Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego: Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła (Ps 95, 7-9).

1. Komentarz naukowy

Ps 95 jest określony jako prorocza liturgia i składa się z dwóch części: podwójnego hymnu (ww. 1–7c) i wezwania prorockiego (ww. 7d-11). Z tekstu wynika, że Ps 95 stanowił pieśń śpiewaną przez różne chóry przy wejściu do świątyni. (...)

Ps 95 pełni w Psałterzu rolę wielkiej antyfony wprowadzającej do serii kantyków na cześć Jahwe. Jest on jakby bramą, z której wychodzi procesja i kieruje się przed oblicze Boga, króla wszechmocnego. Jest modelem liturgii i mógł być, podobnie jak Psalmy 24 i 118, początkiem pieśni procesyjnej na wejście do drugiej świątyni (po niewoli babilońskiej) i służyć Izraelitom do ceremonii odnowy przymierza. Aż dwa razy lewici (organizatorzy kultu w świątyni) zapraszali zgromadzonych do aktywnego uczestnictwa w celebracji liturgicznej: przyjdźcie (w. 1) i wejdźcie (w. 6). Jest to wstępne wezwanie liturgii do oddania czci Jahwe, nieomylnemu zbawicielowi Izraela, Panu wszechświata, głównemu partnerowi przymierza.

Po podwójnym zaproszeniu zgromadzonych do oddania czci Bogu pojawia się pierwsze uroczyste nazwanie Jahwe: skała naszego zbawienia. Tytuł ten wyraża oparcie się Izraela na stabilnym Bogu i na Jego przymierzu. Jest on także aluzją do skały zbawienia, z której wytryśnie woda na pustyni.

W swej drugiej części Ps 95 (w. 7b i n.) przyjmuje ton upomnienia prorockiego i wzywa zgromadzenie, związane przymierzem z Jahwe, aby odpowiedziało w inny sposób niż poprzednie pokolenia. Słowo pokolenie zostało użyte w Psalmie w sensie negatywnym (to przewrotne pokolenie). Bóg przywołuje tutaj na pamięć tragedię niewierności Izraela na pustyni. Trzeba zmazać i zostawić za sobą wybór ojców w Meriba i w Massa. Były to bowiem typowe miejsca buntu przeciwko Bogu. Właśnie tam naród prowokował Boga, wypominając Mu Jego bezsilność w znalezieniu wody. Massa i Meriba stały się w ten sposób symbolem niewierności. Rezultat upartego buntu sumienia został wyrażony dwoma czasownikami mówiącymi o pokusie: pierwszy z nich to wystawiać na próbę, będący wyzwaniem rzuconym Bogu; drugi dosłownie oznacza weryfikację solidności i jakości skały, na której opiera się wiara. Wystawienie na próbę jest istotą pokusy. Apostazja jest atakiem na wiarę. Czyż nie wystarczą akty miłości Boga rozsiane w historii zbawienia? Dlaczego szuka się dodatkowych weryfikacji? Podobnie jak Tomaszowi Chrystus pozwolił włożyć rękę do swego boku, tak również Izraelowi poświadczył Bóg swoją obecność wydobyciem wody ze skały. Ale głębia wiary została złamana i ten kamień nie będzie już więcej symbolem Pana, ale symbolem Massa – braku zaufania do Boga (Pwt 6, 16). Chociaż Izrael widział i doświadczył zbawczego dzieła Pana, to jednak nie był w stanie iść drogą zaproponowaną przez Niego. Jego oko widziało, ale serce nie nawróciło się i rozum nie zrozumiał, ówczesny Izrael, podczas czterdziestu lat pobytu na pustyni, wzbudził w Bogu jedynie niesmak (G. Witaszek, Teologia „odpoczynku” w Psalmie 95, Roczniki Teologiczne (Lublin), 1996, z. 1, s. 69–79; Księga Psalmów. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, ekskursy, oprac. J. Łach, (Pismo Święte ST; t. 7, cz. 2, s. 413–414).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Kamieniem węgielnym wiary jest doświadczenie dobra. Celnie pisze Mistrz Eckhart: Dopóki człowiek ma dobrą wolę, niech się niczego nie obawia... Wiara to ufność dobrej woli” (J. Tischner, Zrozumieć własną wiarę, Kraków 2012, s. 34).

3. Z życia wzięte

„Ostatnio odkrywam swoje podobieństwo do biblijnego króla Dawida – opowiadał mi niedawno dziennikarz Piotr Zworski. – Widzę w nim siebie. Jako młody chłopak był na maksa oddany Bogu. Wygrał z Goliatem, bo wiedział, że to nie jego wojna. Poszedł na Filistyna w imię Pana zastępów. Widzę w nim siebie jako nastolatka. Też byłem gorliwy. Co niedzielę służyłem do mszy. Tyle że potem zacząłem układać życie po swojemu, chciałem wszystkiego w życiu spróbować. Skręciłem w bok i odpadłem z Kościoła na dziesięć lat. Dotyka mnie bardzo biblijny fragment opowiadający o tym, dlaczego Dawid całkowicie się zatracił i zgrzeszył z Batszebą. Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid został w pałacu. Nie był w miejscu, w którym powinien być. Miał walczyć, a nie włóczyć się po domu. Miał zadanie do spełnienia. To obraz człowieka w wieku średnim. Zbudował dom, posadził drzewo. Taka mała stabilizacja. Sława, pieniądze, sukces. Wszystko, o czym marzy mężczyzna. Do pewnego momentu Dawid jeździł na wojny, bo tak zwykli czynić królowie. Ale pewnego dnia odpuścił. Wysłał swoich generałów, a sam został w domu. Powiedział: Nie chce mi się. Znasz to? Nie chce mi się. Każdy mężczyzna to przerabia. Już się w życiu nawalczyłem. Siadam w fotelu. Odpuszczam. Co się będę męczył ... Znam przyjemniejszy sposób spędzania czasu. I w takiej chwili człowiek wychodzi na taras, spotyka Batszebę i odpada. Wielu facetów odpuszcza. Dostrzegają Batszebę i myślą, że nagle ułożą sobie wszystko od nowa. Taka pokusa. Zaczniemy od nowa. Zamiast zmierzyć się z rzeczywistością, w której tkwimy po uszy, chcemy ja zostawić i rozpocząć wszystko od nowa. I często nawet zaczynamy. Początkowo nawet z niezłym skutkiem. Tylko ktoś cierpi. Żona, dzieci (...)

Wydawało mi się (myślałem jak większość mężczyzn), że szczęście to dobra praca, przyzwoita wypłata, w miarę poukładana rodzina (nie mamy większych oczekiwań, wystarczy taka średnia krajowa), wakacje dwa razy w roku, samochód i dacza za miastem. I nagle masz to wszystko, wydaje ci się, że stoisz – i wtedy najmniejszy podmuch sprawia, że lądujesz na glebie. W tym ułożonym życiu przychodzi taki moment, który zrzuca z nóg ciepłe kapcie i wytrąca z ręki pilota. Zaczyna się niegroźnie. Odpalamy telewizor i na ekranie pojawia się Batszeba. Głupiejemy. To jest walnięcie patelnią w łeb. W chwili, gdy w moim życiu zabrakło wyzwań, zacząłem lecieć w dół. Mężczyzna musi mieć wyzwania, inaczej umiera, gaśnie. Ginie” (M. Jakimowicz, Jak poruszyć niebo. 44 konkretne wskazówki, Kraków 2018, s. 197–198).

Trzecia niedziela Wielkiego Postu przypomina nam o konieczności walki. Jeśli nie walczę, to znak, że jestem blisko przegranej. Kto stoi, niech baczy, aby nie upadł.