Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i pobiegły oznajmić to Jego uczniom (Mt 28, 8).

1. Biblia

Relacja Mt 28, 11-15 rozpoczyna się wzmianką, że niektórzy spośród strażników udają się do miasta. Kobiety są w drodze na spotkanie z uczniami, natomiast strażnicy są w drodze do miasta. Warto zauważyć, że u początku drogi, zarówno strażników, jak i kobiet, jest to samo wydarzenie, a mianowicie doświadczenie tego, co stało się o świcie pierwszego dnia tygodnia przy grobie Jezusa. Mt 28, 4 potwierdza bowiem, że także i strażnicy widzieli anioła zstępującego z nieba i odsuwającego kamień. W związku z tym czytelnik jest niejako zaproszony do zestawienia obok siebie obu grup, które wyruszają od pustego grobu. Zatem zarówno kobiety, jak i strażnicy idą z tą samą wiadomością – przynoszą orędzie o pustym grobie.

Mateusz stwierdza, że strażnicy przyszli do miasta. Z historycznego punktu widzenia chodzi oczywiście o Jerozolimę. Strażnicy kierują się wprost do arcykapłanów. Nie idą do Piłata, choć to przecież on był tym, który podjął decyzję o postawieniu straży (28, 65). Ostatecznie jednak uczynił to na prośbę arcykapłanów. Tak więc to oni byli głównymi inicjatorami zabezpieczenia grobu. Biorąc pod uwagę całość narracji o męce Jezusa u Mateusza, należy podkreślić, że rola Piłata po stronie zła została ograniczona do minimum. Wyeksponowana natomiast została rola władz żydowskich i podburzonego przez nich tłumu. Strażnicy opowiadają arcykapłanom o tym, co się wydarzyło. Wzmianka ta ma na celu podkreślenie, że decyzja arcykapłanów odnośnie do odrzucenia prawdy o zmartwychwstaniu była jak najbardziej świadoma. Mieli oni czas i możliwość rozważyć znaczenie tego wydarzenia. Ich decyzja niewiary, jak również decyzja uruchomienia działań antyewangelizacyjnych jest przemyślana. Arcykapłani stawiają się tutaj w opozycji do setnika i jego ludzi, którzy widząc to, co się działo podczas śmierci Jezusa, zdobyli się na wyznanie: „Prawdziwie, Ten był synem Bożym”.

Arcykapłani podejmują decyzję o przekupieniu strażników. Wzmianka o odpowiednio wysokiej sumie nie dziwi, zwłaszcza w kontekście wydarzenia z Judaszem (26, 15). Pieniądze dane strażnikom nie służą jedynie temu, aby ci nie mówili o tym, co się stało. Zamiast rozgłaszania, strażnicy mają opowiadać to, co wymyślili arcykapłani wraz ze starszymi: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdy spaliśmy. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu”. W ten sposób orędziu (Dobrej Nowinie) głoszonym przez kobiety zostaje przeciwstawiona antyewangelia głoszona przez przekupionych strażników. Treść owej antyewangelii niesie w sobie sprzeczność i jest pozbawiona logiki. Z jednej strony bowiem żołnierze opowiadają o wydarzeniu, którego nie mogli widzieć, bo spali. Z drugiej zaś strony występują przeciwko samym sobie, bo potwierdzają, że nie potrafili wypełnić zadania pilnowania grobu, które im nakazano. Podobny brak logiki widoczny jest także w odniesieniu do rzekomego działania uczniów. Posądzenie ich o kradzież ciała (a więc o obrabowanie grobu) powinno skutkować postawieniem ich w stan prawnego oskarżenia (co było zgodne z ówczesnymi uwarunkowaniami prawnymi i co w podobny sposób traktowane jest i dzisiaj we wszystkich społecznościach). Takiego oskarżenia jednak brak.

Strażnicy biorą pieniądze i rozpoczynają swoją działalność antyewangelizacyjną. Na to, że ich działanie należy traktować w tych właśnie kategoriach, wskazuje także fakt, że Mateusz opisał je za pomocą terminów, które normalnie w innych miejscach jego dzieła używane są w pozytywnym znaczeniu (por. 1, 24; 21, 6; 26, 19). Zatem czytelnik odbiera działanie zarówno żydowskich władz, jak i strażników, jako wejście w rolę nauczycieli kłamstwa.

Końcowa część wersetu 15 pokazuje skutek działalności antyewangelizacyjnej. Skutek ten można ująć dwojako. Najpierw w odniesieniu do adresatów, do których wspomniane antyorędzie dotarło. Znalazło ono posłuch „u Żydów”. Drugi aspekt związany ze skutkami działalności antyewangelizacyjnej łączy się ze wzmianką natury czasowej. Pogłoska o wykradzeniu ciała Jezusa rozeszła się wśród Żydów „i trwa aż do dnia dzisiejszego”. Z redakcyjnego punktu widzenia oczywiste jest, że Mateusz odnosi się do sytuacji z czasów jemu współczesnych. Antyewangelizacja jawi się jako proces o ograniczonym charakterze czasowym, prawdziwa ewangelizacja natomiast jest niczym nie ograniczona. Będzie się ona dokonywała aż do końca świata, to znaczy, że wymiar jej oddziaływania jest znacznie potężniejszy niż oddziaływanie fałszywej nauki (T. Siemieniec, Antyewangelizacja i ewangelizacja w świetle Mt 28, 11-20, Kieleckie Studia Teologiczne 13/2014/, s. 121–126).

2. Sztuka

W klasztorze San Marco we Florencji Guido di Pietro da Mugello zwany Fra Angelico (ok. 1387–1455) ozdobił ściany cel zakonnych freskami przedstawiającymi sceny z życia Chrystusa. Zmartwychwstanie Jezusa i kobiety przy grobie (1440–41 r., Klasztor San Marco, Florencja) jest jednym z nich. Uskrzydlony Anioł w białych szatach, ze złotą aureolą nad głową, siedzi na centralnie umieszczonym białym kamiennym grobie i gestami objaśnia przybyłym czterem niewiastom, co się stało. Pokazuje pusty grób i jednocześnie lewą ręką wskazuje w górę. Maria Magdalena nachyla się i z niedowierzaniem zagląda do środka grobu. Nieco na uboczu stoją Matka Boska, Maria Kleofasowa i Maria Salome. Wszystkie niewiasty odziane są w barwne, czerwono-zielone szaty, a nad ich głowami lśnią aureole. Ponad nimi unosi się jasna postać zmartwychwstałego Chrystusa w mandorli, z chorągwią w lewej dłoni i gałązką palmową w prawej (S. Zuffi, Nowy Testament, Postacie i epizody, Warszawa 2007, s. 350).

3. Życie

„Kenneth został powołany do wojska i poszedł walczyć w trakcie II wojny światowej. Faye, moja matka, stała wtedy w drzwiach i machała na pożegnanie swojemu osiemnastoletniemu bratu.

Po okresie szkolenia został wysłany do Niemiec. Trzy miesiące później rodzina otrzymała wiadomość, że wujek Kenneth został postrzelony. Pocisk niemieckiego snajpera trafił go w lewą skroń, uszkodził nerw wzrokowy, wyszedł przez prawe oko i całkiem mu je wyrwał.

Wojsko pokryło koszty podróży babci, która pojechała do wujka, żeby być przy nim podczas długiej i trudnej rekonwalescencji. Spędził trudny i przepełniony bólem rok w szpitalu w Wirginii, lecząc rany. Kolejny rok uczył się żyć jako niewidomy. Jak taki młody mężczyzna miał spędzić resztę życia pozbawiony wzroku?

Minęły dwa lata, zanim moja czternastoletnia wtedy matka ponownie zobaczyła swojego brata.

– Kenneth! – zawołała wtedy.

– Podejdź tu, Faye, niech cię zobaczę – odpowiedział.

– Przecież ty mnie nie widzisz – stwierdziła moja mama.

– Och, widzę, tylko inaczej – wyjaśnił.

Faye stanęła przed nim, a mój wujek położył dłonie na jej ramionach.

– Rany, ale urosłaś.

Uśmiechnęła się. Przysunął dłoń do jej głowy i dotknął jej miękkich kasztanowych loków.

– Jesteś coraz wyższa!

Potem zsunął dłonie i przyłożył je do jej policzków. Koniuszkami palców dotknął delikatnie jej ust, nosa i oczu. I piękna!

W następną niedzielę wujek Kenneth poszedł z rodziną do kościoła. Choć jego życie bardzo się zmieniło, to jedno pozostało niezmienione – nadal był wierzący. Parafianie ucieszyli się na jego widok i dziękowali Bogu za to, że wrócił do domu żywy.

Pod koniec nabożeństwa ludzie zebrali się wokół wujka i położyli na nim dłonie. Zwracali się do Pana i błagali Go, by Kenneth odzyskał wzrok. Długo się modlili, prosząc Boga o ten dar. Ich wstawiennictwo miało dużą moc. Kiedy skończyli, wujek Kenneth uniósł głowę, otworzył oczy i... przejrzał!

Rozległy się okrzyki zdumienia i ludzie zaczęli dziękować Bogu za wzrok wujka Kennetha. Radosne wołania niosły się w głąb ulicy. Wujek odwrócił się do mojej babci i zawołał: – Jesteś piękna! Potem spojrzał na dziadka i powiedział: – Nie wiedziałem, że wyłysiałeś. Dziadek stracił włosy rok wcześniej z powodu udaru. Kenneth odwrócił się do swoich przyjaciół i zaczął ich wywoływać po imieniu. Widział! Tamtego popołudnia rodzina zebrała się na wielkim teksańskim lunchu. Na stół przyniesiono pieczonego kurczaka, domowy makaron z serem i świeżo upieczony chleb. W powietrzu unosiły się zapachy szarlotki i placka z orzechami pekan. Wujek Kenneth delektował się każdym zapachem i każdą potrawą. Stęsknił się za domowym jedzeniem i spotkaniami w sobotnie popołudnia.

Przybyło piętnaścioro rodzeństwa mamy z rodzinami. Wujek Kenneth podchodził do każdego i napawał się ich widokiem. Przechadzał się też po dużym domu i z lubością pocierał dłońmi o szafki, które kiedyś pomagał zbijać. Dotykał wszystkiego, jakby był niewidomy, lecz tym razem sycił się widokiem rzeczy. Mocował się z siostrzeńcami i łaskotał siostrzenice. Żartował i się śmiał. Sięgnął po gitarę i zagrał ze swoim rodzeństwem jak za dawnych czasów. Świętowanie odzyskania przez niego wzroku przerodziło się w ucztę, która przeciągnęła się do późnego wieczora.

Gdy wszyscy już się pożegnali, wujek, delektując się chłodem wieczoru, udał się na spacer wokół domu i dotarł do różanego ogrodu. Powstrzymując łzy, przełknął ślinę i dotknął delikatnych płatków kwiatów. Zanim wyjechał na wojnę, pomagał matce założyć ten ogród. Róże były teraz w pełni rozkwitu. Czerwone, żółte, białe i ciemno-szkarłatne kwiaty zdobiły ogród. Co za cudowny widok!

Wujek Kenneth wziął głęboki oddech, napawając się słodkim aromatem, który wypełnił jego ciało i rozjaśnił duszę. Z jego ust popłynęły ku niebu słowa dziękczynienia i pochwały. Czuł się jak w niebie. To było niebo. Tak jak zaszło słońce tamtego dnia, tak samo zgasło światło w oczach wujka Kennetha. Znowu utracił wzrok. Pan na krótko pozwolił mu zobaczyć przyjaciół i rodzinę i przez kilka chwil nacieszyć się widokiem słodkiego różanego ogrodu. Pan na krótko dał wzrok komuś, kto nie widział.

Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Fizycznie wujek nie mógł nic widzieć. Pozbawiony prawego oka i z uszkodzonym nerwem wzrokowym w drugim po prostu nie był w stanie. Pan nie uzdrowił go całkowicie, a na krótko dał wzrok ślepcowi.

To był dar – świętowanie życia – i przypomnienie, że Bóg pozostaje łaskawy, nawet jeśli doświadczamy zniszczenia. Wujek Kenneth otrzymał błogosławieństwo zobaczenia swojej rodziny ten jeden ostatni raz i uchwycenia wzrokiem okruchów miłości.

Wujek pozostał niewidomy przez resztę życia. Poślubił młodą kobietę, która także była niewidoma. Razem nauczyli się widzieć wszystko w innym świetle – nawet Boga. Ich widzenie wszechmogącego Ojca było jasne jak nigdy wcześniej” (T. Samples, Zobaczyć wszystko w innym świetle [w]: J. S. Bell, Aniołowie, cuda i niebiańskie spotkania, Kraków 2018, s. 45–49).