Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem (Jr 31, 33).

1. Komentarz naukowy

Bóg chce doprowadzić ludzi do życia w jedności z Nim. Właśnie tę ideę, bardzo zasadniczą dla całej teologii zbawienia, wyraża temat przymierza. Przymierze (berith), nim stało się instytucją dotyczącą stosunków między ludźmi a Bogiem, należało do spraw związanych ze wzajemnym współżyciem ludzi, którzy łączyli się między sobą przez różne pakty i umowy. Były to porozumienia między grupami ludzi lub równymi sobie jednostkami pragnącymi żyć na prawach wzajemnej pomocy: należy tu wymienić przymierza Pokoju (Rdz 14, 13; 21, 22 nn.), przymierza pomiędzy braćmi (Am 1, 9), pakty przyjaźni (1 Sm 23, 18), a nawet same małżeństwa (Ml 2, 14), traktaty pomiędzy nierównymi, czyli takie, w których silniejszy zobowiązywał się do opieki nad słabszym, w zamian za co ten ostatni brał na siebie obowiązek pewnej służby. Tego rodzaju umowy wasalskie zawierano na starożytnym Wschodzie bardzo często.

Przymierze można uważać za punkt wyjścia wszystkich idei religijnych. Naród wyprowadzony z niewoli egipskiej, na Synaju wchodzi w przymierze z Bogiem i od tego momentu kult Jahwe staje się religią narodową tego ludu. Przymierze to nie jest, rzecz jasna, paktem między równymi; przypomina raczej układy wasalskie: Jahwe, niczym nie ograniczony w swej absolutnie suwerennej wolności, podejmuje decyzję zawarcia przymierza z Izraelem, dyktując swoje własne warunki. Porównania tego nie można jednak posuwać zbyt daleko. Przymierze na Synaju, wskutek tego, że jedną ze stron jest w nim Pan Bóg, stanowi coś jedynego w swoim rodzaju, ukazuje ono od samego początku jeden z zasadniczych aspektów całej ekonomii zbawienia. Przymierze między Bogiem i ludem zawsze jest inicjowane przez Boga. On ustanawia przymierze między sobą a Noem i jego potomstwem (Rdz 6, 18; 9, 8-17), Abrahamem (Rdz 15, 18; 17, 2), ludem izraelskim (Wj 6, 4-5; 19-24; Ez 16, 60. 62), Dawidem (Jr 33, 21; 2 Sm 7, 12-14). Bóg obiecuje jednocześnie liczne potomstwo (Rdz 17, 2. 4) i ziemię (Rdz 8, 22; 9, 8-17), wieczne trwanie dynastii Dawida.

W końcowym okresie monarchii Izraelici łamali najistotniejsze postanowienia przymierza. Złamanie przymierza z Bogiem obwieścił prorok Jeremiasz (Jr 31, 32), głosząc, że więź między Bogiem i Izraelem (porównana do małżeństwa) przestała istnieć. Dlatego też Chwała Pańska odeszła ze świątyni (Ez 10, 18-19; 11, 22-23), a Izraelici zostali wygnani z Ziemi Obiecanej i rozproszeni wśród innych ludów, bez własnej ziemi i bez nadziei. Historia ukazywała destrukcyjną siłę działającą w sercach Izraelitów, niszczącą więź przymierza z Bogiem, więź miłości. Bóg, interweniując przez proroka Jeremiasza, zwiastuje Nowe Przymierze (Jr 31, 31). Będzie się ono opierać na nowym sercu (Ez 11, 19), które Bóg da swojemu ludowi i umieści w nim Prawo. Istotą Nowego Przymierza jest dar nowego serca i Prawa w jego wnętrzu: pierwsze wymagało posłuszeństwa zewnętrznemu Prawu w codziennym życiu; nowe polega na znajomości Pana i Jego woli, czyli na wewnętrznej i szczerej komunii z Bogiem objawiającym swe wymagania, która owocuje określonym postępowaniem w życiu religijnym i moralnym (Jr 31, 34). Uczestnicy Nowego Przymierza stają się synami Bożymi (rodziną, ludem Boga). Dzieje się to nie za sprawą zwykłych narodzin biologicznych ani przez znak obrzezania, ale dzięki Bożemu darowi nowego serca i Ducha (Ez 36, 26-27). Duch Boży działający w odrodzonym wnętrzu człowieka sprawi, że przylgnie on całym sercem i całą duszą do poprawnie poznanej woli Boga, do Prawa nowego przymierza.

W prorockiej wizji Nowe Przymierze ma charakter uniwersalny; Bóg wyleje swego Ducha na wszelkie ciało, czyli na wszystkich ludzi, wszyscy staną się prorokami, znającymi wolę Boga. Nowa jakość Nowego Przymierza łączy się z nowym rozumieniem możliwości człowieka w relacji do Boga. W Starym Przymierzu człowiek, kierując się dobrą wolą, był w stanie dochować wierności przyjętym w przymierzu zobowiązaniom – był posłuszny słowu Boga. Nowe Przymierze polega na wpisaniu Prawa Bożego w serce – dokonuje się identyfikacja myślenia człowieka i woli Boga. Wyrażenie wypisać na sercu jest równoznaczne z innym obrazowym ujęciem tej samej prawdy – obrzezać serce (Pwt 30, 6). Nowe Przymierze nie oznacza zwykłego odnowienia przymierza, ale przewyższenie go i zastąpienie. Dokona się ono w ciągłości, jego podstawą będzie Prawo synajskie. Nie będzie to radykalnie nowe Prawo, ale radykalnie nowa sytuacja antropologiczna – nowy człowiek. Wpisane w jego serce Prawo Boga sprawi, że będzie on pozostawał stale w bezpośrednim i nierozerwalnym związku ze swym Bogiem (Słownik teologii biblijnej, red. X. Leon-Dufour, Poznań-Warszawa 1973, s. 825–826; H. Witczyk, Przymierze [w]: Nowy słownik teologii biblijnej, red. H. Witczyk, Lublin-Kielce 2017, s. 748–754).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Nie przychodzi się do Kościoła, aby było w życiu łatwiej. Nie przychodzi się jednak również po to, by w życiu mieć trudniej. Przychodzi się dlatego, że Kościół świadczy o heroicznym wymiarze ludzkiej egzystencji. Każdy, kto jest w głębi duszy przekonany, że sobą można się stać jedynie na drodze jakiegoś heroizmu poprzez mądre poświęcenie życia, musi wcześniej czy później rozważyć propozycję Kościoła” (J. Tischner, Alfabet duszy i ciała, Kraków 2018, s. 91).

3. Z życia wzięte

„Kilka lat temu prowadziłem rekolekcje dla rodziców w pewnej szkole katolickiej. Po konferencji jedna z kobiet poprosiła mnie o rozmowę. Moja rozmówczyni zaczęła mówić do mnie podniesionym głosem: Proszę księdza, proszę mnie wysłuchać! Proszę mi nie przerywać, proszę mnie wreszcie wysłuchać! Komuś to muszę wreszcie powiedzieć!

Nawet mi przez myśl nie przeszło, by przerywać mojej rozmówczyni. Patrzyłem na nią spokojnie i z życzliwością. Byłem zaskoczony tym, że nieznana kobieta z takim bólem woła o to, by ją ktoś wreszcie wysłuchał. Gdy się nieco wyciszyła, zaczęła mi przez kilkadziesiąt minut opowiadać o tym, jak bardzo rani ją jej własny mąż. Wyjaśniła: Wyszłam za mąż siedemnaście lat temu. Mamy piętnastoletniego syna. Mąż pracuje zawodowo, a ja zajmuję się domem. O wszystko sama się troszczę: o wychowanie syna, który jest teraz w trudnym wieku i to, żeby wszystko w domu było tak, jak trzeba. Mimo to mąż jest dla mnie okrutny. Codziennie szuka sposobów, żeby mi dokuczyć i żeby bardzo mnie ranić. Gdy wraca z pracy, a ja kończę gotowanie obiadu i próbuję, czy zupa jest smaczna, albo czy mięso jest już dobrze ugotowane, to mąż mówi z ironią, że to za jego pieniądze coś jem i że powinnam sama sobie zarobić na własne utrzymanie. Takie słowa z ust kogoś, kto przysięgał, że będzie mnie kochał, ogromnie ranią. Mąż cały czas myśli tylko o tym, jak mi dokuczyć. Na przykład, kiedy sprzątam w pokoju, w którym mąż siedzi na fotelu wpatrzony w telewizor, to ostentacyjnie obraca się do mnie tyłem, żeby mi było przykro. Cokolwiek powiem, odpowiada arogancko i robi takie miny, żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Stara się mnie zadręczyć.

Moja rozmówczyni przez kilkadziesiąt minut opowiadała mi ze szczegółami o różnych, także całkiem błahych, sytuacjach, w których mąż jej dokucza. W końcu zaniosła się płaczem. Wtedy odruchowo ośmieliłem się jej powiedzieć to, co stało się w tym momencie dla mnie jasne. Spokojnym, a jednocześnie stanowczym tonem stwierdziłem: Pani problemem jest to, że postawiła pani swojego męża w miejsce Boga. Uczyniła go pani swoim bożkiem. Przestała się pani cieszyć sobą, synem, rodzicami i rodzeństwem, krewnymi i znajomymi. Zaczęła się pani izolować od świata, a swój los uzależniać całkowicie od zachowania męża. W pani subiektywnym świecie mąż stał się całą rzeczywistością. A gdy jakiegoś człowieka postawimy w miejsce Boga, to w najlepszym przypadku ktoś taki nas rozczaruje, a w najgorszym przypadku zacznie nas drastycznie krzywdzić i tyranizować, a my nie będziemy w stanie się bronić, a jedynie opłakiwać naszą bezradność. Skoro pani mąż nieustannie czuje na sobie pani spojrzenie, pani oczekiwania, by się o panią wreszcie zatroszczył, czy żeby przynajmniej pani nie ranił, to przestała być pani dla niego żoną, a stała się w jakimś aspekcie jego poddaną.

Po tych słowach rozmawiająca ze mną kobieta zamyśliła się. Po dłużej chwili powiedziała, że chyba rzeczywiście tak jest, że dała mężowi prawie całkowitą władzę nad sobą i że od jego zachowania niemal całkowicie uzależniła to, co się z nią dzieje tu i teraz i co ona przeżywa. W dalszej części rozmowy zachęciłem moją rozmówczynię do tego, żeby zaczęła odbudowywać więź z Bogiem, bo tylko On nigdy nas nie zawiedzie. Przypomniałem, że ma ona prawo cieszyć się sobą, bo jest szlachetną i odpowiedzialną osobą. Zachęciłem do tego, by odzyskała bliższe więzi z rodzicami, krewnymi i przyjaciółmi oraz by włączyła się do jakiejś katolickiej grupy formacyjnej. Byłem przekonany, że gdy mąż rozmawiającej ze mną kobiety zobaczy, że przestał być całym jej światem i ona potrafi być mocna oraz cieszyć się życiem także bez jego wsparcia, to zacznie żonę znowu szanować, pytać o jej plany, zacznie zauważać, że w jej życiu on jest najważniejszy spośród ludzi, ale nie jest kimś jedynym, kto ma dla niej znaczenie i kogo ona kocha.

W ostatnim dniu rekolekcji moja rozmówczyni przyszła raz jeszcze, by ze mną porozmawiać. Tym razem była już pogodna i wyciszona. Była też bardziej zadbana – ubrana w elegancką sukienkę. Oznajmiła mi z radością, że wiele się w ciągu ostatnich trzech dni zmieniło na lepsze. Jej mąż przestał być arogancki i zaczął odnosić się do niej tak, jak to czynił w pierwszych latach po ślubie” (M. Dziewiecki, Komunikacja. Kochaj i mów co chcesz!, Nowy Sącz 2019, s. 81–84).