Na nawrócenie nigdy nie jest za późno, ks. Janusz Mastalski


Władimir Sołowiow (1853–1900), filozof i poeta rosyjski, gdy był kiedyś gościem w pewnym klasztorze,  zasiedział się do późnych godzin nocnych, rozmawiając z jednym z mnichów. Potem chciał wrócić do swojej celi, ale na korytarzach, w ciemnościach – gdzie wszystkie drzwi były takie same – zgubił się i nie mógł trafić ani do siebie, ani do partnera dysputy. Nie chcąc zakłócać zakonnej ciszy, postanowił resztę nocy spędzić na klasztornym korytarzu. Ciche spacerowanie wydało mu się najlepszą metodą dotrwania do rana. Pierwszy blask zorzy porannej sprawił, że filozof bez trudu odnalazł właściwe drzwi. Później napisał: „Podobnie jest z tymi, którzy szukają prawdy. W czasie nocnego czuwania przechodzą tuż obok niej, ale jej nie dostrzegają. Aby ją odnaleźć potrzeba promienia światła”.

Te słowa wydają się świetnym komentarzem do dzisiejszej Ewangelii, w której Jezus pokazuje istotę posłuszeństwa Bożym nakazom. Dwaj synowie symbolizują dwie skrajne postawy. Pierwszy z nich próbuje oszukać ojca swoim pozornym posłuszeństwem. Zgadza się na wykonanie polecenia, po czym je lekceważy. Drugi, początkowo oporny – jak zapisał ewangelista – opamiętał się i spełnił wolę ojca! Można więc powiedzieć, że odnalazł prawdę w wyniku jakiegoś „promyka światła”. Może to była miłość do ojca, a może zwykłe poczucie obowiązku. Niezależnie od motywów postawa drugiego syna niesie ze sobą ważne przesłanie: tylko człowiek nawrócony może się stać posłuszny woli Bożej. Jak zatem szukać owych promieni światła, które umożliwią odnalezienie prawdy, którą jest Stwórca?

Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio pisał: „Każdy człowiek jest zatem wezwany, by «nawrócić się i uwierzyć» w miłosierną miłość Boga względem niego: Królestwo wzrastać będzie w miarę, jak każdy człowiek nauczy się zwracać do Boga w zażyłości modlitwy jako do Ojca (por. Łk 11; Mt 23) i starać się będzie pełnić Jego wolę” (n.13). Można więc powiedzieć, że tylko przez modlitwę człowiek jest w stanie „dokopać się” do tego, co najważniejsze w życiu, czyli do Bożej miłości. W zażyłym kontakcie z Panem można odnaleźć nie tylko Jego wolę, ale i wewnętrzny spokój wynikający z miłosierdzia Bożego. Modlitwa nie pozwala człowiekowi postępować na  wzór ewangelicznego syna, który nie potrafił być posłusznym, bowiem inne wartości przesłoniły mu miłość do ojca. Jak więc widać, modlitwa pozwala likwidować wszystko, co przesłania wolę Bożą. Dobrze to rozumiał Leonardo da Vinci, malując słynną Ostatnią wieczerzę. Miał on przed oczyma tylko jeden cel: chciał, aby jego obraz prowadził do Chrystusa. Jednak na wystawie – jakby na złość – wszyscy podziwiali okręcik, który był widoczny w dalekim tle. Mistrz potrzebował trzech tygodni na namalowanie tego okrętu. Nie zważając jednak na włożoną pracę, zaraz pierwszego dnia wieczorem wziął się do poprawiania i zamalował okręt. Był zdania, że nic nie może odwracać wzroku od Chrystusa.

Modlitwa pozwala na „zamalowywanie” wszystkiego, co uniemożliwia pełnienie woli Bożej. Można więc powiedzieć, że człowiek, który się nie modli, będzie próbował „oszukać” Boga i po swojemu budować swoje życie.

Wspomniany już dzisiaj Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint pisał: „Każdy winien zatem nawrócić się bardziej radykalnie na Ewangelię i nie tracąc nigdy z oczu zamysłu Bożego, winien zmienić swój sposób patrzenia” (n. 15). To krótkie zdanie może stanowić drugą radę w drodze do stawania się bardziej posłusznym Bożym nakazom. Nieposłuszny syn z dzisiejszej Ewangelii miał bardzo „spłaszczone” patrzenie na świat. Po pierwsze, myślał, że można oszukać ojca, a po drugie, jego wartościowanie było przeniknięte duchem egoizmu.

Postawa chrześcijańska polega na zupełnie innym myśleniu. Matka Teresa z Kalkuty pisała kiedyś: „Całkowite poddanie się Bogu musi objawiać się zarówno w drobnych, jak i wielkich sprawach. Wyraża się to w słowach: Tak, przyjmuję, co mi dajesz, i daję, cokolwiek zechcesz. [...] Może mnie postawić tutaj. Może mnie postawić tam. Może się mną posłużyć”. Każdy z nas ze względu na różne okoliczności może zwlekać z taką decyzją, ale tak naprawdę liczy się efekt końcowy, czyli konsekwentne wypełnienie woli Bożej.

Niestety, każdy z nas do końca nie jest przewidywalny. Nie sposób się nie zgodzić z Stefanem Witwickim, który przed laty trafnie ujmował naturę ludzką i pisał: „Wydaje się rzeczą bez porównania łatwiejszą opisać przebieg wybuchu wulkanu lub prochowni, niż opisać należycie wybuch gniewu albo rozpaczy, i łatwiej powiedzieć czy narysować, jak się plączą gałęzie jabłoni w kwiecie, niż się zorientować w przeróżnych skłonnościach człowieka z temperamentem; i łatwiej nieraz przewidzieć pogodę na podstawie zapisków meteorologicznych z ostatnich lat, niż przepowiedzieć jutrzejsze zachowanie się człowieka, którego znamy też od lat”. Dlatego też trzeba ciągle szukać pomocy u Pana, który wzmacnia i podpowiada.

W kontekście dzisiejszej Ewangelii pamiętajmy, że na nawrócenie nigdy nie jest za późno. Każdy ma szansę odczytać wolę Bożą i choć nie zawsze jest łatwa do przyjęcia, zawsze jednak jest możliwa do realizacji. Obyśmy nigdy nie usłyszeli gorzkich słów Mistrza: „Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć” (Mt 20).