Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem (Dz 7, 57).

1. Komentarz naukowy

W swojej mowie Szczepan odwoływał się do historii swego narodu. Wiedział, że najlepszą formą obrony jest atak. Roztoczył przed słuchającymi panoramę historii narodu żydowskiego. Wynikały z niej prawdy, które wykorzystał dla wykazania, że jego własny naród zasługuje na potępienie. Po pierwsze, wskazał na fakt, że mężowie, którzy odegrali najważniejszą rolę w historii Izraela, usłyszeli Boże polecenie: „wynijdź stąd” i byli mu posłuszni. Byli gotowi z wiarą iść w nieznane i z wiarą podejmować ryzyko. Tę postawę Szczepan porównał z postawą współczesnych mu Żydów, która ograniczała się do utrzymania istniejącego stanu rzeczy i uznania Jezusa i chrześcijan za niebezpiecznych nowatorów. Po drugie, podkreślał, że oddawano chwałę Bogu i zanoszono modlitwy na długo przed tym, zanim została wybudowana świątynia. Dla Żyda świątynia była miejscem najświętszym. Argument Szczepana, że Bóg nie mieszka tylko w świątyni zbudowanej ludzkimi rękami, było pogwałceniem wyobrażenia o tym, co uważano za święte. Przy końcu swojej mowy wykazał, że ukrzyżowanie Jezusa było uwieńczeniem wiekowych postaw i uczynków narodu żydowskiego. Przez całe wieki Żydzi prześladowali proroków i odrzucali mężów powołanych przez Boga, aby przewodzili narodowi.

Takie przemówienie Szczepana mogło zakończyć się tylko w taki sposób. Igrał ze śmiercią i śmierć została mu zgotowana. Ale on nie widział przed sobą twarzy wykrzywionych złością. Jego wzrok uniósł się poza przestrzeń i czas, i zobaczył Jezusa stojącego po prawicy Boga. Powiedział o tym głośno, a Żydzi uznali go za największego bluźniercę. Karą za bluźnierstwo była śmierć przez ukamienowanie. Należy pamiętać, że kara taka nie była wymierzana na mocy wyroku sądowego. Była rodzajem samosądu, dzisiejszego linczu. Sanhedryn nie miał uprawnień do wydawania wyroków śmierci. Ukamienowanie Szczepana było wybuchem ślepej, niekontrolowanej złości Żydów.

Kamienowanie odbywało się w ten sposób, że więźnia doprowadzano na szczyt góry i strącano w dół. Musiało być dokonane przez świadków popełnionego przestępstwa. Jeżeli więzień nie poniósł śmierci w wyniku strącenia z góry, zrzucano na niego wielkie głazy. W tej strasznej scenie odkrywamy tajemnicę odwagi Szczepana. Ponad wszystkim, co ludzie mogli mu uczynić, widział swego Pana oczekującego u wrót wieczności. Męczeńska śmierć była dla niego bramą do tronu Chrystusa. Widzimy również, że Szczepan idzie za przykładem swojego mistrza i tak, jak Jezus, błaga o przebaczenie dla swoich oprawców.

Historia nas uczy, że człowiek, który do końca życia prawdziwie naśladuje Jezusa, znajdzie siłę do dokonania rzeczy, które w ludzkich kategoriach wydają się niemożliwe. Dla Szczepana ta okropna męczarnia kończy się dziwnym spokojem. Ogarnął go spokój, jaki ogarnia człowieka, który wie, że uczynił to, co powinien był uczynić, nawet jeśli trzeba za to płacić życiem.

Ze sceną tą łączy się początek pierwszego wiersza rozdziału ósmego. Poznajemy Saula. Ten, który miał zostać apostołem pogan, zgadza się z zabójstwem Szczepana. Jak mówił św. Augustyn, Kościół zawdzięcza Pawła modlitwie pierwszego męczennika. Saul nie mógł zapomnieć, jak umierał Szczepan. Krew męczenników już od tamtych dni zaczęła być dla Kościoła zasiewem pod przyszłe żniwa (W. Barclay, Dzieje Apostolskie, Poznań 2002, s. 44–49).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Prawda jest prawdą, nawet jeśli nikt w nią nie wierzy; błąd jest błędem, nawet jeśli wszyscy w niego wierzą” (F. J. Sheen, Myśli na każdy dzień, Słubice 2018, s. 181).

3. Z życia wzięte

„Jeden z mych pacjentów oznajmił kiedyś spontanicznie: Dlaczego wstydzę się wszystkiego, co religijne, dlaczego wydaje mi się to czymś śmiesznym i kłopotliwym? Otóż ja dobrze wiem, dlaczego tak bardzo wstydzę się swoich tęsknot religijnych. Przez ostatnie dwadzieścia siedem lat poddawałem się psychoterapii i przez cały ten czas moi lekarze żywili mniej lub bardziej milczące przekonanie, że tego rodzaju tęsknoty są niczym innym, jak nierealistyczną, niczym nieugruntowaną spekulacją. Według nich prawdziwe było tylko to, co namacalne, zaś cała reszta to nonsens wynikający z traumy lub pragnienia ucieczki przed życiem w chorobę. Tak więc za każdym razem, gdy zaczynałem mówić o swojej tęsknocie za Bogiem, niemal bałem się, że wsadzą mnie w kaftan bezpieczeństwa. Aż do tej pory żaden rodzaj psychoterapii nie trafił w sedno” (V. E. Frankl, Bóg ukryty. W poszukiwaniu ostatecznego sensu, przeł. A. Wolnicka, Warszawa 2019, s. 70–71).