Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? (Łk 10, 25).

1. Biblia

Czego więc mógł spodziewać się uczony, stawiając pytanie? Być może słyszał o tym, że Jezus wzywał uczniów, aby szli za Nim, a także to, że aby osiągnąć życie, trzeba się go wyzbyć. Ale tego rodzaju stwierdzenia nie harmonizowały z przepisami Prawa i mogły prowadzić do oskarżenia o herezję.

Zdaniem niektórych przypowieść roztrząsa kwestię, czy przykazanie miłości ma pierwszeństwo w stosunku do przepisu Prawa zabraniającego dotknięcia się ciała zmarłego. Kontakt ze zmarłym powodował zanieczyszczenie trwające siedem dni i wymagał odpowiednich rytów oczyszczających powiązanych nawet z kosztami finansowymi (Lb 19, 11-22). Kapłanom nie było wolno dotykać ciał zmarłych, z wyjątkiem najbliższych krewnych (Kpł 21, 1-4); wyjątek ten nie dotyczył Najwyższego Kapłana (Kpł 21, 11) lub podejmującego się ślubu nazireatu (Lb 6, 6-12). Nieczystym stawał się człowiek nie tylko poprzez dotknięcie ciała zmarłego, ale dotknięcie przedmiotu, który był w kontakcie z martwym ciałem. Nawet jeśli cień kogoś padł na grób albo cień trumny padł na kogoś. Teksty rabinac­kie podawały także dopuszczalną odległość od martwego ciała. Tego rodzaju przepisy mogły wpłynąć na zachowanie się kapłana i lewity.

Z drugiej jednak strony Żydzi byli zobowiązywani do pogrzebania porzuconego ciała. Także Najwyższy Kapłan albo nazirejczyk, któremu nie wolno było dotknąć najbliższych krewnych zmarłych, był zobowiązany – w razie konieczności – zająć się porzuconym ciałem. Poza tym większość Żydów uznawała, że przepisy można przekraczać w sytuacji narażenia życia (1 Mch 2, 39-41). Przepisy były zawieszane w wypadku niebezpieczeństwa życia. Ofiara zbójców według opisu była na wpół żywa. Nie jest jasne, czy kapłan i lewita wiedzieli, czy leżący jest już martwy, czy też nie. Jest więc możliwe, że uznali go za martwego i postąpili w swym mniemaniu poprawnie, oddalając się z tego miejsca. Słuchacze przypowieści mogli więc rozumieć, a nawet pochwalać zachowanie kapłana i lewity z powodu ich wierności Prawu. Czy jednak w takim wypadku ich wybór był słuszny?

Mojżesz zakazał dotykania człowieka zmarłego (ten przepis w owych czasach miał niemałe znaczenie sanitarno-epidemiologiczne – dotknięcie konieczne lub przypadkowe każdorazowo wymagało rytu oczyszczenia), zwłaszcza przez tych, którzy sprawują kult. Ale Mojżesz powiedział także, a przypomina to także uczony w Piśmie, że najwyższym przykazaniem jest miłość Boga i bliźniego. Głosząc, że miłość Boga i bliźniego jest najwyższym przykazaniem, Mojżesz stwierdza tym samym, że żadne inne przykazanie nie może sprzeciwiać się większemu przykazaniu, ponieważ wszystkie one wywodzą się z tego największego i że wszystkie są jego uszczegółowieniem. Gdyby któreś z nich sprzeciwiało się największemu, wówczas przykazanie takie traci swą obowiązywalność. Tak więc podstawowe przykazanie miłości bliźniego zobowiązywało zająć się leżącym przy drodze, a przynajmniej stwierdzić, czy na pewno jest martwy. W sytuacji pozornego konfliktu tych dwóch przykazań kapłan i lewita podjęli wygodną, ale błędną decyzję. Uchylili się od największego przykazania miłości na korzyść drugorzędnego, w konkretnym przypadku – wygodniejszego dla nich przykazania.

O ile kapłan i lewita w najlepszym wypadku zdają się kierować posłuszeństwem Prawu wyznaczającemu czystość rytualną (jeśli nie kierują się po prostu tchórzostwem), o tyle Samarytanin kieruje się współczuciem. Czytamy bowiem, że Samarytanin „wzruszył się bardzo”. On także był zobowiązany do zachowania prawa Mojżeszowego, również tego o niedotykaniu ludzi umarłych. Współczucie spowodowało jednak inną reakcję w stosunku do poranionego. Prowadzi go do wypełnienia przykazania miłości. Opatruje rany i zabiera do gospody. Wybrał przykazanie miłości bliźniego. Wybór właściwego przykazania jako normy postępowania ułatwiły mu umiejętność współczucia, zdolność współodczuwania. Samarytanin podjął się czynu, poprzez który osiąga się życie wieczne.

Chrześcijanin, jak każdy człowiek, staje niejeden raz wobec wyboru pomiędzy dwoma, w jego przekonaniu, słusznymi zachowaniami. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie wskazuje, że kierując się współczuciem, postępuje się słusznie. Umiejętność współczucia rozwijana i pielęgnowana prowadzi do trafnego wyboru i do zachowania przykazania miłości (A. Paciorek, Przypowieści Jezusa. Wprowadzenie i objaśnienie, Częstochowa 2013, s. 275–278).

2. Sztuka

Dobry Samarytanin (według Delacroix) Vincenta van Gogha (Kröller-Müller Museum, Otterlo), to obraz namalowany w maju 1890 roku, podczas pobytu artysty w szpitalu psychiatrycznym w miejscowości Saint-Rémy. W szpitalu artyście brakowało modeli, więc sporządzał kopie mistrzów, których cenił: Rembrandta i Delacroix.

Van Gogh daje tutaj kopię obrazu Delacroix w lustrzanym odbiciu, zachowuje jednocześnie wszystkie jego szczegóły: Samarytanin wsadzający rannego na swego konia, naturalne, dzikie otoczenie w postaci wąwozu z potokiem, rozerwany bagaż napadniętego człowieka, aż po dwie oddalające się drobne sylwetki kapłana i lewity. Kapitalną różnicę dzielącą wersję Delacroix i van Gogha stanowi rozłożenie światła. Ciemna i nieprzejrzysta u francuskiego romantyka, scena ta odnajduje wielką jasność u postimpresjonisty, chociaż jego paleta jest mniej ożywiona niż w innych prowansalskich realizacjach artysty.

Z wielkim wysiłkiem Samarytanin wsadza poranionego podróżnego na swego konia. Na twarzy Samarytanina widać krańcowe napięcie wywołane jego wysiłkiem fizycznym, gdy dźwiga bezwładne, blade i półnagie ciało pobitego mężczyzny. Po prawej stronie potok toczy swe wzburzone wody w głębi wąwozu, nad którym wisi zakryte niebo, i którego strome urwiska są zaznaczone rzadkimi kępkami roślin. Tak samo krętą drogą, widoczną z lewej strony, idą dwaj pierwsi świadkowie napadu, szybko opuszczający owe miejsce agresji. Jej jedyne ślady to bandaż, którym Samarytanin obwiązał głowę rannego, i otwarta skrzynka, porzucona przez zbójców na skraju drogi po zrabowaniu jej zawartości. Piękny, błękitny kolor zostawionej w kuferku tkaniny widać także na spodniach Samarytanina i na kawałku płótna okrywającym obnażoną ofiarę. Błękit jest barwą płaszcza Maryi, nieskazitelności i czystoś­ci. Dla Izraelitów niebieska szata wierzchnia najwyższego kapłana była symbolem jego bezpośredniego obcowania z Najwyższym (G. Denizeau, Biblia objaśniona obrazami mistrzów malarstwa, Kielce 2017, s. 150–151; D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 116).

3. Życie

„Pewnego razu do Lwa Tołstoja, który wybrał się na wieczorny spacer, podszedł wynędzniały żebrak. Wielki pisarz, widząc, że mężczyzna jest głodny, przetrząsnął swoje kieszenie, szukając pieniędzy, nie znalazł jednak ani grosza. Bardzo się zmartwił, że nie może pomóc nędzarzowi. Ujął w dłonie jego zniszczone, brudne ręce i powiedział z żalem: Wybacz mi, bracie, nie mam przy sobie niczego, co mógłbym ci dać. Blada, zmęczona twarz żebraka się rozpromieniła. Ależ właśnie dałeś mi wspaniały dar – powiedział z uśmiechem – nazwałeś mnie swoim bratem (J. Templeton, Uniwersalne prawa życia, Kraków 2019, s. 265).

Nie zawsze możemy zaradzić ludzkim potrzebom. Zawsze jednak możemy pomóc ludziom, traktując ich z miłością i szacunkiem.