Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Nauczyłeś lud swój tym postępowaniem, że sprawiedliwy powinien miłować ludzi. I wlałeś synom swym wielką nadzieję, że po występkach dajesz nawrócenie (Mdr 12, 19).

1. Komentarz naukowy

Styl Księgi Mądrości świadczy o tym, że pierwotnie została ona napisana w całości w języku greckim przez nieznanego autora, który przypuszczalnie należał do środowiska aleksandryjskiej diaspory w Egipcie, w II w. przed Chr. Był on Żydem bardzo religijnym, który traktował z szacunkiem objawienie i Torę, przekonanym o jakimś specjalnym zadaniu, jakie Bóg polecił narodowi.

Jednym z charakterystycznych terminów, które można spotkać w całej Księdze Mądrości, we wszystkich jej częściach, jest termin sprawiedliwość. W większości przypadków w pierwszych dwóch częściach księgi (Mdr 1–9) termin sprawiedliwy dotyczy człowieka, który doznaje prześladowań, którego życie jest w ręku Boga, choć w oczach ludzi bezbożnych doznaje wzgardy. Jego przedwczesna śmierć jest raczej oskarżeniem dla bezbożnych niż osobistą klęską. Szczególnie interesujące jest jednak użycie tego terminu w odniesieniu do człowieka, który jest sprawiedliwy w bezpośrednim kontekście naśladowania Boga. Co więcej, słowo sprawiedliwość, którą mają umiłować ludzie sprawujący władzę, występuje paralelnie z rozmyślaniem ze czcią o Panu. Sam Bóg objawia się jako sprawiedliwy, który włada światem. Potęga Boga jest sprawiedliwością, dlatego właśnie ziemski władca winien o nią prosić i o nią zabiegać.

Tekst Mdr 12, 12-22 ukazuje wewnętrzną relację pomiędzy wszechmocą a sprawiedliwością Bożą. W Mdr 12, 19 prawda o łaskawości Boga i o Jego miłości do stworzeń niesie ze sobą przesłanie skierowane do człowieka, w postaci przykładu postępowania pełnego miłosierdzia. Z niego mędrzec wyprowadza dwojakie pouczenie. Pierwsze dotyczy szczególnie człowieka określanego słowem sprawiedliwy, to znaczy Izraelity, który naśladując Boga, winien być miłosierny dla ludzi, czyli wrażliwy i współczujący. Drugie pouczenie niesie wielką pociechę dla ludzi popełniających grzech. Nawet w sytuacji największego upadku Pan Bóg daje człowiekowi możliwość pokuty i nawrócenia. W ten sposób Boże postępowanie napełnia prawdziwą nadzieją ludzi. W tym miejscu należy podkreślić jedną z cech najbardziej oryginalnych w Księdze Mądrości. Chodzi o uchwycenie sposobu Bożego działania w historii, pod warunkiem jednak, że potrafimy i chcemy odczytywać go poprzez wydarzenia. W tym przypadku to postępowanie odnosi się do powolnego karcenia upadających w grzechy, którym Bóg dawał szansę nawrócenia poprzez uznanie ich własnych win.

Sprawiedliwość w odniesieniu do Boga, jawi się w Księdze Mądrości bardziej jako synonim zbawczego działania Bożego niż jako wyraz oddawania każdemu dokładnie według tego, co się jemu należy. W tym sensie sprawiedliwość jest bliska rzeczywistości łagodności i miłosierdzia Bożego (Mdr 12, 18). Mędrzec z wielką emfazą zaznacza, że w panowaniu nad stworzeniem Bóg kieruje się sprawiedliwością właśnie w sensie łagodności i dobroci (Mdr 12, 15-16).

Równocześnie to Boże władanie rozciąga się w czasie i przestrzeni. Dzieje Izraela ukazane przez mędrca, wielokrotnie były naznaczone dramatycznymi okolicznościami, choćby czasem wyjścia z Egiptu i zdobywaniem ziemi obiecanej, w tym również sprzeciwem mieszkańców Egiptu i Kanaanu. Dzieje objawiają Bożą sprawiedliwość w tym sensie, że Bóg pozwala, aby negatywne skutki ludzkich czynów ujawniały się stopniowo i powoli, wciąż stwarzając tym samym możliwość opamiętania się, zaniechania zła i nawrócenia. Dotyczy to nie tylko narodu wybranego, ale także narodów ościennych, których działania stały się dla Izraelitów przyczyną utrapień, a nawet odstępstwa. Objawia się tym samym prawda o Bożym miłosierdziu, które nie chce zniszczenia, ale zbawienia człowieka (A. Demitrów, Dzieje Izraela /Mdr 10–19/ jako objawienie Bożej sprawiedliwości w świetle dygresji z Mdr 12, 12-22, Verbum Vitae 26 /2014/, s. 49–69).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Wiara potrzebuje rozumu, by była zrozumiana i by ją urzeczywistnić. Potrzebuje ona jednak przede wszystkim rozumu, który nie chce być tylko produktywny, lecz potrafi słyszeć to, co do niego dochodzi. Potrzebuje słuchającego rozumu” (Złote myśli Josepha Ratzingera – Benedykta XVI, red. K. Góźdź, M. Górecka, Lublin 2014, s. 14).

3. Z życia wzięte

Kiedy Jim został przeniesiony z ciężkiego więzienia w Western do zakładu w Rockview, został zarejestrowany jako katolik. Musiał więc odbyć obowiązkową rozmowę z kapelanem więziennym. – Czy jesteś zainteresowany chodzeniem do kościoła? – spytał ojciec Richard Walsh. – Niespecjalnie.OK – odparł kapelan. Jakiś miesiąc później ojciec Walsh podszedł do Jima i powiedział: – Wiesz, zakładamy Trzeci Zakon Świętego Franciszka, wspólnotę dla ludzi świeckich. Jim mu odburknął: – Kto to jest Święty Franciszek i co to jest trzeci zakon? Niech się ojciec wypcha! Ojciec Walsh powiedział tylko: – W porządku. I odszedł. Wtedy jednak Jim pomyślał: Jim, powinieneś to zrobić. To będzie w twoich papierach. Pamiętaj o pracy na ciężarówce i planie ucieczki... Poszedł do biura kapelana i spytał: Co się robi w tym całym trzecim zakonie? Ojciec Walsh miał plan, który zakładał, że wszyscy chętni mieli się razem spotykać, by studiować Pismo, chodzić na mszę, do spowiedzi i przyjmować komunię św. Na pierwszym spotkaniu ojciec Walsh opowiadał o świętym Franciszku i na jego przykładzie wskazywał, jak każdy więzień może wziąć życie w swoje ręce i wykorzystać je w dobrym celu. Przedstawił także ideę podejmowania wyrzeczeń. Każdej pierwszej soboty miesiąca Jim chodził do spowiedzi i zmyślał szokującą historię o nieczystości seksualnej. Ojciec Walsh, okazując współczucie, wyjaśniał, że trzeba czasu, by przyzwyczaić się do celibatu. Potem dawał za pokutę odmówienie trzy razy Ojcze nasz. Nie będę sobie zawracał głowy tymi bzdurami z pokutą – pomyślał Jim – ale będę dalej chodził na te spotkania i do spowiedzi.

Spotkania trzeciego zakonu, które Jim zamierzał wykorzystać dla swoich celów, okazały się z czasem narzędziem jego głębokiej przemiany i nawrócenia. Całe życie zajęło Jimowi zbudowanie niezdobytych murów chroniących go przed sobą samym i przed przemocą wokół niego. W tej chwili one nie tylko kruszały, ale waliły się w gruzy. Wyczerpany, poszedł do kaplicy i uklęknął. Nie mogę już więcej iść do spowiedzi i zmyślać. Boję się. Ojciec Walsh otworzył małe drzwi konfesjonału i powiedział: – Czy mogę ci pomóc? Jim odparł: No, potrzebuję mnóstwo pomocy. – Cóż, Jim, już najwyższy czas. – Skąd wiedziałeś, że to byłem ja? – spytał Jim. W odpowiedzi usłyszał: – Jim, kapłani są jak mechanicy. Znamy swój sprzęt. Wiemy, gdzie są problemy. Rozmawiali przez następne dwie godziny. Dyskutowali o życiu Jima od samego jego początku, o jego nienawiści, włamaniach do domów, kradzieżach oraz krzywdach wyrządzonych wielu ludziom. Mówili także o tym, jak niesprawiedliwi byli w stosunku do niego ludzie – szczególnie jego ojciec i brat. Wspominali jego wczesne lata, rodzinę i to, jak wprawiał w przerażenie i ranił swoich rodziców. Był gwałcicielem, więc przyjrzeli się jego ofiarom oraz motywom poślubienia Alice, jego zdradom i morderstwu. Rozmawiali o tym, jak okłamywał i oszukiwał ojca Walsha oraz manipulował ludźmi. Pod koniec drugiej godziny w Jimie nie zostało już nic, czemu można by się było przyjrzeć. Jim pomyślał: Panie, jestem kompletnie zdany na Twoją łaskę. Nie ma już słów, żeby wypowiedzieć, jak mi przykro z powodu tego, co zrobiłem i kim się stałem. Nie zostało we mnie nic, co by zasługiwało na Twoje przebaczenie lub sprawiło, że wyglądałbym lepiej przed innymi i przed samym sobą. Ojciec Walsh spojrzał na niego kompletnie wyczerpany: – A teraz chodźmy się wyspowiadać. Ojciec założył stułę i Jim przystąpił do spowiedzi – pierwszej prawdziwej. Na koniec ojciec odmówił modlitwę i powiedział: Ego te absolvo. W imię Jezusa Chrystusa ja odpuszczam tobie grzechy. Idź i odmów trzy Ojcze nasz. Jim odszedł do celi i stracił poczucie czasu, a kiedy w końcu odzyskał panowanie nad sobą, wiedział, że jest w nim więcej lęków, z którymi jeszcze się nie zmierzył. Nastała długa cisza, a potem powiedział do ojca Walsha: Już nie obchodzi mnie wydostanie się z więzienia. Jestem już wolnym człowiekiem (P. Everett, Więzień. Wezwanie do nadziei, Kraków 2018, s. 112–115, 137–141).