Wskazówki Jezusa, ks. Wojciech Węgrzyniak


Gdy słucham tego fragmentu Ewangelii, przypomina mi się scena z Jerozolimy, kiedy dwóch niewidomych ludzi szło pod rękę, jeden trzymał drugiego, a w wolnej ręce każdy miał laskę, mogli więc spokojnie i bezpiecznie się poruszać. Kiedy widziałem ich po raz pierwszy, wydawało mi się to takie kuriozalne, bo wbrew temu, o czym mówił Jezus. Jezus powiedział, że niewidomy nie może prowadzić niewidomego, bo wpadną w dół. A jednak tak się nie stanie, gdyż mają pomoc, która sprawia, że idą właściwą drogą. Ale w czasach Jezusa takich lasek nie było.

Pora wrócić na płaszczyznę rozumowania Jezusa: sprawa jest prosta – jedna osoba może być niewidoma, natomiast druga musi widzieć. Jeżeli ja w życiu czegoś nie widzę, to muszę się trzymać ludzi, którzy coś widzą, bo inaczej wszyscy się pozabijamy. Muszę w życiu bardzo dbać o to, żeby widzieć. Jeżeli nie widzę, a przez brak widzenia rozumie się brak objawienia Bożego, brak pewności, że Bóg mnie prowadzi, brak światła Bożego – bo czasem w życiu są takie momenty, że rzeczywiście otacza nas ciemność – wtedy muszę mieć przewodnika, drugą osobę, bo inaczej siebie zniszczę. Stąd podstawowe pytania: Z kim w życiu chodzę? Kto jest moim przewodnikiem? Czy mam takich ludzi, co do których jestem pewny, że oni rzeczywiście widzą, a nie są niewidomi?

Druga sprawa dotyczy dbania o siebie. W powiedzeniu, że najpierw trzeba usunąć belkę z własnego oka, żeby móc usunąć drzazgę z oka swego brata, jest jakaś niesamowita troska o to, żeby się zająć sobą. Ty wyjmij to, co masz w swoim oku, bo najprawdopodobniej jest to coś większego niż u brata. I zajmij się tą drugą osobą, ale najpierw zajmij się sobą.

To jest bardzo aktualne, że my chcielibyśmy wszystkich naprawiać, wyciągać nie tylko drzazgę, ale nawet coś, czego nie ma, ale zapominamy o sobie. Człowiek w życiu ma za zadanie naprawić przede wszystkim siebie, nawrócić samego siebie, być doskonałym. Zostaw innych innym albo pomóż im dopiero wtedy, kiedy ty będziesz doskonały. Oczywiście nie da się być doskonałym absolutnie, ale jest to niesamowite wezwanie, że musisz bardzo, bardzo dbać o siebie, zanim będziesz miał czelność drugiemu zwracać uwagę.

I trzecia sprawa: po owocach ich poznacie. Jezus genialnie pokazuje: ludzie kochani, popatrzcie, jeżeli owoc jest dobry, to i drzewo jest dobre. Wy nie koncentrujcie się na tym, jakie to jest drzewo, wy nie koncentrujcie się na tym, jaki to jest człowiek, ale na tym, co on mówi. Po słowach i po czynach poznacie człowieka. Musimy bardzo uważać, bo nieraz klasyfikujemy ludzi. Ten jest taki, bo ładnie wygląda; ten jest taki, bo pochodzi z dobrej rodziny; ten się modli, to widocznie jest w porządku; ten chodzi do kościoła, to jest w porządku; ten ma ślub, to jest w porządku, albo ten... Nie, musimy patrzeć na owoce. Owszem, owocami są Msza Święta, ślub, nieraz też miłość, pokój, radość. Musimy jednak uważać, żeby nie dojść do takiej fiksacji, że człowiek chodzi do kościoła, modli się, spełnia przykazania, ale naprawdę jest chamem, i to takim, z którym się nie da żyć. Czy to jest dobry owoc? Nie, to jest owoc, który świadczy, że drzewo jest złe. Ostatecznie zawsze patrzmy na owoce. A co to znaczy? Że to wszystko, co ja w życiu mam, czym żyję, w czym uczestniczę, jest tylko środkiem do owocowania. Czyli jeżeli Kościół, wiara, Msza Święta, drugi człowiek, Pismo Święte pomagają mi kochać bardziej siebie, drugiego człowieka i Pana Boga, to znaczy, że to był dobry środek. A jeżeli nie, to muszę przemyśleć sprawę. Ostatecznie zawsze chodzi o owoce, a nie tylko o to, żeby być sobie (albo nawet nie sobie) drzewem.

Więcej:
Medytacje nad Ewangelią. Rok C - ks. Wojciech Węgrzyniak
Medytacje nad Ewangelią. Rok C - ks. Wojciech Węgrzyniak