Zjednoczenie ziemi z niebem, ks. Kazimierz Skwierawski


Chyba nie ma w Piśmie Świętym bardziej trafnego i głębokiego określenia gromadzenia się Kościoła:

Wy natomiast przyszliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego – Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, i do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów [ludzi] sprawiedliwych, którzy już doszli do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla (Hbr 12,22–24).

To jest o nas i o każdym zgromadzeniu chrześcijańskim, które celebruje wielką tajemnicę Chrystusa. Dla nas jest szczególnie ważne, że to jest o nas, w tym właśnie momencie i na tym miejscu. Dlatego trzeba, abyśmy przyłożyli na to naszą wiarę wedle słów Jezusa: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). My bowiem nie widzimy niczego z tego, o czym wspaniale napisał autor Listu do Hebrajczyków. Nie widzimy ani miasta Boga żyjącego, ani niezliczonej liczby aniołów, ani tych wszystkich, którzy już doszli do celu, poprzedzając nas w tej wędrówce. Doszli do celu dlatego, że żyli w rytmie uroczystego gromadzenia się i przedziwnego jednoczenia się ziemi z niebem – bo przecież o tym tu jest mowa!

Przybyliśmy tu od naszych codziennych zajęć, z naszych miejsc zamieszkania i od spotkań z innymi ludźmi. Przybyliśmy, aby stało się naszym udziałem to, o czym mówimy: zjednoczenie ziemi z niebem. To dzięki wierze mamy w tym swój szczególny udział i to rzuca niezmiernie radosne światło na obecną chwilę. Trudno, żebyśmy nie postawili sobie pytania: W jaki sposób dojść do celu, do którego doszli ci, którzy byli pierworodnymi? Odpowiedź idzie przez słowa Jezusa: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” (Mt 11,29) i przez zdanie: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23,12).

To przedziwne zjednoczenie ziemi z niebem dokonało się dlatego, że Syn Boży, który stawia nam siebie jako przykład, dokonał tego niepomiernego i jedynego w swoim rodzaju uniżenia. Bo tak naprawdę to jedynie On stoi wysoko, i to maksymalnie wysoko, bo jest Święty! Powiedział przecież za swego życia: „Kto z was udowodni Mi grzech?” (J 8,46). On stoi na najwyższym piedestale i jest całkowicie przeniknięty świętością. Cała Jego nauka, którą głosił – w której nie chodzi jedynie o dobre wychowanie, bo byłoby to zbyt banalne – dotyczy tej niezwykłej możliwości uniżenia, która się stała Jego udziałem. Pięknie napisał o tym św. Paweł w Liście do Filipian:

On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (2,6–8).

Jeżeli mamy przed sobą jakąkolwiek perspektywę uniżenia, do której jesteśmy wezwani, to trzeba, abyśmy patrzyli na Niego. Jeżeli można powiedzieć o kimkolwiek, że się prawdziwie uniżył, to tylko o Nim, i zrobił to w tak niezwykły sposób: schodząc z samego szczytu na sam dół! To właśnie ma na myśli, kiedy mówi: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca”.

Bóg jest miłością i nas kocha. Bóg jest samą mądrością i jej nam udziela. Bóg jest samą pokorą, skoro się tak uniża. Bóg jest samą łagodnością, do której wzywa nas mędrzec, zachęcając, abyśmy z łagodnością wykonywali swoje zadania. Uniżenie Syna Bożego jest związane z nieprawdopodobną pokorą i niezwykłą łagodnością. Bo tylko ktoś tak pokorny i łagodny mógł stanąć spokojnie między watahą wilków, jaką my jesteśmy. Przecież jeżeli mówi: „Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki” (Łk 10,3), to dlatego, że sam najpierw między nie zszedł; a jak ostre były ich kły, świadczy o tym Jego droga krzyżowa i życie pełne utarczek. Widzimy to także i w dzisiejszej Ewangelii. Pozornie znajduje się w bezpiecznej i miłej sytuacji, bo przecież przyszedł w szabat spożyć posiłek – ale i wtedy jest śledzony.

Wszyscy, o których jest mowa w dzisiejszej Ewangelii, a więc ubodzy, ułomni, chromi i niewidomi, to jesteśmy my! A uniżenie Syna Bożego polega na tym, że On właśnie do nas takich zszedł. Nie wahał się ani chwili, abyśmy mogli zasiąść razem z Nim na wysokim miejscu. Taki jest cel naszego uczestniczenia w każdej Mszy Świętej: przychodzimy do Tego, który się tak dla nas zniżył. Przychodzimy po to, aby się Nim napełnić, abyśmy mogli iść w górę. I byśmy przede wszystkim pojęli tę niezwykłą tajemnicę, którą On w sobie uobecnił, że w górę idzie się tylko wtedy, kiedy maksymalnie schodzi się w dół, a więc wtedy, gdy Go naśladujemy, bo: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10,45). Jezus to wszystko w sobie wypełnił i w niezwykle lapidarny, prosty i konkretny sposób nazwał.

Żyjemy w świecie, którego prawa i priorytety są dokładnie odwrotne, i czujemy na sobie, do jakiego stopnia jest to bolesne. Wokół nas są bowiem ludzie, którzy pragną wspiąć się jak najwyżej, a przy okazji zdeptać drugiego człowieka. Możemy ostać się w takim świecie i w nim żyć jedynie wtedy, kiedy jesteśmy pociągnięci i zafascynowani Bogiem, który przeszedł taką drogę. I że ją nam wskazuje jako jedyną drogę wywyższenia. Bóg kieruje to zaproszenie do każdego z nas. Błogosławiony człowiek, który je przyjmie i czuje się wezwany, aby iść ku Temu, który się tak ku nam zniża, i pozwala Mu ciągnąć się w górę.

Myślę, że dzisiejsza Eucharystia jest dla każdego z nas szczególną okazją wielkiego dziękczynienia Bogu za to, że odsłonił przed nami tajemnicę swojego uniżenia. Że nas pociągnął i wezwał i że każdy z nas stara się dawać w swoim życiu jak najlepszą odpowiedź, aby to fantastyczne dzieło, które Jezus zaszczepił na ziemi, miało nieustannie dziedziców. Aby Syn Boży radował się, że wciąż ma naśladowców, którzy niosą w sobie tę tajemnicę tak, jak napisał to św. Jan Eudes:

Ty zaś należysz do Niego, jak ciało należy do głowy. Dlatego i On pragnie posługiwać się wszystkimi twymi władzami jak swoimi, by służyć i wielbić Ojca. A nie tylko należy do ciebie, ale pragnie być w tobie, pragnie żyć w tobie i rozporządzać, podobnie jak głowa żyje i panuje w swych członkach. Chce zatem, aby wszystko, co jest w Nim, żyło i panowało w tobie. Jego duch w twoim duchu, Jego serce w twoim sercu, wszystkie władze Jego duszy we wszystkich władzach twojej duszy, i aby w ten sposób spełniały się w tobie słowa: „Chwalcie i noście Boga w waszym ciele” oraz: „Życie Jezusa niech objawia się w was”[1].

Uświadamiając to sobie, przychodzimy na Eucharystię. I jesteśmy błogosławieni, że przychodzimy! Błogosławieni jesteśmy, jeżeli sobie uświadamiamy, jaki to wielki dar, jaka tajemnica i jaki rodzaj uniżenia Syna Bożego gotowego jednoczyć się z nami i nieustannie czekającego na naszą odpowiedź.

Prośmy Go, aby nas to wszystko jeszcze bardziej pociągało, aby mógł się radować każdą chwilą naszego życia.

1 Św. Jan Eudes, O Najświętszym Sercu Jezusa, [w]: Liturgia godzin, Pallottinum 1988, tom IV, s.1085–1086.