Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Błogosławiony jesteś Ty, co spoglądasz w otchłanie, który zasiadasz na Cherubach (Dn 3,55).

1. Komentarz naukowy

Pieśń Dn 3, 52-57 stanowi pierwszą część długiego i pięknego hymnu, zamieszczonego w greckim przekładzie Księgi Daniela. Pieśń śpiewają trzej młodzi Żydzi, którzy zostali wrzuceni do rozpalonego pieca za to, że odmówili oddania pokłonu posągowi wzniesionemu przez babilońskiego króla Nabuchodonozora.

Księga Daniela odzwierciedla rozterki, nadzieje, a także apokaliptyczne oczekiwania narodu wybranego, który w epoce Machabeuszów (II w. przed Chr.) walczył o to, by żyć zgodnie z prawem otrzymanym od Boga. Trzej młodzieńcy, cudownie ocaleni od płomieni w piecu, kierują do Boga hymn błogosławieństwa. Hymn ten przypomina litanię, powtarzającą się, a jednocześnie wciąż nową: jej wezwania płyną do Boga niczym dym z kadzidła, który tworzy w przestrzeni formy podobne, lecz nigdy identyczne. Modlitwa nie boi się powtórzeń, podobnie jak zakochany nie waha się bez końca wyznawać umiłowanej swego uczucia. Ustawiczne powracanie do tej samej treści wskazuje na intensywność i złożony charakter uczuć, doznań wewnętrznych i stanów psychicznych.

Początek tego kosmicznego hymnu, który znajduje się w trzecim rozdziale Księgi Daniela, stanowi wprowadzenie do długiego szeregu stworzeń oddających chwałę. Ogólne spojrzenie na całą litanijną formę pieśni pozwala wyodrębnić następujące po sobie elementy stanowiące osnowę hymnu. Rozpoczyna go sześć inwokacji, skierowanych bezpośrednio do Boga. Po nich wszystkie dzieła Pańskie zostają wezwane, by błogosławiły Pana (w. 57).

W Biblii występują dwie splatające się ze sobą formy błogosławieństwa. Pierwsze pochodzi od Boga: Pan błogosławi swój lud (por. Lb 6, 24-27). Jest to skuteczne błogosławieństwo, będące źródłem płodności, szczęścia i pomyślności. Z drugiej strony występuje błogosławieństwo, które płynie z ziemi do nieba. Człowiek, obdarzony dobrodziejstwem dzięki Bożej hojności, błogosławi Boga, wychwalając Go, sławiąc i dziękując Mu: Błogosław, duszo moja, Pana (Ps 103/102/, 1; 104/103/, 1). Pośrednikami Bożego błogosławieństwa często są kapłani (Lb 6, 22-23. 27; Syr 50, 20–21) – przez gest wyciągniętych rąk. Natomiast ludzkie błogosławieństwo wyraża hymn liturgiczny, który zgromadzenie wiernych wznosi do Pana.

Przedmiotem uwielbienia w Psalmie Dn 3, 52-57 jest przede wszystkim pełne chwały i świętości imię Boga, wysławiane w świątyni, która również jest miejscem świętej chwały. Kapłani i lud, kontemplując w duchu wiary Boga, który zasiada na tronie swojego królestwa, czują na sobie Jego wzrok, wiedzą, że spogląda w otchłanie, i ta świadomość rodzi w ich sercu pieśń chwały: Błogosławiony... błogosławiony... Jednakże Bóg, który zasiada na Cherubinach i ma za mieszkanie sklepienie nieba, jest blisko swego ludu i dlatego lud czuje się bezpieczny i otoczony opieką.

Ta pieśń, śpiewana w niedzielny poranek – cotygodniową Paschę chrześcijan – zachęca do otwarcia oczu na nowe stworzenie, które miało początek właśnie w zmartwychwstaniu. Grzegorz z Nyssy, Ojciec Kościoła greckiego, wyjaśnia, że wraz z Paschą Pana stworzone zostaje nowe niebo i nowa ziemia. (...) Uformowany zostaje człowiek odrębny, odnowiony na obraz swego Stwórcy dzięki narodzeniu się z wysoka (por. J 3, 3. 7). I dodaje: Podobnie jak ten, kto spogląda na świat materialny, wnioskuje na podstawie rzeczy widzialnych o pięknie niewidzialnym (...), tak i ten, kto spogląda na ten nowy świat eklezjalnego stworzenia, dostrzega w nim Tego, który stał się wszystkim we wszystkich, prowadząc „za rękę” nasz umysł za pośrednictwem rzeczy zrozumiałych dla naszej rozumnej natury ku temu, co przekracza ludzkie pojmowanie (Jan Paweł II, Niech wszelkie stworzenie wielbi Pana. Pieśń Dn 3, 52-57. Audiencja generalna, 12 grudnia 2001, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/ag_12122001.html, dostęp: 27.12.2019).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Kościół nie jest oparty na moralności ludzi, lecz na łasce udzielonej pomimo niemoralności ludzi, na wcieleniu Boga” (Złote myśli Josepha Ratzingera – Benedykta XVI, [cz.] 1, red. K. Góźdź, M. Górecka, Lublin 2013, s. 97).

3. Z życia wzięte

„Idąc Camino, spotykałem ludzi szczęśliwych na pierwszy rzut oka. Niektórzy początkowo powielali schematy wyuczone w świecie, gdzie nie wypada mówić o słabościach (to nie jest dobre słowo, bo wartościuje, stygmatyzuje, ale trudno znaleźć lepsze). Na przykład Piedra. Szliśmy razem, więc zapytałem: Dlaczego idziesz do Santiago de Compostela? Wszyscy na szlaku zadają sobie to pytanie. Ona odpowiedziała, że dlatego, ponieważ ma cukrzycę, prowadzi blog i chce pokazać, że diabetycy mogą przejść tysiące kilometrów. Była bardzo miłą osobą, ale raczej małomówną. Następnego dnia spaliśmy w jednym schronisku, starym klasztorze w San Juan de Ortega, i ja bez zastanowienia, machinalnie, znów zapytałem ją o powód decyzji o wyruszeniu w drogę. Wtedy Piedra wyznała, że idzie, bo w dzień swoich urodzin rozwiodła się z mężem, z którym ma troje dzieci: rzucił ją, odszedł z inną kobietą. I ona idzie, żeby to zrozumieć. Nie wiem, czy w codziennym życiu miałbym okazję jeszcze raz zadać takie samo pytanie. I czy ona by mi na nie tak odpowiedziała. Podaję ten przykład, bo on obrazuje, jak się czasem kontrolujemy, kryjemy, by nie powiedzieć prosto z mostu, co nas boli. Ona nie udawała. Rzeczywiście była cukrzykiem, prowadziła blog. Ale była gdzieś też głębsza prawda o niej. To pokazuje, że są różne warstwy rzeczywistości – ta zewnętrzna i ta wewnętrzna. Wewnętrzna warstwa rzadko ma okazję się przebić na zewnątrz. Pewne problemy w nas pracują, stając się z czasem demonami osaczającymi nas. Kiedy je wypuścimy na światło dzienne, często tracą siłę. Oczywiście samo ich wypuszczenie nas nie uleczy, ale podpowie kierunek. Wpuszczenie do piwnicy światła to pierwszy krok ku temu, by ją przewietrzyć” (M. Kamiński, Idź własną drogą, rozm. J. Podsadecka, Kraków 2017, s. 158–159).