Wiara w życie wieczne, ks. Janusz Mastalski


Na początek przywołam jedną z baśni Andersena. Dumny imbryk szczycił się swoim kształtem i jakością materiału, z którego był wykonany, a także wagą funkcji, jakie miał do spełnienia. Był bowiem z porcelany, posiadał „wysmukłą szyjkę i duże ucho”, a ponadto to w nim rozpuszczały się „chińskie listeczki w gotowanej, pozbawionej smaku wodzie”. Był więc królem stołu. Pewnego dnia jednak niezręczna ręka człowieka upuściła imbryk na ziemię. Szyjka się stłukła, tak samo ucho. Imbryk podarowano ubogiej kobiecie, a ta przeznaczyła go na doniczkę. Kiedy napełniono go ziemią, potraktował to jak pogrzeb. Ale później poczuł, że wstąpiło w niego nowe życie i nieznane siły: bił puls cebulki kwiatowej, pojawiły się zielone listki, rozwijał się kwiat. Imbryk, patrząc na jego piękno, zapomniał o sobie. Powtarzał, aby zapamiętać: „To prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie”.

W tej baśni zawarta jest bardzo istotna prawda: żyć należy dla innych, bo takie życie jest prawdziwe. Ma ono wtedy charakter zasługujący, a zatem ma perspektywę życia wiecznego. Trzeba jednak wierzyć w źródło życia! Tak jak to uczynili świadkowie wskrzeszenia młodzieńca z Nain, którzy „Boga wielbili”.

Jakże ważne i pełne nadziei są słowa wypowiedziane przez Jezusa do ludu: „Jest wolą Ojca, aby każdy, kto wierzy w Syna, miał życie wieczne”. Wiara staje się drzwiami, przez które trzeba przejść na drugi świat. Dla niektórych współczesnych ludzi wiara jest obciążeniem, wymysłem, bezsensem. Gdy widzi się różnego rodzaju nieszczęścia, niesprawiedliwość społeczną, kataklizmy, można dać się uwieść takim poglądom.

A jednak w podobnych sytuacjach trzeba pomyśleć inaczej: Bóg musi istnieć, bowiem w innym razie zło nie byłoby złem, a dobro dobrem. Tak naprawdę nie byłoby między nimi żadnej różnicy. W chwilach próby chce się nieraz wykrzyczeć słowa: „Nie ma Cię, Boże!”. Ale właśnie w takich momentach jeszcze bardziej wyznawana jest wiara w istnienie Boga. Sam fakt, że spostrzegamy zło i przejmujemy się nim, jest potwierdzeniem, że Bóg istnieje. Nasze serca protestują wobec zła i nieprawości dlatego, że znamy Boga. Stwórca jest w naszych sercach, choć nieraz przed Nim uciekamy. Dlatego też trzeba się przejąć pewnego rodzaju ultimatum Chrystusa. Jeśli uwierzysz w Chrystusa i jeśli uwierzysz Jemu, Jego słowom, będziesz się cieszył oglądaniem Boga w niebie. André Frossard określił najkrócej taką postawę: „Wierzyć to myśleć jak Bóg”. A Bóg przede wszystkim wychodzi do człowieka, otwiera się na dialog z nim.

Wiara – jak możemy przeczytać w Katechizmie Kościoła katolickiego – jest „odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela, przynosząc równocześnie obfite światło człowiekowi poszukującemu ostatecznego sensu swego życia”. Można zatem powiedzieć, że wiara jest przyjęciem kroczącego w naszym kierunku Boga. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to tylko przyjęcie rozumem, ale zaproszenie Stwórcy do swego serca. Wiara jest więc identyfikacją z Bogiem, jest Jego obecnością w nas. Ucieczka przed Nim jest możliwa, ale tylko w pewnym sensie. Można zabić w sobie pamięć o Stwórcy, można przewrócić hierarchię wartości, według której podejmuje się decyzje. Nie można jednak całkowicie zatrzeć obrazu i podobieństwa Bożego. Kiedy Chrystus mówi: „A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”, to pokazuje kres wędrówki człowieka: powrót do źródła, którego nie da się zlikwidować.

W tym miejscu rozważań trzeba jednak postawić sobie fundamentalne pytania: Czy wierzę w te słowa? Czy wierzę w prawdę o tym, że życie ziemskie ma charakter zasługujący? Czy wierzę Jezusowi, który jest początkiem i końcem mojego życia? Czy wierzę, że w chwilach cierpień i bólu Mistrz z Nazaretu jest ze mną? Czy wierzę, że jestem zdolny do dialogu z Bogiem przychodzącym? Jeśli na te pytania odpowiemy pozytywnie, będziemy mogli śpiewać tak jak dzisiaj w psalmie: „Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie”. Dajmy się ponieść tej radości, tak jak uczynili to świadkowie wskrzeszenia młodzieńca z Nain. Uwierzmy, że nasze życie nie kończy się na ziemi.

Beniamin Franklin, amerykański mąż stanu i uczony, wynalazca i filozof, sam zadbał o treść napisu, który umieszczono na jego nagrobku – oto ona:

Tu spoczywa
oddane robakom
ciało Beniamina Franklina, drukarza,
jak oprawa starej książki,
z której karty zostały wydarte,
a złocenie i tytuł wygładzone.
Ale mimo to dzieło nie zginie,
bo wyjdzie, jak zawsze wierzył,
w nowym i lepszym wydaniu,
przejrzanym i poprawionym
przez Autora.