Początek człowieka, ks. Kazimierz Skwierawski


Wszyscy szukamy swojego początku. Badacze oraz naukowcy różnych dziedzin niestrudzenie poszukują najwcześniejszych śladów życia na ziemi i cieszą się, kiedy udaje się im odkryć coś, co pozwala wnikać jeszcze bardziej w historię ludzkości i zbliża, jak się im wydaje, do odnalezienia śladów pierwszego człowieka. Ale nie tylko oni to czynią. Nawet dziecko od swoich najmłodszych lat pyta, skąd się wzięło. Próbując odpowiedzieć, odkrywamy najpierw dwie komórki rozrodcze, a potem to niezwykłe miejsce, jakim jest łono matki. Tam bowiem rozwija się życie każdej ludzkiej istoty. Wciąż jednak nurtuje nas pytanie o to, co było wcześniej. Pełnej odpowiedzi na te dociekania udzielić nam może jedynie Bóg. I czyni to w dzisiejszym czytaniu z Księgi Jeremiasza.

Słyszymy, że Bóg skierował do proroka Jeremiasza znamienne słowa: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (1,5). Mają one wprawdzie odniesienie do życia proroka i misji, jaka została mu zlecona, ale dotyczą także nas, bo przecież Jeremiasz jest jednym z synów ludzkich. Dlatego powinniśmy nieustannie wracać do tych słów, uzmysławiając sobie naszą niezwykłą godność. Zauważamy również, że odwołując się do łona matki, Bóg potwierdza nasze przekonanie, że tam istotnie się pojawiliśmy, lecz wpierw zaistnieliśmy w Nim, w Nim jest nasz początek!

Słuchaliśmy psalmisty, który także w naszym imieniu zanosił Bogu wielkie dziękczynienie, mówiąc: „Ty byłeś moją podporą od narodzin; od łona matki moim opiekunem” (Ps 71,6). Podobne słowa wdzięczności rozbrzmiewają i w innym psalmie: „Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła” (Ps 139,13-14). Zatem psalmista uświadamia sobie i nam nie tylko to, że Bóg nas stworzył, ale i to, że On sam kształtuje nas w tym zdumiewającym miejscu w organizmie matki. Zresztą najlepsze świadectwo o tym Bożym działaniu daje właśnie matka siedmiu synów Machabeuszy, która mówi: „Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam” (2 Mch 7,22).

Słowa z Księgi Jeremiasza, których wysłuchaliśmy, nie tylko potwierdzają intuicję człowieka, że to Bóg ukształtował go w łonie matki, ale objawiają o wiele więcej. Sam Bóg stwierdza bowiem jednoznacznie: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię”. Rodzi się w nas natychmiast pytanie: Gdzież więc byłem, skoro Bóg mnie znał? Jest na to jedna, ale jakże wspaniała i fascynująca odpowiedź: byłem utajony w Bogu, w Jego zamyśle, w Jego zamiarze! Zostałem wydobyty z samej głębi miłującego mnie Boga, tam jest mój prawdziwy początek! I taka jest niepodważalna prawda o nas. I choć moglibyśmy zlekceważyć, odrzucić czy nawet zapomnieć o całej rzeczywistości świata, to tej prawdy zignorować nam nie wolno, bo ona stanowi fundament naszych rozważań dotyczących sensu życia w ogóle.

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię”. Jaki zdumiewający jest początek każdego z nas, jaka niezwykła godność i wielkość człowieka, który zostaje wydobyty z głębin Boga! I jeśli coś nas nobilituje, to właśnie to, że On nas ukształtował, On nas zna, wie o nas wszystko, przed Jego wzrokiem nic się nie ukryje. Jesteśmy połączeni z Nim tą najistotniejszą więzią świętości, miłości i jedności. Znamy zapewne wielu ludzi, ale to i tak zaledwie niewielka grupka – tymczasem Bóg zna nas wszystkich! Jakżeż więc krzywdzilibyśmy sami siebie, gdybyśmy nie pamiętali o tej najbardziej zdumiewającej znajomości i tych trwałych więziach, jakie zaistniały – z Bożej woli i miłości – między Nim a nami.

Ale Bóg mówi dalej: „nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię”. Znane są nam różne obrzędy święceń, ale zanim uzmysłowimy sobie, że – pozostając nadal tylko ludźmi – możemy rzeczywiście dokonywać pewnych aktów, w których przejawia się uświęcające działanie Boga, to przecież najpierw powinniśmy mieć głęboką świadomość tego, że sami zostaliśmy przez Niego poświęceni i posłani na świat. W tym poświęceniu zawiera się istotna część owej więzi, jaka łączy człowieka z Bogiem. Bo cóż to mogło być innego, jeśli nie świętość? Bóg, który jest święty, łączy nas ze sobą właśnie swoją świętością. Jakiż to niesamowicie ważny i radosny kolejny krok w odpowiedzi na pytanie o nasz początek.

I wreszcie Bóg mówi do Jeremiasza: „prorokiem dla narodów ustanowiłem cię”. To jest trzecia bardzo istotna sprawa. Wydobycie nas z głębin Boga i poświęcenie do życia w świętości na Jego wzór dokonuje się wedle Bożego zamysłu i z góry ustalonego dla nas przeznaczenia. Dla Jeremiasza była to misja prorocka. Jakież to niesamowite, że w planach Bożych nie ma miejsca na żaden przypadek czy zbieg okoliczności. Nasze życie jest głęboko zakorzenione w miłości i świętości Boga oraz w Jego konkretnym zamyśle względem każdego z nas. A więc mamy drogę życia wyznaczoną przez Boga i tylko idąc nią możemy do Niego wrócić, pamiętając, skąd wyszliśmy, i pozostając w Jego rękach, bo jedynie wtedy nasze życie nabiera głębokiego sensu. A teraz chodzi przede wszystkim o to, byśmy tę prawdę mieli utrwaloną głęboko w sercu i żyli nią, dziękując nieustannie Bogu i prosząc Go, żeby Jego zamysł był dla każdego z nas czytelny, zarówno w momencie, kiedy go rozpoznajemy, jak i wówczas, gdy dzień po dniu wcielamy go w życie.

Ten Boży zamysł poświęcenia każdego człowieka dobrze obrazuje Dzień Życia Konsekrowanego, który przeżywamy w święto Ofiarowania Pańskiego. Wszyscy wprawdzie należymy do Boga, On jednak zaplanował wobec pewnych ludzi, że staną się Jego wyłączną własnością. A oni, podejmując w sposób świadomy i dobrowolny Jego zamysł, przez szczególny sposób swego życia przypominają wszystkim, że każdy człowiek jest własnością Boga. O tych właśnie osobach mówimy, że są konsekrowane, czyli poświęcone Bogu. Taką osobą jest każdy kapłan, który jest oddany Bogu zarówno przez charakter swej duszpasterskiej misji, jak i przez sposób życia. Takimi są te osoby, które ofiarowują Bogu swoje życie, ślubując wypełnianie rad ewangelicznych: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, a więc przeżywając swoje życie na wzór życia Jezusa. Bo On przeszedł przez świat w taki właśnie sposób: swoje życie w stanie dziewiczym ofiarował Ojcu, przez dobrowolnie przyjęte ubóstwo ukazał nam całkowitą wolność od rzeczy tego świata, a przez radykalne posłuszeństwo Ojcu we wszystkim dotarł aż na krzyż. Osoby konsekrowane nie tylko przypominają światu o całkowitej przynależności do Boga, ale charakterem i sposobem życia wyraźnie wskazują na obecność Chrystusa w świecie. Zazwyczaj identyfikujemy je tylko z życiem zakonnym. Tymczasem są nimi także te, które pozostają w świecie w instytutach świeckich, zachowując całkowitą świeckość życia i realizując powołanie zawodowe. To mogą być też indywidualne osoby prowadzące życie pustelnicze albo dziewice lub wdowy, które przez akt osobistego poświęcenia się Bogu ofiarowują Mu swoje życie, by być znakiem dla świata.

To bardzo odpowiedzialne, a równocześnie piękne zadanie: przypominać drugiemu człowiekowi swoim życiem, skąd wyszedł, dokąd zmierza i jak powinien realizować dany mu od Boga dar życia, aby było ono naprawdę szczęśliwe – nie tylko na te kilkadziesiąt lat, ale na całą wieczność.

Podziękujmy dziś Bogu za osoby konsekrowane i módlmy się, by każdy człowiek, którego On poświęcił sobie na wyłączną własność, odpowiadał na to wezwanie ochotnym sercem.