Walczyć o jedność małżeństwa, ks. Janusz Mastalski


W naszych czasach, tak przesiąkniętych zniewoleniem konsumpcyjnym, coraz częściej są deptane podstawowe wartości. Ogromny kryzys przeżywa rodzina i małżeństwo. Kilka lat temu w jednym z mieszkań na południu Polski rozegrała się scena ilustrująca ów dramat.

Mąż po kilku latach małżeństwa porzuca żonę. Pakuje walizki. Zabiera z szufladki stolika banknot o dużym nominale, mówiąc do żony, że jak rozmieni, to przyśle połowę na utrzymanie dziecka. Przy pożegnaniu bierze na kolana synka, który jednak dość zimno przyjmuje ten gest. Dziecko schodzi z kolan ojca i podaje matce jakiś papierek. Ojciec machinalnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął połowę banknotu i zdenerwowany zapytał:
– Coś ty zrobił?
– Nic. Tata powiedział, że połowę da mamusi. A tata już chciał wychodzić, więc żeby nie zapomniał, dałem połowę tatusiowi, a połowę mamusi – odpowiedział malec.

Ta dość symboliczna scena pokazuje, że małżeństwo można porównać do banknotu, który traci swoją wartość, gdy zostaje rozerwany na dwie części. Niestety coraz więcej osób próbuje przedzierać ów banknot, wychodząc z założenia, że to jest najlepszy i najszybszy sposób rozwiązania problemów. A przecież w Ewangelii czytamy: „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela?” (Mk 10). Trzeba więc ciągle walczyć o trwałość tej instytucji, która leży u podstaw szczęśliwej, realizującej swoje powołanie rodziny. Powstaje jednak pytanie, jak to uczynić. Niech za konkretne rady posłużą autentyczne historie.

Do pewnego proboszcza przyszedł mężczyzna w sile wieku i poprosił o Mszę św. z okazji srebrnego jubileuszu małżeństwa. W oznaczonym dniu przywiózł na wózku swoją żonę i zaniósł ją przed ołtarz na rękach jak dziecko. Dziwny to był widok. Kobieta spostrzegła, że jej obecność zrobiła na księdzu ogromne wrażenie, zwróciła do niego rozpromienioną ze szczęścia twarz i powiedziała:
– Ksiądz zapewne się dziwi temu, co w tej chwili widzi. Już 24 lata jestem sparaliżowana. W rok po naszym ślubie stało się nieszczęście, zostałam kaleką i ciężarem dla męża. Nic nie miał ze mnie w ciągu tych 24 lat. A jednak z dumą muszę powiedzieć, że mój mąż przez te wszystkie lata był mi wierny jak w pierwszym dniu naszego małżeństwa.

Można zatem powiedzieć, że pierwszym istotnym elementem trwałości związku jest ofiarność. Gdzie jej nie ma, musi dojść do kryzysu. Nie można sobie wyobrazić szczęśliwego małżeństwa, w którym nie ma miejsca na kompromis, rezygnację z własnych potrzeb czy walkę z egoizmem. Aby jednak wszystkie te elementy się pojawiły, potrzeba ofiary. Jest ona gwarantem trwałości małżeństwa, ale nie tylko ona.

W czasie świętowania złotych godów zapytano jubilatów, gdzie leży źródło ich przykładnej zgody i harmonii. Stary małżonek odpowiedział bardzo chytrze:
– W dniu naszego ślubu umówiliśmy się z żoną, że większe decyzje będę podejmował ja, mniejsze – ona. I tego trzymaliśmy się całe życie. Bogu dziękuję, że do dnia dzisiejszego nie trzeba było podejmować ani jednej większej decyzji.

Ta pełna humoru anegdota pokazuje, że wspomaganie się i mądry rozdział kompetencji mogą zapewnić bezkonfliktowe egzystowanie. O tym mówił także Chrystus, nauczając, że małżonkowie „będą jednym ciałem” (Mk 10). Ciało, aby dobrze funkcjonować, musi być zharmonizowane: poszczególne części ciała odpowiadają za konkretne zadania. I podobnie powinno być w małżeństwie.

Znany amerykański sędzia z Chicago Józef Sabbath przez 24 lata swojego urzędowania orzekł 40 tys. rozwodów. Na podstawie tak bogatego doświadczenia podał małżonkom siedem rad celem uchronienia się przed niebezpieczeństwem rozwodu. Oto one:
1. Unikajcie zbyt gwałtownych wzajemnych pretensji.
2. Bądźcie szczerymi wobec siebie. Gdy któreś ma zmartwienie lub kłopot, niech go nie ukrywa wobec współmałżonka aż do ostatniej chwili, gdy grozi katastrofa.
3. Dzielcie między siebie wszelką odpowiedzialność za wspólne sprawy.
4. Rozpoczynajcie każdy dzień bez kłótni i zwady.
5. Bądźcie cierpliwi i wyrozumiali dla siebie nawzajem.
6. Wspólnie pracujcie i razem korzystajcie z rozrywek.
7. Podtrzymujcie ognisko domowe, ciesząc się, że je posiadacie.

Przytoczone wskazania możliwe są jednak do realizacji wtedy, gdy głównym czynnikiem określającym wzajemne relacje jest miłość. Jest ona przecież ciągłym dokonywaniem wyborów. To nie tylko afekt, to nade wszystko postawa. Dlatego też o miłość trzeba dbać, trzeba ją rozwijać.

Święty Jan Paweł II mówił kiedyś do przedstawicieli Włoskiego Forum Stowarzyszeń Rodzinnych:

Umniejszanie wartości społecznej małżeństwa oraz brak poszanowania nienaruszalnej godności ludzkiego życia w żadnym przypadku nie mogą sprzyjać postępowi społecznemu. To, co bywa przedstawiane jako postęp cywilizacji lub osiągnięcie naukowe, w rzeczywistości jest często klęską z punktu widzenia ludzkiej godności i społeczeństwa.

Trzeba się więc modlić coraz więcej w intencjach trwałości małżeństwa, bowiem rodzina staje się mocna dzięki szczęśliwemu małżeństwu.