Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie (Iz 50, 4).

1. Komentarz naukowy

Iz 50, 4-7 to jeden z czterech fragmentów Księgi Izajasza zwanych pieśniami o Słudze Jahwe (Pańskim). Służenie Bogu było obowiązkiem wszystkich, a pozycja Boga powodowała, że ludzie pełniący dla Niego szczególną służbę byli uważani za godnych tytułu sługi Bożego lub sługi Pańskiego, jak też otaczani czcią i obdarzani wysoką pozycją społeczną. Tytuł ten uważano za stosowny dla królów, proroków, narodu – Izraela i Mesjasza. Określenie sługa Jahwe jest w Biblii bardzo zaszczytne. Jahwe nazywa swoim sługą tego, kogo powołuje do współdziałania w urzeczywistnianiu swoich planów. Służenie Bogu łączyło się ze sprawiedliwością, prawością i kultem. Sługa Jahwe w Iz 50, 4-7 oznacza postać cierpiącego Sługi, do której wielokrotnie odwoływali się autorzy Nowego Testamentu i sam Jezus w wyjaśnianiu Jego tożsamości i misji. Postać Sługi Jahwe u Deutero-Izajasza jawi się jako wyjątkowa jednostka, która przewyższa wszystkie inne osobowości Starego Testamentu nazywane imieniem sługi Boga.

Cierpienia Sługi Jahwe związane są ze służbą słowu Bożemu. Sługa jest wystawiony na niebezpieczeństwa ze strony nieprzyjaciół, a są nimi Izraelici – ci, którzy powinni byli być posłuszni słowu Bożemu (50, 4-9). W Biblii Bóg objawia się poprzez słowo skierowane do Jego wybrańców: proroków, którzy przekazują je ludowi. W ten sposób objawia swoją wolę i swoje zamiary. W Starym Testamencie słowo Boże ma znaczenie zasadnicze, przez nie Bóg stwarza wszystko; wypowiada dziesięć słów – dekalog. Różnica między teraźniejszością a idealną przyszłością polega na tym, że obecnie Tora jest odrzucona nawet przez Judę (30, 8-14), natomiast później poznają ją wszyscy. Słowo Boże działa z Jego mocą i jest skuteczne. Jego działanie jest porównywane z ostrym mieczem i strzałą zaostrzoną (Iz 49, 2). Przenika wszystko i jak miecz obosieczny oddziela zbawionych od potępionych. Sięga swoja mocą do serca człowieka, tj. do najskrytszej siedziby jego jestestwa, głębiny życia ludzkiego, gdzie są podejmowane codzienne decyzje i wybory. Właśnie sercem słowo Boże musi być przyjęte. Jego odrzucenie spotyka się z karą Bożą polegającą często na całkowitym zniszczeniu (Sodoma i Gomora).

We wstępie do trzeciej pieśni jest ukazana rola sługi – proroka, która polega na ciągłym słuchaniu Boga i przekazywaniu Jego słowa wszystkim, tzn. tym, którzy na nie czekają, ale i tym, którzy nie chcą go słuchać. To, co mówi, i to, co czyni, wywodzi się z codziennego obcowania z Bogiem. Cały sens jego istnienia polega na ciągłym słuchaniu i przekazywaniu innym, łaknącym tego słowa, a także tym, co nie chcą go słuchać. Sługa staje się podobny do ucznia, który w określonych godzinach ma obowiązek słuchać. Godne uwagi jest to, że zarówno słuchanie, jak i mówienie nie jest własnym dziełem sługi, ale kieruje nimi Bóg. On to udziela naturalnym organom wybranego przez siebie człowieka mocy i skuteczności, która nie mierzy się skupieniem uwagi lub pięknymi słowami, ale prawdziwie Bożą mocą przekonywania. Strudzeni to naród Boży przebywający w niewoli, święta reszta Boża, przytłoczona upokorzeniami. W dalszym znaczeniu strudzonymi są ci wszyscy, którzy, nie tracąc nadziei w obietnice Boże, nie mogą sprostać ciężarowi życia pełnego cierpień. Strudzonym jest wreszcie sam sługa Jahwe, który na swej drodze życiowej spotyka jedynie niezrozumienie i obojętność. Jego krzepi najpierw słowo Boże i chciałby z tego pokrzepienia udzielić wszystkim tym, którzy zostali powierzeni jego prorockiej pieczy.

Gotowość do słuchania wyrażona jest za pomocą dwóch obrazów, podkreślających wyraźnie wpływ Boży na wytworzenie takiej postawy. Jahwe pobudza ucho słuchającego, wyprowadzając je ze stanu obojętności, podobnie jak budzi się człowieka ze snu. Inicjatywa słuchania wywodzi się w każdym razie od Jahwe, który też stwarza ucho człowieka (Ps 40, 7; 94, 9), otwiera je lub czyni podatnym na swoje objawienie. Bez umacniającego działania Bożego ucho człowieka nie otwiera się na działanie słowa Jahwe lub jest wręcz na nie głuche w zawiniony sposób; plastycznie wyraża to symbol nieobrzezanego ucha (Jr 6, 9-10). Na otwarcie ucha prorok odpowiada pełnym posłuszeństwem, choć wie, jak trudna go będzie czekała droga. Historia profetyzmu izraelskiego zna różne postawy wybranych mężów wobec słowa: od spontanicznej akceptacji (Iz 6, 8), poprzez milczące podporządkowanie się nakazowi Bożemu, aż do poważnych zastrzeżeń (Jr 1, 6; Jon 1, 3) wysuwanych przez powołanego. Sługa Jahwe przyjął bez jakiegokolwiek odruchu oporu zleconą mu misję cierpienia (Księga Izajasza I, 1-39. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, oprac. Lech Stachowiak, /Pismo Święte Starego Testamentu; t. 9, cz. 1/, Poznań 1996, s. 193–195; L. Ryken, J. C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, metafory, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 113, 925–926; T. Hergesel, B. Kryszczuk, Posłannictwo Sługi, Wrocławski Przegląd Teologiczny. R. 13, nr 2 /2005/, s. 33–47).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Jeżeli ewangelizacja wymaga świętości, to ta ostatnia z kolei musi czerpać żywotne soki z życia duchowego: z modlitwy, z głębokiego zjednoczenia z Bogiem za pośrednictwem Jego słowa i sakramentów. Jednym słowem, musi się opierać na osobistym i głębokim życiu w Duchu” (Jan Paweł II, Świadek Bożej miłości. Homilia, 3 VI 2001 [w]: Jan Paweł II, Myśli na każdy dzień, Poznań 2017, 8 XI).

3. Z życia wzięte

„Któregoś dnia zostałem zaproszony do znajomej rodziny. Ich córka była wtedy w klasie maturalnej. W czasie kolacji rodzice w jej obecności z dumą opowiadali mi o niej. W imieniu swoim i męża mama z radością oznajmiła: Proszę księdza, jesteśmy zachwyceni naszą Anetką. Ona ma najlepsze stopnie w całej szkole. Świetnie sobie poradzi z maturą. Zda najlepiej ze wszystkich i z pewnością dostanie się na wymarzone studia. Jesteśmy całkiem spokojni o jej przyszłość.

Uważnie wsłuchiwałem się w te słowa zachwyconej córką matki, a jednocześnie widziałem, że jej córka w tym momencie zaczyna coraz bardziej cierpieć. Im bardziej chwalili ją rodzice, tym większe przerażenie malowało się w oczach nastolatki. Teoretycznie powinna być zachwycona i wdzięczna, że oto rodzice tak ją wychwalają i że są aż tak pewni jej sukcesu na maturze i na studiach. A jednak jej oczy i wyraz twarzy komunikowały zupełnie coś innego.

W tej sytuacji powiedziałem do Anety przy jej rodzicach, że chyba przeżywa teraz jakiś niepokój. Zaczęła płakać i odpowiedziała: Tak, proszę księdza, jestem przerażona. Ja okropnie boję się matury. Boję się czekających mnie egzaminów. Rodzice myślą, że jestem pewna siebie, a często w nocy śni mi się, że właśnie nie zdałam matury i że nie wracam po szkole do domu, bo boję się rozczarować rodziców. A jeszcze bardziej boję się tego, że wtedy przestaną mnie kochać. Boję się, że nawet gdy będę wszystko wiedzieć, to źle mi pójdzie, bo lęk mnie sparaliżuje. A rodzice są tacy pewni, że ja świetnie zdam każdy egzamin i to bez wysiłku czy lęku. Im częściej mama i tata rozpowiadają innym ludziom o tym, jaka jestem świetna w szkole, w tym większe popadam przerażenie.

Kochający rodzice tamtej maturzystki nie mieli o tym wszystkim pojęcia! Niechcący zadawali córce cierpienie, myśląc, że takimi słowami ją podbudowują i umacniają. W rzeczywistości doprowadzali ją do coraz większego przerażenia i do poczucia osamotnienia we własnym domu. Nie wczuwali się w jej wrażliwość, w jej sposób przeżywania siebie i świata, w jej sposób reagowania na chwalenie i zapewnianie gości o tym, jaką mają perfekcyjną córkę. Nie wiedzieli, że to, czego ona potrzebowała najbardziej, to zapewnienie o tym, że będą ją kochać i będą z niej dumni w każdej sytuacji. Także wtedy, gdy nie zda matury, czy gdy nie dostanie się na wymarzone studia” (M. Dziewiecki, Komunikacja. Kochaj i mów co chcesz!, Nowy Sącz 2019, s. 111–112).