Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18, 35).

1. Biblia

Piotr zabiera głos w imieniu uczniów, stawiając pytanie o to, jak często powinien przebaczać bratu, który grzeszy przeciw niemu. Niektórzy późniejsi rabini uznawali, że trzy razy to wystarczająca granica przebaczania komuś tego samego przewinienia. Jeśli ten pogląd dominował w czasach Jezusa, Piotr mógł uważać swą propozycję siedmiu razy za dość szczodrą, odzwierciedlającą nacisk, jaki Chrystus kładł na przebaczenie. Jezus jednak odpowiada, że nie siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. W hiperboli tej nie chodzi o postawienie granicy przebaczania na wysokim poziomie siedemdziesięciu siedmiu przypadków, lecz o wyrażenie nieograniczonej gotowości do wybaczania swemu bratu. Powiększenie tej liczby z siedmiu do siedemdziesięciu siedmiu jest nawiązaniem do Lameka, który pojawia się jako ostatni w genealogii rodziny Kaina – rodziny przesiąkniętej niemoralnością, morderstwami i zemstą. Lamek przechwala się: „Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy!” (Rdz 4, 24). Tak jak potomkowie Kaina odpowiadali swym wrogom bezgraniczną zemstą, tak chrześcijanie powinni odpowiadać na popełnione przeciw nim grzechy bezgranicznym przebaczeniem.

By zilustrować swe słowa o bezgranicznym przebaczeniu, Jezus opowiada przypowieść o królu i jego niezdolnym do przebaczenia słudze. Słowo „słudzy” dosłownie oznacza „niewolników”, lecz na starożytnym Wschodzie mogło być ono wykorzystywane do oznaczenia królewskich urzędników lub ministrów, co wydaje się mieć miejsce i tutaj. Jeden ze sług jest winien królowi dziesięć tysięcy talentów. W wersji greckiej bowiem brzmi to dosłownie „miriadę talentów”. Miriada, będąca największą liczbą w starożytnej Grecji, to dziesięć tysięcy; talent, największa jednostka pieniężna, jest wart sześć tysięcy denarów. Ponieważ jeden denar to przeważnie zapłata za dzień pracy, już jeden talent jest „wielką ilością pieniędzy”, równą dniówkom za mniej więcej pół życia. W uszach słuchaczy z I wieku miriada talentów brzmiała jak nieskończoność. Jezus przed chwilą użył hiperboli w swej dyskusji z Piotrem („siedemdziesiąt siedem razy”). Teraz dokonuje wyolbrzymienia dla uwypuklenia ekstremalności sytuacji, w jakiej znajduje się sługa, i podkreślenia bezgranicznego miłosierdzia króla oraz do przygotowania czytelników na to, by dostrzegli, jak poważne jest ich własne położenie jako grzeszników, i głębiej docenili nieskończone miłosierdzie Boga, do którego naśladowania są wezwani.

Czynienie z dłużników niewolników było praktykowane w starożytnym świecie żydowskim i grecko-rzymskim. Dokładnie tak czyni król (określony teraz jako pan) w tej opowieści. Nakazuje, by sługa i jego rodzina zostali sprzedani jako niewolnicy, a ich majętność skonfiskowana. Sługa padł do stóp króla, błagając o więcej czasu na spłacenie długu – co było desperacką, nierealistyczną propozycją, wziąwszy pod uwagę to, jak astronomiczną kwotę był winien. Król reaguje z niewyobrażalnym miłosierdziem: ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i darował mu cały dług.

Miłosierdzie króla ostro kontrastuje z surowością, jaką wykazuje się ten sługa w następnej scenie. Sługa, któremu zostało przebaczone, żąda od jednego ze współsług, by spłacił mniejszy dług – zaledwie sto denarów – co było równe około stu dniówkom, czyli było sześćset tysięcy razy mniejszą kwotą niż dług pierwszego ze sług. Co szokujące, ów pierwszy sługa sięga po przemoc, by wpłynąć na dłużnika.

Drugi dłużnik przyjmuje tę samą fizyczną postawę co pierwszy: pada na kolana. Również on błaga o więcej czasu na spłacenie długu, co w tym wypadku jest tak naprawdę rozsądną prośbą. Jednak sługa, który dostąpił przebaczenia, nie rozciąga na innych miłosierdzia, jakiego sam doświadczył. Zamiast tego korzysta z przysługujących sobie formalnie praw i wtrąca współsługę do więzienia.

Gdy dowiaduje się o tym król, potępia dłużnika, któremu wcześniej przebaczył, który z kolei nie okazał miłosierdzia innemu. Król wydaje go katom, dopóki ten mu nie odda całego długu – co w rzeczywistości nie stanie się nigdy. Werset ten stanowi puentę podkreślającą, jak ważne w królestwie niebieskim jest przebaczanie innym. Uczniowie powinni wybaczać współuczniom siedemdziesiąt siedem razy – innymi słowy, bez końca – bo i Bóg nam bezgranicznie przebacza. Tak jak król wykazał się niewyobrażalnym miłosierdziem, odpuszczając słudze jego dług, tak Bóg okazuje nieskończone miłosierdzie, odpuszczając nasze grzechy. W istocie to samo słowo określające darowanie długu sługi przez króla, gdzie indziej w Ewangelii Mateusza jest używane na określenie przebaczenia grzechów (np. 6, 12; 18, 21).

Jezus już podkreślał, że Jego uczniowie dostąpią miłosierdzia, jeśli tylko będą okazywać miłosierdzie innym. Stwierdził tak w błogosławieństwach, Modlitwie Pańskiej i w ostrzeżeniu wysuniętym po jej zakończeniu: „jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień” (Mt 6, 15). Teraz Jezus wygłasza jeszcze ostrzejszą przestrogę. Jeśli nie przebaczymy naszym braciom, nie tylko nasze grzechy nie zostaną przebaczone, ale doświadczymy też wiekuistej kary, takiej jak ta, która spotkała bezlitosnego sługę (C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 251–254).

2. Sztuka

Obraz Przypowieść o niemiłosiernym słudze (The Parable of the Unmerciful Servant, ok. 1556, University of Michigan Museum of Art), przypisywany Janowi van Hemessen (ok. 1500 – ok. 1575), ilustruje moment, w którym król potępia nieuczciwego sługę: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18, 32-33).

Scena poboru podatku była częstym tematem w sztuce flamandzkiej w XVI wieku, ale Van Hemesson dodał elementy narracyjne przypowieści, aby odnieść się do znaczenia przebaczenia. Artysta namalował wnętrze pokoju, w którym czterech mężczyzn zgrupowanych jest wokół stołu. Są oni namalowani w półpostaciach, a ich sylwetki wypełniają pierwszy plan. Przedstawieni są w ciepłych odcieniach brązu, czerwieni i zieleni, a ubrani w XVI-wieczne stroje niderlandzkie. Król w spiczastej koronie, z wyciągniętym prawym ramieniem, wskazuje na mężczyznę po drugiej stronie stołu. Ma zmarszczone brwi i częściowo otwarte usta, jakby mówił. Obok niego stoi mężczyzna, który patrzy w dół, uważnie licząc monety ułożone na stole. Trzeci mężczyzna robi pauzę podczas pisania w książce, jego ręka z piórem zatrzymuje się w połowie drogi – spogląda na króla. Mężczyzna po drugiej stronie stołu ma ręce złożone w błagalnym geście, a jego oczy spotykają się ze spojrzeniem króla. Przedmioty znajdujące się w pokoju i na stole, takie jak książki, nożyczki, torba z pieniędzmi i klepsydra, są namalowane bardzo szczegółowo. W prawym górnym rogu niewielka scena plenerowa, namalowana w tonacji jasnej zieleni, przedstawia wyimaginowany krajobraz miasta z mężczyzną wciąganym przez żołnierzy do podziemnego lochu (https://quod.lib.umich.edu/cgi/i/image/image-idx?id=S-MUSART-X-1959-SL-1.108%5D1959_1.108.JPG, dostęp: 06.05.2023).

3. Życie

„W książce Ucho Igielne Wiesława Myśliwskiego jest taka scena: Pewien student przygotowuje pracę magisterską. Mieszka w willi na obrzeżach miasta. Wynajmuje tam pokój. W tej samej willi pokój wynajmuje milicjant, który wieczorami pije, krzyczy i gra na harmonii. W domu mieszkają również: właścicielka, jej córka, stara babcia i pies. Warunki do nauki i refleksji niemal żadne.

Nie skończyłem jeszcze pisać pracy magisterskiej – opowiada młody człowiek – kiedy wyniosłem się z tej willi. I może wydawać się dziwne, lecz brakowało mi tego grania i śpiewania. Ta część pracy napisana już w innymi miejscu, wydawała mi się jakby płytsza. Potwierdził to mój profesor, mówiąc: „Niech pan nad tą drugą częścią jeszcze popracuje. Ma się wrażenie, jakby tę część pisał kto inny. Ta pierwsza jest bogatsza, dociekliwsza, śmiałe wnioski. Ta druga – powierzchowna, nie ma w niej nic odkrywczego, jakby chciał pan ją jak najprędzej skończyć”. Czyżby to głośne granie i śpiewanie – myśli student – zmusiły mnie do większego wysiłku myślowego? Czyżby doświadczając niełatwej, powikłanej, często tragicznej codzienności mieszkańców willi, głębiej odczuwałem i głębiej przeżywałem?

Tak – trudna rzeczywistość, dobrze przeżyta, przemienia nas od środka. Paul Cezanne, francuski malarz epoki postimpresjonizmu, pisze: Dojrzewałem w cierpieniu – lepiej widzę, lepiej słyszę” (K. Pawlina, Ogrzać się w blasku chwili. Zamyślenia, Warszawa 2019, s. 27).