Umiejętność odczytywania znaków, ks. Janusz Mastalski


Kilkanaście lat temu drugi dzień świąt Bożego Narodzenia nie był dla wszystkich szczęśliwy, bowiem miejsce, które przez wielu jest nazywane rajem turystycznym, nawiedziło trzęsienie ziemi z ogromnymi falami zalewającymi wszystko, co stało im na drodze. Dla wielu ludzi (źródła podają, że 100 tysięcy osób zginęło) były to ostatnie minuty i ostatnie święta. Dla tych, którzy przeżyli, pozostanie w pamięci ogrom tragedii i bólu. Nikt przecież nie mógł przewidzieć, że tsunami pochłonie tyle istnień ludzkich. Wielu zbuntowanych, rozżalonych zostało w żałobie. Dla wielu jednak to, co wydarzyło się 26 grudnia 2004 roku, jest znakiem, przestrogą. Dumna współczesna cywilizacja nie jest w stanie poradzić sobie do końca z żywiołami. Może zatem potrzeba postawy, którą reprezentuje Matka Najświętsza wzywająca od ponad dwóch tysięcy lat do odczytywania znaków Opatrzności. Źródeł tego swoistego nawoływania należy szukać w dzisiejszej Ewangelii.

Święty Łukasz zanotował: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”. Wszystko, co wydarzyło się w Betlejem, wielu tam obecnych dziwiło. Jednak dla Maryi była to konsekwencja słów zawartych w scenie zwiastowania. Było to potwierdzenie należytego odczytania znaków, które wtedy dał jej anioł.

Stąd też u progu nowego roku trzeba pochylić się w swoim sercu nad wydarzeniami, które miały miejsce w ostatnim okresie. Co zatem oznacza postawa rozważania Bożych zrządzeń? W pierwszej kolejności wszystkie wydarzenia z naszego życia wskazują na Bożą obecność. Maryja doskonale rozumiała, że cud betlejemskiej nocy nie mógł się wydarzyć bez ingerencji Boga. Patrząc na wydarzenia naszego życia, trzeba dostrzec tzw. palec Boży. Współczesny człowiek, tak jak i cała cywilizacja, ucieka od przyznawania się do Bożej ingerencji w życie. Wielu żyje tak, jakby Boga nie było. Iluż parafian nie odnajduje drogi do kościoła tylko dlatego, że tak jest wygodniej, tak jest nowocześniej.

Czyż jednak w ostatnim roku nie można odnaleźć naszych prywatnych cudów? Może dobrze byłoby je rozważyć w sercu. Może trzeba na nowo popatrzeć oczami wiary na nasze sukcesy i porażki? Zatem rozważyć oznacza w pierwszej kolejności spojrzeć na życie oczami wiary, aby dostrzec Bożą obecność.

Rozważanie Bożych zrządzeń pociąga za sobą także następne konsekwencje. Maryja, widząc, że Bóg dotrzymuje słowa, potrafiła Mu dziękować. Czyniła to całym swym życiem, swoją wiernością. Była wierna aż do krzyża. Odkrycie Bożej obecności prowadzi więc do wdzięczności, która przejawia się w codzienności. Jest to niejako ustawiczne rozważanie tajemnicy Bożej opatrzności. U progu nowego roku trzeba pomyśleć o tych wszystkich sytuacjach, w których sami nie potrafilibyśmy sobie poradzić, a Pan nas wspomógł. Na całym świecie do sanktuariów maryjnych przybywają miliony pielgrzymów, aby podziękować za Bożą pomoc przez wstawiennictwo Maryi.

Wśród pielgrzymów idących co roku do Częstochowy jest także matka, która w ten sposób dziękuje Maryi za uzdrowienie jej syna z nałogu pijaństwa. Inni pielgrzymują, aby podziękować za odnaleziony sens życia, jeszcze inni za zdrowie… Rozważanie w sercu oznacza więc wdzięczność, która przekłada się na konkretne czyny. Dla nas, świętujących uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, może to oznaczać codzienną modlitewną pamięć, która jest dowodem świadomości, komu zawdzięczamy wszystko, co mamy i kim jesteśmy.

I właśnie modlitwa jest trzecim aspektem postawy rozważań maryjnych. W języku biblijnym słowo „rozważać” oznacza „przemodlić”. Matka Najświętsza, słysząc, co mówi się o Jej Synu, powierzała Bogu całe Jego życie, a także swoją rolę. Już wcześniej wyśpiewała Magnificat, słowa, które stały się uwielbieniem Boga za wybranie. Maryja także dziś wzywa do modlitwy! We wszystkich objawieniach (np. w Fatimie czy Lourdes) zachęca do polecania Jezusowi świata i spraw osobistych. W słowach wypowiedzianych do wizjonerów zawarty jest apel o naśladowanie Niepokalanej w jej rozmodleniu. Można zatem powiedzieć, że rozważanie na wzór Maryi to modlitewne czuwanie w życiu swoim i najbliższych. Nie wiemy, co przyniesie rozpoczęty rok kalendarzowy, jakie doświadczenia będą naszym udziałem. Możemy jednak przygotować się na nie przez zawierzenie Niepokalanej nas i naszych spraw.

Jan Paweł II w encyklice Redemptoris Mater pisał:

Maryja nie otrzymała wprost apostolskiego posłannictwa. Nie znajdowała się wśród tych, których Jezus posłał „na cały świat, aby nauczali wszystkie narody”, przekazując im to posłannictwo. Natomiast w Wieczerniku, gdzie Apostołowie przygotowywali się do podjęcia swego posłannictwa wraz z przyjściem Ducha Prawdy – Maryja była z nimi. Była, „trwała na modlitwie” jako „Matka Jezusa”, czyli Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. To pierwsze zgromadzenie tych, którzy w świetle wiary zobaczyli „Jezusa, sprawcę zbawienia”, było świadome, że był On Synem Maryi, a Ona Jego Matką. A jako taka, była od chwili poczęcia i narodzenia szczególnym świadkiem tajemnicy Jezusa: tej tajemnicy, która na ich oczach wyraziła się i potwierdziła krzyżem i zmartwychwstaniem [...]. Była Ona dla ówczesnego Kościoła i pozostaje zawsze szczególnym świadkiem lat dziecięcych Jezusa, Jego życia ukrytego w Nazarecie, gdy „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała w swoim sercu”.

Idźmy jej śladami, rozważając Bożą obecność w naszym życiu.