W niebie nie będzie nudy, ks. Stanisław Saletnik


Walentina Tiereszkowa podczas swej podróży do Włoch wyznała: „Wszyscy astronauci w ZSRR są komunistami i ateistami. Nikt z nas nie zauważył we wszechświecie ani anioła, ani Boga, ani nieba i nie sądzę również, że nasi koledzy ze Stanów Zjednoczonych ich tam widzieli”. Na pytanie związane z tym twierdzeniem amerykański astronauta Mc Davitt, który jest chrześcijaninem, dał taką odpowiedź: „Wydaje mi się, że nie ma żadnej różnicy między tym, co na dole, a tym, co na górze. Kto tu na ziemi żyje w wewnętrznych związkach z aniołami i z Bogiem, będzie poufale obcował z nimi także u góry. Kto zaś nie odczuwa ich obecności na ziemi, nie doświadczy ich istnienia ani na Księżycu, ani na Marsie”.

Przyjęcie rzeczywistości ponadziemskiej zawsze wymaga wiary. Ale ta wiara nie jest nierozumna, bo istnienia nieba domaga się prosta sprawiedliwość, tęsknota człowieka za szczęściem wiecznym, miłość Boga, Jego miłosierdzie oraz męka i zmartwychwstanie Pana Jezusa. I czy kto chce, czy nie chce, czy jest sceptykiem, komunistą lub ateistą, to rozumując logicznie, musi przyjąć istnienie takiej rzeczywistości ponadziemskiej, jaką jest niebo. Pan Jezus z całą powagą mówił o domu Ojca, o królestwie niebieskim i o tym, że „pójdą sprawiedliwi do życia wiecznego” (Mt 28,46). I dzisiaj, kiedy przeżywamy wniebowstąpienie Pana Jezusa, możemy pytać, gdzie jest to niebo, czym ono jest, czy nie będzie w nim nudy oraz co robić, aby to niebo osiągnąć?

Wspomniany Mc Davitt zasygnalizował nam, że królestwo Boże, czyli niebo, jest w nas. Nosimy je w sobie jako stan, w którym Bóg jest wszystkim dla wszystkich. Niebo jest już w nas przez miłość Bożą rozlaną w sercach. A czym ono jest? Jest to doskonałe życie z Trójcą Świętą, to komunia życia i miłości z Nią, a także z Maryją, aniołami, wszystkimi świętymi i zbawionymi przyjaciółmi. „Niebo – określa katechizm – jest celem ostatecznym i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem najwyższego i ostatecznego szczęścia”. Oglądanie Boga twarzą w twarz to największa radość serca tęskniącego za miłością wieczną. Jest aktem twórczym. Wiecznie trwającym. Tu urzeczywistnia się wszystko, co nasza wyobraźnia mogła stworzyć. W niebie odnajdzie dusza wszystkie pragnienia, i to w formie doskonałej.

Kilka lat temu telewizja przypomniała film zrealizowany za czasów komunizmu na podstawie utworu Tadeusza Różewicza pt. Piekło i niebo. Parodiuje się w nim niebo, ukazując zbawionych ze skrzydłami anielskimi, w bieli, którzy powtarzają nieustannie: „Jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy”. Niebo jest ukazane jako miejsce strasznej nudy. Pytamy więc, czy rzeczywiście w niebie będzie nuda?

Jest taki stary dowcip, jeszcze z czasów niemieckiej okupacji:

Umiera Goebbels, minister propagandy Hitlera, i św. Piotr, chociaż miał do czynienia z takim łotrem, dał mu wybór, mówiąc:
– Niebo lub piekło.
– To pokaż mi niebo – mówi Goebbels.
Piotr pokazuje mu niebo, a tam widzi Goebbels, jak anieli w białych szatach chodzą i śpiewają. Trwa to długo. I zdawało się mu to strasznie nudne.
– Pokaż mi teraz piekło!
Uchyliły się bramy piekielne, a tam wino się leje, cyganki tańczą, gra muzyka.
– To gdzie chcesz pójść? – pyta Piotr.
– Do piekła – odpowiada minister propagandy.
Gdy dostał się do piekła, diabeł regulaminowo wrzucił go do kotła z wrzącą smołą. Goebbels krzyczy:
– A gdzie są cyganki, gdzie wino, gdzie muzyka?
– To zwykła propaganda – odpowiada mu diabeł – Panie ministrze propagandy.

Propaganda również dziś jest z powodzeniem uprawiana. I choć Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni, a Chrystus wszystkich odkupił, to jednak tak szanuje wolność człowieka, że jest jakby bezsilny, bo człowiek sam może wybrać piekło. Niebo wydaje mu się nudne, a tymczasem „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2,9). Te wielkie rzeczy to właśnie szczęście, które przeżyjemy w niebie, gdy spotkamy się z Chrystusem twarzą w twarz. On jednak zawsze mówi: „Jeżeli chcesz wejść do królestwa niebieskiego”. Co więcej, na ziemi daje nam szansę skosztowania nieba w radości czystego sumienia i złączenia się z nim w miłości w Eucharystii. Jednak przeżywanie tego nieba jest niejasne i takie tylko po części, zanim trafimy do tej wiecznej szczęśliwości. Możemy jednak tutaj doświadczyć czegoś, co nas tam spotka. Jest to doświadczenie miłości. Jeden z najpiękniejszych opisów raju znajdziemy w hymnie o miłości w trzynastym rozdziale Listu św. Pawła do Koryntian. Można próbować wyobrazić sobie to niebo, sięgając pamięcią do momentu jakiegoś niesłychanego szczęścia. Bo „nie ma tak nieszczęśliwego człowieka, który by choć raz nie przeżył momentu prawdziwego szczęścia – kiedy się zakocha i kiedy rozpozna swoje powołanie” – mówi ojciec Andrzej Kłoczowski.

A więc w niebie nie ma nudy... bo czy można się nudzić, żyjąc w ciągłym zakochaniu? Czy realizując swoje ostateczne powołanie, można nie cieszyć się szczęściem, i to szczęściem na wieki? Nie wolno nam dać się zwieść propagandzie Szatana i tym, którzy chcą nam obrzydzić niebo, dając namiastki szczęścia. Raju na ziemi nie zbudowano i żaden system go nie zbuduje. Nie potrzeba rakiet kosmicznych, wystarczy mieć Boga w sercu, żyć miłością, być w łączności z Chrystusem przez Eucharystię. Niebo jest tam, gdzie jest Bóg, gdzie jest miłość miłosierna.

Jest taka chińska baśń, która opowiada o tym, że mandaryn przeszedł na tamten świat. Najpierw zajrzał do piekła. Ujrzał ludzi siedzących nad talerzami napełnionymi ryżem. Ale wszyscy umierali z głodu, ponieważ mieli pałeczki długie na dwa metry i nie potrafili nimi jeść. Cierpieli głód, byli wynędzniali. Potem poszedł do nieba. Tam ujrzał tłumy siedzących także nad talerzami z ryżem, a wszyscy byli syci i szczęśliwi. Oni także mieli dwumetrowe pałeczki, ale każdy używał ich tak, aby nakarmić sąsiada siedzącego naprzeciwko.

Czy rozumiemy sens tej historii? „Byłem głodny, a daliście Mi jeść... byłem spragniony, a daliście Mi pić... byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,35) – powie Pan Jezus. I doda: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40) oraz że sprawiedliwi pójdą do życia wiecznego (por. Mt 25,46).