Zapobiegliwość i niedbałość, ks. Wacław Chmielarski


Słyszeliśmy dzisiaj o nieuczciwym rządcy, który trwonił majątek swego pana. To jest tak bliskie naszemu życiu. Przecież każdy dzień to bycie takim rządcą. Ciągle myślimy, jak przeżyć od początku do końca miesiąca, mając dosyć cienki portfel.

Pociechą w tej sytuacji jest tylko to, że Bóg wyposażył nas w dobra i dary, którymi mamy uczciwie i roztropnie zarządzać. Do tych dóbr należą m.in. nasze zdrowie, uzdolnienia, pieniądze. I tu można byłoby zapytać, jak używamy tych darów. Czy za­wsze mądrze i uczciwie?

Odpowiedzi będziemy szukali, rozważając, czym jest nasza zapobiegliwość oraz niedbałość.

1. Nasza zapobiegliwość

Każdy z nas jest bardziej lub mniej zapobiegliwy. Już od lat szkolnych staramy się mieć jakieś zabawki i przedmioty potrzebne do uczenia się. Niektóre dzieci zbierają do skarbonek drobne pieniądze. W miarę wzrastania zapobiegliwość przybiera różne formy. Pojawia się troska o dobre stopnie w szkole, o wyrabianie dobrego charakteru i cnót. I to jest właściwe korzystanie z darów otrzymanych od Boga, bo nasza zapobiegliwość powinna się odnosić nie tylko do sfery materialnej, ale także duchowej. Zbyt często dbamy bardziej o pieniądze niż o życie duchowe.

Musi być w nas zapobiegliwość o pieniądze, ale bez przesady. Ks. W. Niewęgłowski zauważył:

Na świecie jest tylu ludzi, którzy kupili sobie mieszkania, auta, zdawali egzaminy, awansowali w pracy, a jednak nadal brak im szczęścia, radości, spokoju. Te oczywiste fakty nie mają jednak jakiegokolwiek wpływu na większość, która nadal wierzy niezachwianie w moc pieniądza. Ufają, że [...] mamona ocali małżeństwa, wniesie miłość do rodzin, rozwiąże problemy indywidualne i społeczne... Nie odnotowano jednak żadnych przypadków, w których pieniądz przyniósł ludziom trwałe szczęście, mimo że wciąż ulegają jego złudnemu czarowi.

Należałoby w tym miejscu zapytać, jaka jest moja postawa wobec pieniądza, względem wartości materialnych. Czy gromadzę je po to, by je tylko mieć, czy też pragnę przy ich pomocy zrobić coś dobrego dla drugich?

Jeden z egzegetów biblijnych, ks. prof. S. Grzybek, analizując słowa Pisma Świętego, które dziś odczytaliśmy, pisał tak:

Jezus Chrystus, przytaczając w dzisiejszej Ewangelii tę przypowieść, chciał zachęcić do umiejętnego i sensownego posługiwania się dobrami materialnymi. Akcentował często, że one są dobre i nawet pożyteczne dla człowieka, ale ciągle podkreślał, że nie można, ani nawet nie wolno ich ciągle gromadzić dla siebie. Dobra materialne są po to, aby się nimi dzielić z drugim człowiekiem. Dobrze zrozumiał tę myśl brat Albert Chmielowski, który dzielił się kromką chleba, łyżką strawy, czystą pościelą z potrzebującym człowiekiem... Dobrze rozumieli je ci święci, którzy w imię miłości bliźniego zakładali szpitale, domy dla starców, przytułki dla opuszczonych dzieci, a wszystko to czynili w imię realnego podejścia do materialnych wartości.

2. Nasza niedbałość

Dotychczas mówiliśmy o cnocie – o zapobiegliwości. Trzeba jednak wspomnieć w tym miejscu i o pewnej wadzie – o niedbałości. Wyraża się ona m.in. w trwonieniu dóbr. Przykład takiego postępowania postawił przed nami Chrystus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Przepięknie pisał na ten temat ks. Jan Twardowski:

Jakże często naśladujemy nieuczciwego rządcę. Tak jak on trwonił dobra swego pana, tak my trwonimy dobra Pana Jezusa.

Trwonimy czas, wielki Boży majątek, dany nam do zarządzania. Marnujemy zdolności, leniuchując. Marnujemy zdolność kochania, skąpiąc innym miłości. Przerabiamy cyfry w naszych rachunkach sumienia. Są tacy, którzy opluli stu ludzi, a podają, że tylko osiemdziesięciu. Są tacy, którzy okradli stu bliźnich, a mówią, że tylko pięćdziesięciu, bo tamci i tak byli złodziejami, więc im się należało. Ktoś przyznał, że trzepał kożuch, ale nie powiedział, że w tym kożuchu siedział wujek.

Nie naśladujemy rządcy w najważniejszym: nie liczymy się z tym, co będzie potem. Co będzie wtedy, gdy spotkamy się z Bogiem, który osądzi, jak zarządzaliśmy Jego dobrami, czy przypadkiem nie umniejszyliśmy cyfr? (ABC księdza Twardowskiego).

Co zrobić, aby powstrzymać w sobie tendencję do marnotrawienia darów i dóbr? Należy mieć w pamięci, że te dobra codzienne, jak chleb, żywność i cała reszta, która nas otacza, nie do nas należą, ale do Boga, który pragnie, abyśmy je szanowali i dzielili się nimi z drugimi. Pomyślmy w tym momencie o marnowaniu pieniędzy, które często wydajemy na głupstwa, na zbędne używki. Te pieniądze, czasem ciężko zarobione, moglibyśmy wydać na jakieś dobre dzieła, na pomoc bezrobotnym czy na misje, gdzie tak wielkie są potrzeby.

Ale na kwestiach materialnych sprawa się nie kończy. Posiadamy przecież i dobra duchowe. I tu warto zapytać, jak żyję tymi wartościami duchowymi. Czy ich przypadkiem nie marnuję? Czy przez niedbałość i lenistwo te wartości nie maleją we mnie? A przecież mam nimi służyć także drugim! Mam obowiązek pomnażania tych dóbr duchowych dla dobra bliźnich. Obyśmy nie musieli kiedyś boleśnie podsumować swego życia, jak to uczynił pewien człowiek. Oto jego słowa:

Mam sześćdziesiąt dwa lata i chociaż nie uważam się za jednostkę gorszą od przeciętnego człowieka, to jednak jakiż potworny skład nie najlepszych uczynków, pustych myśli, głupio spędzonych godzin, zmarnowanych dni, zaniedbanych szans, skrzywionych uczuć, zawstydzających przeżyć. Szczerze mówiąc, jakże mało przypomina mi się chwil, z których mógłbym być naprawdę kontent w godzinie mojego konania.

Gdyby te godniejsze dni i godziny mojego dojrzałego życia ścisnąć w całość, to zebrałoby się może jakie dwa lata, nie więcej. Żyć naprawdę, po Bożemu, tylko dwa lata i umierać – jakie to bolesne! (ks. M. Bendyk).

Zachęceni tym przykładem i przytoczonymi tekstami starajmy się od dzisiaj zwiększyć naszą zapobiegliwość w sprawach materialnych, a zwłaszcza duchowych. Będziemy wtedy w oczach Boga i ludzi naprawdę dobrymi włodarzami. Aby być takimi, trzeba nam także nie trwonić niczego z przydzielonych nam darów Bożych. Niech nasza niedbałość nie ma miejsca zarówno w naszym codziennym życiu, jak również w życiu duchowym.

Niech nasza zapobiegliwość będzie zachętą do zapobiegliwości dla drugich. Amen.