Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych (Dz 10, 42).

1. Komentarz naukowy

Co znaczy głosić Zmartwychwstałego? I jak to czynić? W rozumieniu autorów biblijnych świadectwo (hebr. ‘ed, ‘eduth, gr. martyrion, martyria, łac. testimonium) to uwiarygodnienie wyznawanej wiary, wyrażane w chrześcijańskiej postawie życiowej, której graniczną formą jest męczeństwo; w aspekcie prawnym dokument urzędowy, stwierdzający określony fakt lub prawo do czegoś, a także zeznanie świadka (zwłaszcza złożone pod przysięgą). W Starym Testamencie przeważa prawnicze pojęcie świadectwa jako potwierdzenia jakiegoś doświadczenia, przeżycia czy poznania w postępowaniu sądowym i dotyczy oskarżenia, obrony albo poświadczenia kontraktu (Lb 35, 30; Jr 32, 10). Rolę świadka mógł w nim odgrywać nie tylko człowiek, ale także przedmiot. Dekalog mocą autorytetu samego Boga surowo zakazuje składania fałszywego świadectwa. Jeśli świadkowi udowodniono złożenie fałszywego zeznania, podlegał on takiej samej karze, jaką wymierzano oskarżonemu. Ponad świadectwem ludzkim w ST znajduje się niepodważalne świadectwo Boga, którego wzywano na świadka, gdy chciano podkreślić swą niewinność, prawdziwość danego czynu lub wypowiedzi. W ramach zawartego z Izraelem przymierza Bóg sprawuje sąd nad swoim ludem, świadcząc o jego niewierności i pozornej czci (Mi 1, 2; Ml 3, 5; Mdr 10, 7). Czyni to przez znaki świadectwa, a także powołanych do tego ludzi.

W Nowym Testamencie następuje jednak rozszerzenie świadectwa poza ramy sądowe i nadawanie mu charakteru zwykłej opinii czy sądu o drugim człowieku lub Kościele. W teologii Janowej świadectwo koncentruje się na Jezusie Chrystusie, który jako świadek wierny i prawdomówny (Ap 1, 5; 3, 14) wchodzi w spór ze światem, by zaświadczyć o Bogu i sobie, stając się jednocześnie objawiającym i Objawieniem. Jego świadectwo o Bogu jest możliwe, gdyż jako wcielone Słowo ujawnia światu to, co widział i słyszał u Ojca. Jednym z istotnych aktów działalności publicznej Jezusa było przygotowanie oficjalnych świadków Jego zbawczego dzieła. Przedmiotem świadectwa apostołów były zwłaszcza fakty historyczne z życia Jezusa, poczynając od wydarzenia Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Z tym świadectwem w sensie prawnym wiąże się również ich świadectwo wiary w zbawcze znaczenie tych wydarzeń jako objawienia Bożego. Świadectwo apostołów, łączące w sobie świadectwo faktów i świadectwo prawdy, ewoluuje od opowiadań o ich spotkaniach ze Zmartwychwstałym przez głoszenie doświadczenia Jego żywej obecności po zapowiedzi spotkania z Nim w chwale.

Istotnym elementem popaschalnego świadectwa uczniów Jezusa Chrystusa staje się Duch Święty. Jego świadectwo dopełnia objawioną prawdę Jezusa, prowadzi uczniów do głębszego zrozumienia tajemnicy osoby i życia Chrystusa oraz nieomylnego jej rozumienia i głoszenia. W sporze ze światem bez wewnętrznego świadectwa Ducha Świętego nie jest możliwe wyznawanie wiary i składanie świadectwa życia chrześcijańskiego. Wierni, którzy przez wiarę przyjmują głoszone przez Kościół świadectwo Jezusa Chrystusa, sami stają się jego posiadaczami i świadkami mocą Ducha Świętego. Najwyższym dowodem prawdziwości świadectwa chrześcijańskiego zawsze będzie męczeńska śmierć świadków, nie tylko włączająca ich w los Jezusa, ale dająca udział w Jego życiu i przynosząca obietnicę zwycięstwa.

Zmartwychwstały powiedział zgromadzonym wokół Niego uczniom, że winni być świadkami tych rzeczy. W wyraźny sposób podkreśla, że będą musieli o Nim świadczyć: gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei. Jezus określił również zakres świadectwa. Winno się ono rozciągnąć aż po krańce ziemi, określając i definiując w ten sposób to, co nazywamy misją. W Dz 1, 15-26 wyłania się jeszcze jeden komponent świadectwa. Piotr prosi towarzyszy, by znaleźli następcę Judasza: Trzeba więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania. W ten sposób zostaje wymieniona inna niezbędna charakterystyka świadectwa dotyczącego Jezusa: jego pluralizm albo precyzyjniej, jego kolegialny charakter. Od przebywania czy chodzenia razem przechodzi się do wspólnego świadectwa (S. Haręzga, Świadectwo [w]: Nowy słownik teologii biblijnej, pod red. H. Witczyka, Lublin-Kielce 2017, s. 862–865; J. N. Aletti, Świadkowie Zmartwychwstałego. Duch Święty i świadectwo w Dziejach Apostolskich, Verbum Vitae, nr 2 /2002/, s. 127–149).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Wyraziste przekonania i pewność tych, którzy otrzymali dar wiary, bywają błędnie interpretowane także przez wierzących. Dlatego katolicy niekiedy okazują niewierzącym niecierpliwość, niesłusznie uważając, że sami jasno widzą prawdę dzięki wrodzonej inteligencji, tamci natomiast jej nie widzą przez własną głupotę albo upór. Nie możemy jednak zapominać, że wiara nie wynika z ludzkiej mądrości, a brak wiary nie wynika z ignorancji. Wiara jest wyłącznie darem Bożym” (F. J. Sheen, Stworzeni do szczęścia. Klucz do dobrego życia, Kraków 2016, s. 200).

3. Z życia wzięte

„Wiedziała, że niektórzy jej przyjaciele uważaliby jej ukryte, wewnętrzne życie za iluzję. Dla nich to, że religia jest opium dla mas, było faktem, a nie jedynie doktryną marksizmu. Modlitwa, ich zdaniem, raczej paraliżuje sumienie, niż je uwrażliwia, jest ucieczką od rzeczywistości, sprawia, że ludzie, pod wpływem zmęczenia, niesprawiedliwości i smutku, zgadzają się na mentalną pasywność i niewolnictwo. Jednak Dorothy Day odkryła, że w jej życiu modlitwa była źródłem wdzięczności i radości. ‘Modlę się, ponieważ jestem szczęśliwa, a nie nieszczęśliwa. Zwróciłam się ku Bogu nie w smutku, żalu czy rozpaczy, by uzyskać pocieszenie, by coś otrzymać (...)’.

Kiedy próbowała modlić się na kolanach, ogarniały ją myśli przeciwne modlitwie. Lecz kiedy spacerowała – niezależnie od kierunku, celu, godziny, odległości czy pogody – argumenty te traciły swą siłę i czuła, że musi się modlić. Miała wrażenie, że słowa same ‘się recytowały’ i cichły jedynie wówczas, gdy była już tak bardzo wypełniona uniesieniem, że nie tylko słowa ją opuszczały, ale i myśli. ‘Przez wszystkie lata wydawało mi się, że jestem wolna, ale teraz wiem, że nigdy wcześniej nie znałam prawdziwej wolności, a nawet nie miałam pojęcia, co oznacza wolność’.

Nie bacząc na zdumienie i irytację Forstera, Dorothy zaczęła chodzić na msze w niedzielne poranki. Nawet jeśli dobrze słyszała głos księdza, rytuał był dla niej zupełnie niezrozumiały; mimo to znajdowała ukojenie w samej obecności w kościele.

Wielką pustkę w jej życiu powodował brak dziecka. Minęło pięć lat od aborcji, a Day nie zaszła ponownie w ciążę. Wyciągnęła stąd wniosek, że należy do tej grupy kobiet, u których aborcja spowodowała uszkodzenie macicy, i sądziła, że nie może już urodzić dziecka. Jednak w czerwcu zorientowała się, że jest w ciąży. ‘Nigdy nie zapomnę tej ogromnej radości, kiedy po raz pierwszy byłam pewna, że to prawda’. Reakcja Forstera była zupełnie inna. Nie chciał ‘sprowadzać dzieci na taki świat’. Przerażała go potworna odpowiedzialność rodziców. Do tego dziecko, podobnie jak Bóg i modlitwa, byłoby jeszcze jedną przeszkodą między nim a Dorothy.

Przestała martwić się swym zamiłowaniem do modlitwy i znalazła książki o życiu religijnym, a wśród nich Tomasza a Kempis, Doświadczenia religijne Williama Jamesa, a także biografię Teresy z Avila, szesnastowiecznej hiszpańskiej mistyczki i reformatorki.

Tamar Theresa urodziła się 4 marca 1926 roku. Wkrótce potem Dorothy Day napisała o swoim porodzie esej Having a Baby. To Tamar spowodowała nawrócenie się Dorothy Day. ‘Żadna istota ludzka nie może otrzymać i zachować w sobie tak wielkiej fali miłości i radości, jaką często czułam po narodzinach mojej córki. Razem z tym uczuciem pojawiła się potrzeba okazywania uwielbienia i czci’.

Wiedziała, że dla Forstera i dla niemal wszystkich jej przyjaciół wiązanie się z jakimkolwiek Kościołem, a w szczególności z Kościołem katolickim, jest czymś niewłaściwym. Uważali Kościół za instytucję, która uświęcała niesprawiedliwość, nadal praktykowała represje i nigdy nie żałowała czasów, gdy torturowano podejrzanych o herezję i palono na stosach tych, którzy zostali potępieni. Lecz fascynacja Dorothy Day była spowodowana jej własnym doświadczeniem i potrzebą, a nie historią i argumentami.

‘Słyszałam często od różnych ludzi, że chcą czcić Boga na swój własny sposób i nie potrzebują Kościoła, by się modlić, ani żadnej grupy, do której mogliby należeć. Lecz ja nie zgadzałam się z tym poglądem. Moje doświadczenia w szeregach radykałów i cała moja natura powodowały, że chciałam łączyć się z innymi, z ludem, w miłości i wychwalaniu Boga. Nawet bez głębszego wnikania w tezy Kościoła katolickiego byłam skłonna przyznać, że jest to dla mnie jedyny prawdziwy Kościół. Jego korzenie sięgały czasów św. Piotra i zamiast chylić się ku upadkowi, cieszył się oddaniem wspólnot w każdym mieście, w którym mieszkałam. W niedziele i w dni świąteczne ogromne ilości wiernych przechodziły przez bramy jego kościołów’.

Wstąpienie do Kościoła było prawdziwym owocem tych wielu spacerów spędzonych na radosnej modlitwie. ‘Jakże wielką siłą napędową jest radość! W przeszłości, kiedy czułam się nieszczęśliwa lub skruszona, zwracałam się ku Bogu, lecz to właśnie radość z urodzenia dziecka sprawiła, że dokonałam ostatecznego wyboru’. Kościół i wiara były, jej zdaniem, silnie splecione i nie wyobrażała sobie bardziej wartościowej podstawy, na której mogłaby oprzeć życie swej córki. ‘Nie chciałam, by moje dziecko męczyło się tak, jak ja często się męczyłam’, pisała później. ‘Chciałam wierzyć i chciałam, by moje dziecko wierzyło, a jeśli przynależność do Kościoła miała jej dać tę nieocenioną łaskę, jaką jest wiara w Boga, a wraz z nią miłość świętych, to musiałam ochrzcić swą córkę w Kościele katolickim. Zostanie włączona we wspólnotę wiernych, a to będzie oznaczało, że będzie wzrastać w mądrości i łasce, podążając śladami Jezusa, i będzie mogła liczyć na ochronę i pomoc Kościoła powszechnego’” (J. Forest, Będziemy sądzeni z miłości. Biografia Dorothy Day, Kraków 2017, s. 68–72).