Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy (Łk 1, 39).

1. Biblia

Maryja udała się w góry do pewnego miasta, które tradycja utożsamia z wioską Ain Karem, położoną w odległości około ośmiu kilometrów od Jerozolimy. Jej nazwa w Biblii nie występuje, ale starożytna tradycja chrześcijańska identyfikuje ją z „miastem w pokoleniu Judy” (Łk 1, 39), do którego to właśnie udała się Maria, by odwiedzić swą krewną Elżbietę. Oznacza to, że mieszkali tu Zachariasz i Elżbieta, i przyszedł tu też na świat Jan Chrzciciel. Lokalizacja ta zyskuje na wiarygodności, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Zachariasz był kapłanem. Nie mógł przecież mieszkać zbyt daleko od świątyni. Nic dziwnego, że do VIII wieku chrześcijanie nazywali miejscowość: Święty Jan w górach.

Maryi podróż do Elżbiety musiała zająć co najmniej kilka dni, ponieważ Ain Karem dzieli od Nazaretu około sto pięćdziesiąt kilometrów, zależnie od obranej drogi. Ewangelia nie wspomina, by w tej drodze towarzyszył jej Józef, tak jak miało to miejsce później, podczas wędrówki do Betlejem. Gdy Maria zawitała w domostwie Elżbiety, ta mieszkała w naturalnej grocie skalnej, przysposobionej na domostwo. W Palestynie I wieku, gdy było to możliwe, często budowano domy mieszkalne w następujący sposób: wykorzystywano naturalną grotę bądź drążono ją w skale, a następnie na zewnątrz dobudowywano z kamienia i drewna dalszą część domostwa.

Napełniona Duchem Świętym Elżbieta mówi do Maryi: Błogosławionaś Ty między niewiastami. Zwrot „błogosławionaś” w językach semickich, które nie stopniują przymiotników, jest odpowiednikiem stopnia najwyższego w językach indoeuropejskich i przywołuje na myśl bohaterskie kobiety narodu żydowskiego, takie jak Judyta: „Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi” (Jdt 13, 18). Maryja, tak jak jej poprzedniczki, ma do spełnienia misję, dzięki której Bóg przyjdzie z pomocą Izraelowi (zob. Łk 1, 54). Celem tej misji jest wydanie na świat owocu jej łona, czyli Jezusa. Wypowiadając swoje słowa, Elżbieta rozpoznaje, że Maryja nosi pod sercem dziecko i że owoc jej łona, podobnie jak Maryja, jest błogosławiony.

Potem Elżbieta zadaje pytanie: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? W Starym Testamencie tytuł „mój Pan” używany jest często w odniesieniu do króla z dynastii Dawida (np. 1 Krl 1, 31). Możliwe zatem, że Elżbieta, napełniona Duchem, rozpoznaje, iż Maryja nosi w swoim łonie jej króla, Mesjasza. Trzeba też pamiętać, że pojawiające się w hebrajskim tekście Starego Testamentu imię JHWH zostało przetłumaczone w Septuagincie jako „Pan” (kyrios). Do tej pory słowo to pojawiało się u Łukasza w odniesieniu do Boga. Łukasz wskazał na boskość Jezusa, nazywając Go „Synem Bożym” (Łk 1, 35). Może Jezus zatem dzielić z Bogiem tytuł „Pana” w pełnym sensie tego słowa. To twierdzenie dotyczące Jezusa zaowocuje w ostateczności głębszą refleksją nad macierzyństwem Maryi, czego kulminacją będzie definicja dogmatyczna sformułowana na Soborze Efeskim. Skoro „Ten, którego poczęła jako człowieka z Ducha Świętego i który prawdziwie stał się Jej Synem według ciała, nie jest nikim innym jak wiecznym Synem Ojca, drugą Osobą Trójcy Świętej”, w takim razie „Kościół wyznaje, że Maryja jest rzeczywiście Matką Bożą (Theotokos)”.

W pytaniu Elżbiety słychać także echo bojaźni Dawida, gdy miał wprowadzić Arkę Przymierza do Jerozolimy: „Jakże przyjdzie do mnie arka Pańska?” (2 Sm 6, 9). Z tego można wnioskować, że Maryja jest tutaj przedstawiana jako nowa Arka Przymierza, podobnie jak wcześniej była porównywana do Namiotu Spotkania wypełnionego obecnością Boga (Łk 1, 35). W tym miejscu powraca odwołanie do tej samej części Drugiej Księgi Samuela (Łk 1, 32; 2 Sm 7, 12-16). Maryja „wybrała się i poszła” do miasta „w [ziemi] Judy”. Podobnie Dawid „wybrał się i poszedł” do wioski „Judy”, by sprowadzić arkę (2 Sm 6, 2 LXX – jedyne miejsce w Piśmie Świętym, w którym te trzy greckie słowa zostały użyte w identyczny sposób). Maryja weszła do domu Zachariasza, podobnie jak Arka weszła do „domu Obed-Edoma z Gat” (Łk 1, 40; 2 Sm 6, 10). Gdy Maryja zjawiła się w domu Zachariasza, dzieciątko Jan podskoczyło (Łk 1, 41. 44) z radości; podobnie Dawid „tańczy” przed arką „z radością” (2 Sm 6, 16) (P. T. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 26–29; M. Rosik, Miejsca biblijne na każdy dzień roku. Od Edenu do Niebiańskiej Jerozolimy, Warszawa 2022, s. 181).

2. Sztuka

„Rembrandt zrobił z Nawiedzenia (1640, Detroit, Michigan, USA, Institute of Arts) nokturn, to znaczy scenę rozgrywającą się w nocy. Uznał, że Maria dotarła do Ain-Karem po zmroku. U góry obrazu z prawej strony przebija poświata księżyca, a światło pada na dwie główne bohaterki obrazu. Przystanęły na czymś w rodzaju kamiennej platformy u stóp niskich schodów wiodących w progi obszernego domostwa. Kobiety stoją twarzami zwrócone do siebie, Elżbieta obejmuje ramieniem onieśmieloną Marię. Autor obrazu wprowadził wielki kontrast między wyglądem Elżbiety i Panny Marii – matka Jana Chrzciciela jest tu staruszką o zniszczonej pomarszczonej twarzy, a kijaszek w uniesionej prawej ręce wskazuje, że z trudem już nawet chodzi. Nosi ciężką długą suknię w kolorze brązowym, wpadającym w bordo. Zagląda głęboko w oczy młodziutkiej Marii, ma lekko przechyloną głowę nakrytą długą chustą-welonem, a jej gest powitania wyraża wielkie wzruszenie. Maria jest prawie dziewczątkiem o jasnej karnacji, miedzianych gładko zaczesanych włosach z przepaską. Za Nią wspina się na palce mały służący o rysach nieco murzyńskich, próbując zdjąć z Marii jasny płaszcz na brązowej sukni z jasnoniebieskim bolerkiem.

Po schodach prowadzących w głąb domu schodzi brodaty Zachariasz, by powitać gości. Nie idzie mu to łatwo, bo u Rembrandta i Zachariasz jest już starcem. Podpiera go zamiast laski mały jasnowłosy chłopak. Przygarbiony Zachariasz wspiera się lewą ręką na ramieniu służącego, nosi długi brązowy płaszcz. Brąz przeważa na całym obrazie.

Ale to nie wszystko, z mroku wyłania się jeszcze jedna postać. Poniżej płyty kamiennej, na której Elżbieta wita Marię, widać mężczyznę w czarnym kapeluszu, prowadzącego osła za uzdę. Nie dotarł jeszcze na sam szczyt wzniesienia. Czy to święty Józef, czy sługa Marii – nie wiadomo” (B. Fabiani, Biblia w malarstwie, Warszawa 2020, s. 192–193).

3. Życie

„Manuel i Maria Hernandez z niecierpliwością pragnęli narodzin kolejnego dziecka. Od czasu rozpoznania u Marii cukrzycy w 2002 roku, perspektywa posiadania większej liczby dzieci wydawała się jednak mało prawdopodobna. Mimo tego, po poronieniu w listopadzie 2005 roku, małżonkowie odkryli, że Maria wciąż może zajść w ciążę – to bowiem właśnie się stało.

Dziewięć miesięcy potem, 27 listopada 2006 roku, po czternastu godzinach porodu w Hemet Valley Medical Center w Hemet w Kalifornii zaczęła wychodzić na świat ich mała Siara. W pewnym momencie sprawy przybrały dramatyczny obrót: dziecko utknęło w kanale rodnym; widać było jedynie jego główkę. Manuel zauważył w związku z tym gorączkowe zachowanie personelu medycznego oraz niebieskawy odcień twarzy swojej córeczki. Widział też skręconą pępowinę owiniętą wokół jej szyi. U dziewczynki nie można było stwierdzić bicia serca ani oddechu. Gdy w końcu poród dobiegł końca, stan noworodka według skali Apgar wynosił zero. Sala porodowa błyskawicznie wypełniła się dodatkowym personelem medycznym (do grupy dołączyła nawet Annette Greenwood, dyrektor wykonawcza oddziału pielęgniarskiego).

Tymczasem doktor Renato Judalena, ginekolog i Becki Gomez, dyplomowana pielęgniarka pracująca na porodówce, nie ustawali w opiece nad Marią, która jeszcze nie była świadoma tego, co się dzieje, i Siarą. Wkrótce dołączył do nich drugi lekarz i reszta zespołu medycznego. Chociaż wszyscy starali się, jak mogli, w ciągu dwudziestu jeden minut nie zaobserwowali żadnych oznak życia – kardiologicznych ani oddechowych. Wierzący członkowie personelu modlili się cicho w tym czasie, zaś Manuel, Maria i ich córka Cherissa – na głos.

Zero – głos pielęgniarki odczytującej wynik na monitorze kilkakrotnie zadźwięczał w powietrzu. W końcu padło pytanie do lekarza prowadzącego: Kończymy? Rozbrzmiało pełne przygnębienia westchnienie. O godzinie 14.59 ogłoszono śmierć Siary. Dziecko pozostawało bez tlenu przez blisko pół godziny. Większość personelu wypełniającego małą salę zaczęła pakować sprzęt, a z ciałka tak długo wyczekiwanego dziecka usuwano elementy aparatury ratującej życie. W pewnym momencie ojca Siary opanowało potężne poczucie Bożej opieki. Nie mógł się poddać. Bóg uczynił dla nich już tak wiele, doprowadzając do chwili narodzin, i mówił do nich tak wyraźnie! Nie mogli stracić tego dziecka!

Rozesłano prośbę o modlitwę. Starla, żona ich pastora, zaczęła się modlić za nich w swoim domu. Nagle poczuła przynaglenie do krzyku: Ona będzie żyła i nie umrze! W tym samym czasie Maria podsłuchała rozmowy personelu, z których wynikało, że dziecko zostało uznane za zmarłe; mimo szoku poczuła jednak pociechę od Pana i wyobraziła sobie Starlę wykrzykującą: Ona będzie żyła i nie umrze! Czyli tak, jak ta faktycznie wykrzyknęła, o czym dowiedziała się później... Tymczasem Manuel modlił się żarliwie nad ciałem dziecka, a pracownicy szpitala cierpliwie pozwalali mu na wyrażenie w ten sposób wiary i smutku. Nawiązując do cudu wskrzeszenia Łazarza, mężczyzna zawołał nawet: Boże, aby wszyscy tutaj wiedzieli, że istniejesz i kochasz swe dzieci, mówię: „Siaro, wyjdź na zewnątrz!”.

Pielęgniarka przeniosła nieruchome ciało dziewczynki na łóżko matki. Minęło może pięć minut, odkąd lekarz stwierdził śmierć Siary. Daj spokój, Mija, obudź się! – błagała Maria. Nagle zauważyła, że klatka piersiowa córeczki porusza się... To nie to – próbował wyjaśniać lekarz. Teraz wychodzi tlen, który w nią wpompowaliśmy. Ale gdy doktor Judalena zbliżyła się, aby dodać od siebie jakąś pociechę, także coś zobaczyła: serce dziecka zaczęło bić! Niewiarygodne! – wykrzyknęła. Wznowić niebieski kod!

Biorąc pod uwagę czas, przez jaki serce Siary pozostawało nieruchome, większość personelu medycznego była pewna, że dziecko, jeśli w ogóle przeżyje, będzie miało poważnie uszkodzony mózg. Początkowo zastanawiano się, czy w ogóle próbować dalszej reanimacji. Ale kiedy Annette Greenwood zobaczyła różowiejącą klatkę piersiową dziecka, wiedziała, że dziewczynka wraca do świata żywych. Greenwood opowiada: Mam dwadzieścia lat pracy za sobą, ale nigdy nie widziałam dziecka wracającego po tak długim czasie. Powiedziałabym, że została wskrzeszona z martwych. To była interwencja samego Boga.

Jestem katoliczką – dodaje doktor Judalena. Została wskrzeszona. To był cud. Medycyna nie potrafi tego wyjaśnić.

Siara nie tylko przeżyła, ale nie poniosła uszczerbku na zdrowiu, co wykazał rezonans magnetyczny EEG i inne badania. W końcu, jedenaście dni po urodzeniu, szpital odesłał ją wraz z rodzicami do domu. Gdy przeprowadzałem wywiad z ojcem Siary, Manuelem, dziewczynka miała czternaście lat, jest bardzo inteligentną osobą” (C. S. Keener, Cuda dzisiaj. Nadprzyrodzone działanie Boga we współczesnym świecie, Kraków 2022, s. 93–94).