbudowuje Jerozolimę oraz świątynię. Nowa Jerozolima, odbudowana przez Jahwe przy pomocy Izraelitów i obcych narodów, składa Bogu dziękczynienie za doznane przejawy dobroci. Prorok rozpoczyna swą pieśń, ukazując odrodzony naród, odziany we wspaniałe szaty niczym para oblubieńców przygotowana na wielki dzień zaślubin (por. w. 10). Zaraz potem przywołany zostaje następny symbol, będący wyrazem życia, radości i nowości: roślinny symbol odrośli. Mesjasz jest płodnym nasieniem, odnawiającym świat, a prorok wyjaśnia głęboki sens tej żywotności: „Pan Bóg sprawi, że sprawiedliwość się rozmnoży” (Iz 61, 11), dlatego też święte miasto stanie się jakby ogrodem sprawiedliwości, czyli wierności i prawdy, prawa i miłości.

Zbawcza działalność Boga przedstawiona jest tutaj także jako przywdziewanie szat oblubieńców. Są one przedstawione nader ogólnie z wyjątkiem może „zawoju”, rodzaju wytwornego turbanu noszonego przez narzeczonego, kapłanów, a także niekiedy przez niewiasty. Początków przyodziewania się należy szukać – według Księgi Rodzaju (3, 7) – w odruchowym poczuciu wstydu wywołanym przez grzech pierworodny. Zanim jednak człowiek uległ w raju pokusie, nie używał żadnych materialnych szat; odzieniem jego była raczej nadprzyrodzona sprawiedliwość, a jego suknią niewinność i nieprzemijalność. Dostrzeżenie cielesnej nagości było odkryciem braku sprawiedliwości, niewinności i przemijalności; ponieważ ciało nie jest już niewinne i nieprzemijające, przeto się je okrywa. Wraz z postępem kultury rodzaj oficjalnego ubioru stał się w większym albo mniejszym stopniu symbolem tego, kto go nosił. Strój charakteryzuje naród, stan, wspólnotę, a szata kultowa już w czasach pogańskich i żydowskich była oznaką kapłanów.

Dla symbolicznego myślenia i odczuwania starożytnego człowieka odzież nie była czymś przypadkowym, obojętnym, lecz obrazem, albo lepiej, realnością nowego człowieka, którym się stawał wraz ze zmianą odzienia. Grecy żądali, ażeby każdy, kto wchodził do świątyni, najpierw zdjął swoją szatę, wykąpał się w bieżącej wodzie i włożył odzienie nowe lub wyprane na znak, że należy zdjąć i niejako pozostawić przed bramami świątyni starego człowieka. W obrzędach misteryjnych kandydat dostępujący wtajemniczenia wkładał szatę albo oznaki czczonego boga i przemieniał się w ten sposób w niego samego i jako taki odbierał cześć od wspólnoty kultowej. To „przywdziewanie boga” było więc rozumiane bardzo konkretnie.

Obrazowy język Biblii posługuje się często określeniem „szata” dla wyrażenia cech, które tkwią w człowieku, albo zbawienia czy przekleństwa, które Bóg rozdziela według zasług. „Niech się kapłani Twoi odzieją w sprawiedliwość” (Ps 132, 9); występni „niech się wstydem okryją jak płaszczem”. Bóg sam przyobleka się „w odzienie pomsty jakby w suknię” przeciw swym wrogom. Prawie wszyscy Ojcowie Kościoła mówią często o szacie jako symbolu, nadając mu jednak różne znaczenia. Dla Orygenesa szata jest symbolem człowieczeństwa Chrystusa. Dla innych szatą Chrystusa pozostaje Kościół.

Szaty oblubieńców to „zbawienie” i „sprawiedliwość”. Szata nadprzyrodzonej sprawiedliwości, którą człowiek miał w raju, lecz którą utracił, a teraz stara się odzyskać, zostaje podarowana w chrzcie. Biała suknia chrzcielna jest symbolem chwały zmartwychwstania, do której zostaliśmy zrodzeni mocą chrztu, obrazem blasku i piękności, którymi zostaje przyozdobiona dusza. Jest to szata, którą otrzymuje syn marnotrawny, kiedy powraca do domu ojca, „strój weselny”, który czyni nas godnymi wzięcia udziału w uczcie królewskiej w niebie (Księga Izajasza II-III, 40–66. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, ekskursy, oprac. L. Stachowiak, /Pismo Święte ST; t. 9, cz. 2/, Poznań 1996, s. 287; Jan Paweł II, Radość Nowego Jeruzalem. Pieśń Iz 61,10 – 62,5. Audiencja generalna, 18 czerwca 2003, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/ag_18062003.html; D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 442–444).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Świętość nie polega na wyrzeczeniu się świata. Ona zmienia świat. Jest kontynuacją tej wzniosłej wymiany, do jakiej doszło podczas wcielenia, w której Chrystus mówi do człowieka: „Ty dasz Mi swoją ludzkość, a Ja ci dam moją Boskość. Ty dasz Mi swój czas, a Ja dam ci moją wieczność. Ty dasz Mi swoje więzi, a Ja dam ci moją wszechmoc. Ty dasz Mi swoje zniewolenie, a Ja dam ci moją wolność. Ty dasz Mi swoją śmierć, a Ja dam ci moje życie. Ty dasz Mi swoją nicość, a Ja dam ci moją pełnię”. Niesie pociechę myśl, jaka powinna nam towarzyszyć przez cały ten proces przemiany, że uczynienie z nas świętych nie wymaga zbyt wiele czasu, tylko dużo miłości” (F. J. Sheen, Źródła naszej nadziei. Nieprzemijające słowa pociechy i ufności, Kraków 2019, s. 119).

3. Z życia wzięte

„Kilka dni temu do Domu Macierzystego [Zgromadzenia Misjonarek Miłości] przyszedł Hindus. Każdego miesiąca robi wiele drobnych ofiar – dwa dolary, dwa i pół – i przynosi je do Domu Macierzystego. Niewiele, bo jest ubogi. Kiedy zmarł jego ojciec, był bardzo smutny. Zebrał wszystkie pozostałe po nim lekarstwa i przyniósł. Byłam w swoim pokoju, bo nie czułam się zbyt dobrze. Któraś siostra powiedziała mu, żeby zostawił lekarstwa na dole, na podłodze. To nim wstrząsnęło. Inna zaraz przyszła do mnie, prosząc, bym do niego zeszła, tak był przygnębiony. Skarżył się: Matko, w całym moim życiu nie spotkałem się z taką niegrzecznością. Była taka nieżyczliwa, bardzo mnie zraniła. Złożyłam ręce i błagałam go o wybaczenie. Powiedziałam, że żałuję, że to zaszło w naszym domu i wzięłam przyniesione lekarstwa do rąk. A on wodził wzrokiem za tamtą siostrą, gdziekolwiek poszła, i powtarzał: Przepraszam, Matko, ale musiałem ci to powiedzieć. Wstyd mi było, że to zdarzyło się w naszym domu. Odszedł w smutku. Wezwałam tę siostrę i powiedziałam: Gdybyś była odrobinę bardziej delikatna i miła, nie zagrodziłabyś drogi Jezusa do tego człowieka. Odparła: Matko, przepraszam, więcej tego nie zrobię. Ale ten człowiek już odszedł, tych słów już nie usłyszał. Słów, które wypowiedziała do niego wcześniej, nie dało się cofnąć. Ta nieżyczliwość zostanie z nim na całe życie. Błagam was, siostry, jeżeli jesteście porywcze, panujcie nad tym!” (Matka Teresa, Wezwani do miłosierdzia. Serca – by kochać, ręce – by służyć, oprac. B. Kolodiejchuk, Kraków 2016, s. 266–267).