Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Dusza nasza oczekuje Pana, On jest naszą pomocą i tarczą. Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska, według nadziei pokładanej w Tobie (Ps 33, 20. 22).

1. Komentarz naukowy

Psalm 33 jest utworem tzw. alfabetyzującym, gdyż ma tyle wierszy, ile alfabet hebrajski ma liter. Przyjmuje się, że powstał w czasach po niewoli babilońskiej, kiedy to mędrcy Izraela mieli wydobywać z przeszłości motywy budzące religijność swego narodu. Jest zaliczany do hymnów na cześć Jahwe. Od pierwszych słów mówi o radości: Sprawiedliwi, radośnie wołajcie na cześć Pana. Sławcie Pana na cytrze, grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach. Temu śpiewowi towarzyszy muzyka, a wyraża on wewnętrzny głos wiary i nadziei, szczęścia i ufności. Według św. Bazylego, słowa psalmisty: Śpiewajcie Bogu pieśń nową, dla wierzących w Chrystusa oznaczają: Oddawajcie cześć Bogu nie według starodawnego zwyczaju, czyli zgodnie z „literą”, lecz w nowości „ducha”. Kto bowiem nie pojmuje Prawa w sposób powierzchowny, lecz uznaje jego „ducha”, ten śpiewa „pieśń nową”.

W swej zasadniczej treści hymn dzieli się na trzy części, stanowiące niejako pochwalny tryptyk. W pierwszej części sławione jest stwórcze słowo Boże. Wspaniała architektura wszechświata, podobna do kosmicznej świątyni, wyłoniła się i rozwinęła nie w wyniku walki bogów, jak sugerowały niektóre kosmogonie starożytnego Bliskiego Wschodu, lecz jedynie dzięki skutecznemu Bożemu słowu. Szczególne znaczenie ma dla modlącego się panowanie nad wodami morskimi, ponieważ w Biblii są one znakiem chaosu i zła. Choć świat jest pełen ograniczeń, Stwórca zachowuje go w swojej opiece i – jak przypomina Księga Hioba – rozkazuje morzu, by zatrzymało się na skraju plaży: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich fal nadętych (Hi 38, 11).

Bóg jest również Panem ludzkich dziejów, jak stwierdza druga część Psalmu 33 (w. 10–15). Projekty ziemskich potęg są głęboko sprzeczne ze wspaniałym planem, jaki Bóg kreśli w historii. I pomimo krótkotrwałych i pozornych sukcesów stanowią tylko machinacje, kończące się rozkładem i upadkiem. Psalmista przypomina nam również, że Bóg z nieba, swego transcendentnego przybytku, śledzi wszystkie drogi ludzkości, nawet te, które są szalone i absurdalne, i odgaduje wszystkie tajemnice ludzkiego serca.

Trzecia i ostatnia część Psalmu (w. 16–22) podejmuje temat wyłącznego panowania Boga w ludzkich dziejach z dwóch nowych punktów widzenia. Najpierw z pozycji możnych, zachęcanych przede wszystkim, by nie ulegali złudzeniu swego bogactwa. Następnie z pozycji wiernych, często uciskanych, wygłodzonych i bliskich śmierci, zachęcanych, aby pokładali ufność w Panu, który nie dopuści, by pogrążyli się w otchłani zniszczenia.

Psalm zamyka antyfona, która stanowi zakończenie znanego hymnu Te Deum: Niech nas ogarnie Twoja łaska, Panie, według nadziei pokładanej w Tobie. Łaska Boża i ludzka nadzieja spotykają się i obejmują. Co więcej, przeniknięta miłością wierność Boga niczym płaszcz osłania nas, ogrzewa i chroni, rodząc w nas pogodę ducha i dostarczając solidnego oparcia naszej wierze i nadziei (Jan Paweł II, Hymn ku czci Bożej Opatrzności. Psalm 33. [Audiencja generalna, 8 sierpnia 2001] [w:] Jan Paweł II, Benedykt XVI rozważają Psalmy, Izabelin-Warszawa 2006, s. 91–92; Księga Psalmów. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, ekskursy, oprac. J. Łach, (Pismo Święte ST; t. 7, cz. 2, s. 210).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„W świecie, który zna prawo zachowania energii, nie dziwi to, że także owa tajemnicza energia, jaką nazywamy duchem, duszą, pozostaje niezagubiona i w końcu poprzez wszystkie odcienie widzi swoją przyczynę, wraz z nią i właśnie poprzez to komunikuje się z całością stworzenia” (Benedykt XVI, Złote myśli Josepha Ratzingera, 2, red. K. Góźdź, M. Górecka, Lublin 2014, s. 21).

3. Z życia wzięte

Ze wspomnień obozowych Zofii Kossak, więzionej w obozie koncentracyjnym Birkenau w latach 1943–1944. Rozmowy więźniarek:

- Jeśli nie dziś, to jutro pójdę na druty... Gdybym mogła się modlić, może byłoby mi lżej. Ale nie mogę. Zawiodłam się na religii. A przedtem byłam praktykująca i wierząca, jak mało kto... Przynajmniej raz na miesiąc chodziłam do spowiedzi i w niedzielę nigdy Mszy nie opuściłam, i na tackę zawsze dawałam... Obrazek Miłosierdzia Bożego miałam w domu i nowennę kilka razy odprawiałam... O, byłam bardzo wierząca! Ufałam, że nic mnie złego nie spotka. I taki zawód! Nic złego nie zrobiłam, a dostałam się do lagru...

Słucham z ciekawością, bo u mnie zachodzi proces wprost odwrotny. Przed lagrem byłam zupełnie niewierząca i czułam się z tym bardzo dobrze. Od czasu, jak tu jestem, zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że Bóg musi być. – Gdyby był, toby nie dopuścił takiego piekła! Nie tolerowałby podobnych zbrodni! Czy to nie znaczy raczej, że na świecie jest piekło dlatego, że Go stąd usunięto, wyłamano się spod Jego praw? Nigdy dotąd nie zetknęłam się z prawdą życia tak oko w oko jak tu i dlatego może mój racjonalizm przestał mi wystarczać.

Nie przestałam wierzyć w samo istnienie Boga, ale przekonałam się, że do naszych spraw odnosi się On obojętnie. Nasza ludzka dola nic Go nie obchodzi. Tyle się mówi o Miłosierdziu. Ładne miłosierdzie!... Te wszystkie, o, trupy... Moje dawne poglądy były podobne... Że Doskonałość wieczysta rządzi wszechświatem, lecz od nas jest tak odległa, jak odległe i niezrozumiałe są dla nas cierpienia mrówki... Teraz wydaje mi się zupełnie inaczej... Bóg, jeżeli istnieje, jest wszechmocny i wszechobecny. Skoro wszechobecny, to wszystko przenika; jeżeli przenika, tedy i rozumie; jeśli rozumie – jakżeby nie współczuł? Nie byłby Bogiem...

Gdyby współczuł, nie pozwoliłby na tyle śmierci... – Jakie to dziwne, że pani tak myśli... Dla mnie właśnie te trupy są jednym z dowodów, że Bóg musi być. Bo wszakże one nie mogły zginąć ot tak sobie, bez sensu, bez celu... Przychodzi mi też nieraz do głowy, że instynktowna groza, oburzenie, jakie odczuwamy na widok masowych mordów w komorze gazowej lub dziesiątego bloku, są również sprawdzianem istnienia duszy indywidualnej i nieśmiertelnej. – Dlatego, że o nas chodzi... – Na pewno nie tylko dlatego... Zazdroszczę katolikom ich wiary... – O, nie ma mi czego zazdrościć! – Nie myślałam o pani, lecz o naprawdę wierzących... Bo są przecież takie wśród nas. Od razu można je poznać. Promieniuje od nich pogoda i spokój... – Et, kwestia usposobienia... – Nie. To dar wiary, czy, jak wy nazywacie – Łaski...

– Pani wątpi w to, czy ja jestem dobrą katoliczką? Zapewniam, że tak. Należałam do Akcji Katolickiej przed wojną i płaciłam regularnie składki. Pilnowałam zawsze, żeby moja służąca była w niedzielę w kościele. Mało która pani o to dba. Ale wobec tego, co się tu dzieje, musiałam się załamać... Jakże się w takim otoczeniu modlić? – Właśnie im gorzej, tym więcej dusza tęskni za modlitwą... Tak mi się przynajmniej zdaje. Chciałabym nauczyć się modlić, chciałabym poznać dogmaty religii katolickiej. Nie znam ich. To śmieszne, bo na ogół jestem dobrze obkuta, znam religijną literaturę hinduską, wszelkie filozofie, tylko tego nie... – Nic w tym pani nie pomogę, bo na teologii się nie znam. To rzecz księży. Ja, po prawdzie, i katechizmu dobrze nie pamiętam... Szkoda, szkoda! Tak bym chciała... Boję się, że umrę, bo na pewno tutaj umrę, zanim znajdę to, czego szukam. Dlaczego wcześniej tego nie widziałam? Dawniej uważałam mój sceptycyzm za dowód wyższości człowieka rozumnego, a teraz zdaje mi się, że to była po prostu pycha... Gdybyśmy umieli w porę zdać sobie sprawę z tego, co najważniejsze, i z wartości czasu!...” (Z. Kossak, Z otchłani, Warszawa 2019, s. 196–198).