Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

1. Biblia

W Piśmie Świętym syn, to często ktoś więcej niż męski potomek ojca. W szerszym znaczeniu synostwo łączy się z wieloma relacjami dotyczącymi dziedziczenia, życia wspólnoty i teologii. W myśli starożytnej życie ojca znajdowało swe przedłużenie w życiu jego syna. Głównym elementem ojcowskiego poczucia osiągnięcia celu życiowego było posiadanie synów, którzy zachowają linię rodu. W celu zagwarantowania dalszego życia ojca na ziemi wprowadzono takie instytucje, jak poligamię, małżeństwo lewirackie, a nawet adopcję. Ponieważ życie ojca było przekazywane synowi, ten nosił zwykle jego imię. Społecznym odpowiednikiem poglądu upatrującego w synu kontynuatora linii rodu było dziedzictwo. Syn miał dziedziczyć majątek po ojcu.

W Nowym Testamencie znajduje się około 150 odnośników, w których Chrystusowi nadano tytuły: Syn, Syn Boży lub Syn Człowieczy. Jako termin „synostwo” jest obrazem relacji łączącej Chrystusa z Ojcem.

Chociaż wiemy, że mieszkańcy Nazaretu wywodzili się z domu Dawida, możliwe, że mimo to pochodzenie Jezusa było zbyt niskie, by można go było uważać za Mesjasza. Znali Go przecież jako cieślę. Zapewne pytali samych siebie: „Za kogo On się uważa?”. Gdy ktoś pochodzący z małej miejscowości staje się sławny lub dokonuje czegoś ważnego, jego krajanie zazwyczaj przejawiają jedną z dwóch możliwych reakcji: cieszą się z jego sukcesu i są dumni z faktu, iż „Jeden z nich” otrzymał Boże błogosławieństwo (nie mieli pojęcia, jak wielkie było to namaszczenie w przypadku Jezusa), lub są zazdrośni, sceptyczni i zdeterminowani, by taką osobę sprowadzić na ziemię, aby nie zaczęła uważać się za lepszą od innych.

W przypadku Jezusa zrealizował się ten drugi scenariusz. Właściwie było nawet gorzej. Zgorszenie Jego nauczaniem o wierze i Bożym Królestwie wyciągnęło na wierzch całą głębię niedowiarstwa i niechęci nie tylko wobec Niego, ale wobec wszystkich Bożych spraw. Niestety, zachowanie słuchaczy Jezusa nie było bezprecedensowe. Tego rodzaju reakcje zdarzały się tam już w przeszłości. Przez lata Boży prorocy cierpieli w Izraelu prześladowania i byli zabijani, ponieważ ludziom nie podobało się przesłanie, które głosili. Nie było im na rękę słuchanie o własnych nieprawościach. Prorok Jeremiasz został pobity, zakuty w dyby, a nawet wrzucony do cysterny z błotem. Tradycja głosi, że Izajasz został przepiłowany na pół. Zatem sprawowanie funkcji Bożego proroka zwykle nie wiązało się z przychylnością ludzi. Jezus nawiązywał do tego, mówiąc: „Nigdzie prorok nie jest bardziej lekceważony niż w swej ojczyźnie, pośród swych rodaków i we własnym domu” (Mk 6, 4). Jezus był prorokiem i przyjmowano Go tak, jak przyjmowano innych proroków.

Argument Jezusa z Pisma dotyczący włączenia cudzoziemców w Boży plan zbawienia sprawił, że Jego słuchacze unieśli się gniewem, gdyż w ten sposób Jezus zakwestionował ich przekonanie o tym, że Izrael to wybrany lud Boga. Mamy bez wątpienia w Starym Testamencie różne teksty obiecujące, że także nie-Żydzi zostaną włączeni w Boży plan zbawienia i mówiące nawet, że odnowa Izraela dokona się z ich pomocą. Niemniej ze względu na ucisk ze strony innych narodów, na przykład Rzymian, wielu Izraelitów doszło do przekonania, że cudzoziemcy nie będą zbawieni, lecz przeciwnie, zostaną zmiażdżeni, gdy przyjdzie „dzień pomsty”. Mieszkańcy Nazaretu, sądząc być może, że Jezus jest fałszywym prorokiem i dlatego musi zostać zgładzony, postanowili Go strącić i w tym celu wyprowadzili aż na urwisko góry. Chociaż Jezus dopiero rozpoczął swoją działalność publiczną, już widzimy zapowiedź Jego śmierci. Symeon słusznie przewidział, że Jezus będzie znakiem, „któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 4). Za takim sprzeciwem stoi moc zła: diabeł na pustyni powiedział Jezusowi „rzuć się (...) w dół” (4, 9) i teraz to właśnie chcą uczynić mieszkańcy Nazaretu (L. Ryken, J. C. Wilhoit, T. Longman III, Słownik symboliki biblijnej. Obrazy, symbole, motywy, figury stylistyczne i gatunki literackie w Piśmie Świętym, Warszawa 2017, s. 958–959; E. J. Bargerhuff, Opowiadania biblijne, które wyrwane z kontekstu są często błędnie interpretowane, Warszawa 2021, s. 84–86; P. T. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2020, s. 95–98).

2. Sztuka

„Chrystus nauczający w Kafarnaum” to dużych rozmiarów obraz (271,5 x 209 cm) Maurycego Gottlieba (1856–1879) – polskiego malarza pochodzenia żydowskiego. Jego tematyka wpisywała się w zainteresowanie autora historycznymi wydarzeniami z życia Chrystusa. Artysta starał się poszukiwać źródeł i uważnie studiował Nowy Testament. Dumny ze swego żydowskiego pochodzenia, odwoływał się do przekazów dotyczących bardziej faktów niż wiary. Maurycy Gottlieb pokazuje Jezusa jak naucza w synagodze. Stoi przy lewej krawędzi obrazu z rękoma wzniesionymi do nieba. Głowę ma nakrytą tałesem, czyli chustą używana przez Żydów podczas modlitwy. Otacza ją nimb typowy dla chrześcijaństwa, czym Gottlieb daje wyraz przywiązania do obu kultur. Jest to jedyny przypadek namalowania przez niego aureoli. Wzrok, podobnie jak dłonie, Chrystus ma wzniesione do nieba. Stoi to w widocznym kontraście do postaw otaczających go ludzi. Mają być słuchaczami, a swą uwagę kierują wyłącznie na siebie. Głusi na słowo Boże, wydają się jak Polacy obojętni teraz wobec upadku wartości. Gottlieb wyraził w ten sposób swoje zniechęcenie po doznaniu wielu przejawów odrzucenia, którego doświadczył w swoim młodym życiu.

Na obrazie można dokonać podziału na trzy grupy zgromadzonych. W dolnej prawej ćwiartce kompozycji, w środku najbliższej nam grupy artysta umieścił swój autoportret z bezradnie opuszczonymi rękoma w geście braku siły w obliczu obojętności tłumu na słowo boże. Bogobojną postawę przybrała jedynie kobieta w czerwonej szacie namalowana w dolnym prawym rogu obrazu. Stoi najbliżej nas, a jej wzrok po przekątnej obrazu skierowany jest ku Jezusowi. Ponad nimi patrycjusz patrzy sceptycznie spod ciężkich powiek. Skupiona poniżej grupka paru osób wydaje się zatroskana. W zamyśleniu przyjmują słowa Chrystusa. Powyżej, za postacią Jezusa, na galerii zgromadziła się gawiedź zajęta bardziej sobą niż tym, czego powinni wysłuchać. Tę część obrazu Gottlieb pozostawił najbardziej nieukończoną. Niektóre postacie są zaledwie naszkicowane. Siedzą pod wysokim sklepieniem wspartym na kolumnach, które trzy widzimy na obrazie. Przestrzeń za nimi wydaje się dość głęboka. Na tle ich szkicowego zarysowania grupy, tym bardziej wyrazista wydaje się postać Chrystusa. Jedyny wśród wszystkich przyciąga wzrok swoim wzniosłym uduchowieniem, choć Gottlieb umieścił go na skraju obrazu. Nic nie wyszło z nadziei na pojednanie. Kafarnaum upadło, a Gottlieb zmarł, nie ukończywszy dzieła. Bardzo to symboliczne dla nadziei, która trwa pomimo trudności, a jednak ludzie robią wiele, aby jej nie spełnić (K. Kaczmarek, Chrystus nauczający w Kafarnaum, http://www.isztuka.edu.pl/i-sztuka/node/631; M. Gottlieb, Chrystus nauczający w Kafarnaum, 1878–1879, Muzeum Narodowe w Warszawie, https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/katalog/509821).

3. Życie

„Nader ważne jest zatem życie, a nie tylko logika. Gdy młody Augustyn szukał Ambrożego z Mediolanu, chcąc uczyć się od niego retoryki, biskup okazał się dość mądry, by dostrzec, że Augustyn potrzebował czegoś więcej niż argumentów, by przyciągnąć go do wiary. Musiał intensywniej żyć, aby myśleć głębiej, dlatego odtrącił najszczersze błagania matki Augustyna, Moniki. Augustyn dojrzał później mądrość stojącą za działaniem Ambrożego.

Moja matka prosiła go, by zechciał ze mną porozmawiać i odeprzeć moje błędy, wybić mi z głowy przekonania, a zaszczepić poglądy właściwe. Ów biskup nieraz to czynił, gdy spotykał odpowiednich słuchaczy. Ale tej prośbie odmówił, co było – jak później zrozumiałem – na pewno rozsądne. Powiedział, że jeszcze nie dojrzałem do słuchania pouczeń. Szumiała mi bowiem w głowie nowość owej herezji. (...) „Zostaw go – rzekł – i tylko módl się za niego do Pana. Sam studiując odkryje, jak niedorzeczny to błąd” (O. Guinness, Mowa błazna. Odkrywanie sztuki chrześcijańskiej perswazji, Warszawa 2020, s. 124–125).